Gdy całkiem niedawno większość Irlandczyków opowiedziała się za zmianą konstytucji i otwarciem drogi dla małżeństw jednopłciowych, wyglądało na to, że rozpoczyna się nowy rozdział. Kojarzona z katolickim tradycjonalizmem Irlandia stała się pierwszym na świecie krajem, który zalegalizował małżeństwa jednopłciowe głosami obywateli, a nie polityków.
Tamtego popołudnia, dwa lata temu, wśród tłumu świętujących na placu Zamkowym w Dublinie znaleźli się przedstawiciele wszystkich partii. Lider republikańskiej Sinn Fein Gerry Adams obejmował ikonę ruchu LGBT drag queen Panti Bliss. Laburzyści na platformach wymachiwali tęczowymi flagami. Weteranka walki o równość senator Katherine Zappone wraz ze swoją poślubioną w Kanadzie żoną dziękowała młodym aktywistom kampanii „TAK”.
Coming out
W tłumie był także Leo Varadkar, ówczesny minister zdrowia, poseł rządzącej i konserwatywnej Fine Gael. W szarej marynarce, z kolorową przypinką „Yes Equality” (Tak dla równości), pozował do zdjęć z celebrytami. On sam był już wtedy nie tylko celebrytą, ale też symbolem nadchodzących zmian. W jednym z radiowych poranków młody polityk przepytującej go dziennikarce wyznał: „Jestem gejem. To żaden sekret, ale dotąd nie mówiłem o tym publicznie”.
Jego coming out nie mógł być lepiej zaplanowany w czasie. Varadkar natychmiast stał się ulubieńcem ruchu postępowców, argumentem „w sprawie”, postacią historyczną – pierwszym irlandzkim ministrem mówiącym otwarcie o swoim homoseksualizmie.
Jeszcze w latach 90. podobne wyznania byłyby nie do pomyślenia. Nietolerancja i przemoc instytucjonalna wobec mniejszości seksualnych były usankcjonowane irlandzkim prawem. Aż do 1993 r. Irlandia dopuszczała kary więzienia (z dożywociem włącznie) za męskie kontakty seksualne.