Ta wiadomość szybko obiegła Włochy: 130 rodzin z Górnej Adygi, na północy kraju, zamierza wystąpić o azyl w Austrii. Powodem jest wprowadzony przed miesiącem obowiązek uzyskania kompletu szczepień jako warunku zapisania dziecka do publicznej szkoły. „Nie pozwolimy, aby nasze dzieci zostały otrute – ogłosił Reinhold Holzer, rzecznik grupy rodziców, cytowany przez austriacki „Der Standard”. – A azyl przecież przysługuje nie tylko uchodźcom wojennym, ale i tym, których prawa są w ich kraju łamane”. Holzer przywołuje tiomesal jako substancję trującą aplikowaną dzieciom, ale ona akurat, jak potwierdza WHO, nie znajduje się w szczepionkach dla dzieci. Powołuje się też na przykład Niemiec, Szwajcarii i Austrii właśnie, gdzie szczepienia nie są obowiązkowe i zależą od decyzji rodziców. Ale z kolei Niemcy – za sprawą ministra zdrowia Hermanna Gröhe – zamierzają domagać się od przedszkoli, aby informowały o wszystkich przypadkach rodziców, którzy nie konsultowali z lekarzem kwestii szczepień swoich dzieci. Tym, którzy się uchylają, groziłaby grzywna do 2,5 tys. euro.
Wszystko głównie za sprawą nawracających przypadków bardzo zaraźliwej odry. W 2016 r. zanotowano w Europie najniższą liczbę przypadków odry, odkąd prowadzi się statystyki: ok. 5 tys. Ale tylko do końca kwietnia tego roku było ich we Włoszech trzy razy więcej niż w całym ubiegłym. Podobnie niepokojąca jest sytuacja w Niemczech, ale na liście WHO jest też rekordzistka Rumunia (3,4 tys. przypadków od stycznia 2016 r., 17 osób zmarło), Francja, Szwajcaria, Ukraina – i Polska. Wszędzie tam liczba zaszczepionych spadła poniżej 95 proc., co uznawane jest za próg skuteczności w walce z tą chorobą.