Świat

Latynoskie „House of Cards”

Prezydent Brazylii Michel Temer Prezydent Brazylii Michel Temer Joedson Alves/EPA / PAP

Brazylijski serial ze skorumpowanymi politykami ciągnie się jak telenowela.

Tysiące wściekłych demonstrantów, zdewastowany budynek jednego ministerstwa i podpalony drugiego, urzędnicy ewakuowani z pozostałych budynków rządowych, pół setki rannych w starciach z policją, a wreszcie wojsko przez dwa dni patrolujące brazylijską stolicę. To bilans ujawnienia w mediach informacji, że do sądu trafiło nagranie, na którym prezydent Michel Temer nakazuje swojemu najbliższemu współpracownikowi potajemnie opłacać prawników odsiadującego karę 15 lat więzienia towarzysza partyjnego. Eduardo Cunha był do niedawna przewodniczącym izby niższej parlamentu, a po skazaniu za korupcję odgrażał się, że jeżeli polityczni koledzy (o których grzechach wie niemało) o niego nie zadbają, to pociągnie ich ze sobą na dno. Na ile jest skuteczny, pokazał równo przed rokiem, przed własnym aresztowaniem doprowadzając do impeachmentu prezydent Dilmy Rousseff.

Dzięki tej procedurze wiceprezydent Temer został głową państwa, choć teraz opozycja żąda impeachmentu dla niego. Mistrz zakulisowych gier raczej się przed nim wybroni, ale na stanowisku i tak nie pozostanie długo: w przyszłym roku kraj czekają wybory, a według sondaży aż 90 proc. Brazylijczyków nie widzi Temera w roli prezydenta. Nie wiadomo jednak, kto miałby go zastąpić. W rankingu popularności przoduje były przywódca Lula da Silva, ale ze startu może go wykluczyć proces, w którym jest oskarżony o korupcję. Drugi w sondażach jest oskarżający Lulę śledczy Sergio Moro, ale ten nie ma żadnego zaplecza politycznego, które pozwoliłoby zorganizować skuteczną kampanię. Brazylijska polityka przypomina więc fabułę serialu „House of Cards” z tą różnicą, że w latynoskim kraju nie ma żadnego scenarzysty, który przewidziałby finał tej telenoweli.

Polityka 22.2017 (3112) z dnia 30.05.2017; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama