Władimir Putin przyjechał do Paryża już trzy tygodnie po zaprzysiężeniu i siedem miesięcy po tym, jak oburzony odwołał swoją ostatnią wizytę we Francji. Nie spodobało mu się, że rządzący wówczas Hollande podał w wątpliwość sens spotkania z kimś, kto wysyła rosyjskie samoloty, żeby bombardowały syryjskie Aleppo, i głośno rozważa, czy takie działanie nie mogłoby już stanowić przestępstwa wojennego.
Tym razem miało być inaczej. Piotr I miał pomóc Putinowi zapoznać się z Macronem. Putin jak wytrawny gracz wykorzystał okazję i zapowiedział się na otwarciu wystawy. Z jednej strony próbował przełamać międzynarodową izolację Rosji, a z drugiej ustawiał dalsze relacje i to nie tylko pomiędzy Francją a Rosją, ale szerzej, czyli pomiędzy Rosją a resztą Europy.
Antyrosyjski Macron?
Była to więc próba sił i pokazanie, kto w tym układzie rozdaje karty i ma silniejszą pozycję. Macron jest w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo z jednej strony Francja tradycyjnie ma dość ciepłe stosunki z Rosją, zazwyczaj troszkę cieplejsze niż reszta Europy. Jednocześnie sam Macron ma raczej opinię antyrosyjskiego, a dodatkowo prezydent Putin w kampanii wyborczej wyraźnie wspierał jego kontrkandydatkę – Marine Le Pen.
Do tego dochodzą produkowane przez Rosję fake news, które miały wyeliminować Macrona z wyborów. Jednocześnie na Kremlu uważają, że prezydent Francji jest bardzo inteligentny, realistyczny i pragmatyczny. I nieideologiczny, przynajmniej w porównaniu z jego poprzednikami. Co można byłoby odczytać jako przytyk choćby do Hollande’a, z którym Putin miał dość lodowate relacje.
Na szczęście dla Macrona to Kreml jest stroną próbującą przełamać impas w stosunkach z Paryżem. To nie była oficjalna państwowa wizyta i nie było oficjalnego zaproszenia prezydenta Macrona wobec prezydenta Putina. Było to zaproszenie na otwarcie wystawy celebrującej jubileusz trzystu lat stosunków francusko-rosyjskich. Putin po prostu skorzystał z okazji. Prezydent Francji ma więc lepszą pozycję wyjściową.
Przeciwnik nie jest jednak łatwy. Putin znany jest z tego, że łatwo przejmuje kontrolę nad spotkaniem i rozmówcą. Prezydent Sarkozy też początkowo w stosunkach z Rosją był krytyczny, a potem okazał się raczej przyjacielem niż wrogiem Kremla.
Macron na razie prezentuje się jako twardy polityk. Czuje w końcu presję, która na nim ciąży. Uosabia przecież zwrot w całej Europie. Jednocześnie wcześniej znany był jako antyrosyjski, więc teraz nie może zrobić zwrotu o 180 stopni. Zapowiadał więc np., że będzie nieugięty w sprawie Ukrainy, ale równocześnie jego pragmatyzm podpowiada mu, że do wyborów parlamentarnych we Francji jest niedaleko i nie warto być tym, który zrywa dialog z Moskwą.