Świat

Trump zdymisjonował szefa FBI. Rosjanie są w siódmym niebie

James Comey, były już szef FBI James Comey, były już szef FBI Brookings Institution / Flickr CC by 2.0
Donald Trump podważył reguły amerykańskiego systemu politycznego i podsycił podejrzenia o rosyjskie wpływy w swoim otoczeniu. Do śmiechu było tylko Ławrowowi.

„Niemożliwe, żartujecie?” – szef rosyjskiej dyplomacji reagował udawanym niedowierzaniem na pytania mediów, czy odwołanie dyrektora FBI zaważy na rozmowach z jego amerykańskim odpowiednikiem Rexem Tillersonem.

Siergiej Ławrow był akurat w Waszyngtonie na pierwszym takim spotkaniu za prezydentury Donalda Trumpa i nie mógł się spodziewać lepszego prezentu.

Tillerson szybko wziął Ławrowa na spotkanie za zamkniętymi drzwiami, ale sam wyraz twarzy i mowa ciała wytrawnego lisa dyplomacji wystarczyły, by pojąć, że Rosjanie są w siódmym niebie.

Kim był James Comey

James Comey był jednym z wrogów publicznych, jakich Rosja ma w USA. Jeszcze w zeszłym roku oskarżany był o wspieranie Trumpa i działanie na korzyść Kremla – kiedy 10 dni przed wyborami informował Kongres o nowym dochodzeniu w sprawie maili Hillary Clinton. Na chwilę stał się wtedy bohaterem prawicy, a Trump chwalił go za nieustępliwość. Ale przecież gdy w lipcu zamknął śledztwo dotyczące wykorzystania prywatnego serwera poczty elektronicznej byłej sekretarz stanu, spadały na niego gromy, że chroni kandydatkę Demokratów i przekracza swoje kompetencje. Ostatecznie to właśnie miało być uzasadnieniem dymisji.

Administracja oficjalnie tłumaczy bowiem odwołanie Comeya negatywną oceną jego działań z lipca 2016 r. Według sekretarza sprawiedliwości w rządzie Trumpa, Jeffa Sessionsa, zamknięcie postępowania w sprawie maili Clinton było przekroczeniem uprawnień przez dyrektora agencji, podobnie jak jego list do Kongresu z 28 października, w którym informował, że toczy się nowe postępowanie w sprawie kolejnych maili. Ale urzędnik departamentu sprawiedliwości, którego analiza została wskazana jako podstawa krytycznej oceny Comeya, według mediów wpadł we wściekłość i chce odejść. Demokraci pytają więc, dlaczego – skoro sprawa dotyczy zeszłego roku – Comey nie został odwołany zaraz po objęciu urzędu przez Trumpa w styczniu? Lider opozycji Chuck Schumer wyraźnie zaszokowany pytał: panie prezydencie, dlaczego teraz?

Demokraci porównują obecną sytuację do prezydentury Richarda Nixona z czasów afery Watergate. Nixon kazał odwołać specjalnego prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie podsłuchów w Białym Domu, Archibalda Coxa, po tym jak zażądał on od prezydenta wydania taśm świadczących o podsłuchu w Gabinecie Owalnym.

James Comey, zanim stracił stanowisko, miał prosić o większe fundusze na prowadzone przez swoją agencję dochodzenie w sprawie ingerencji Rosji w zeszłoroczne wybory i rosyjskich powiązań ludzi z otoczenia Trumpa. Jeszcze tydzień przed dymisją Comey potwierdzał w Kongresie, że rosyjscy agenci są nadal aktywni w amerykańskiej polityce i że dochodzenie w sprawie powiązań współpracowników Trumpa z Rosją trwa. W piśmie odwołującym Comeya Trump dziękował mu za kilkakrotne zapewnienia, jakoby on sam nie był objęty tym śledztwem. Media i Kongres usiłują teraz dociec, kiedy i w jakiej formie takie zapewnienia padły – na razie bezskutecznie.

Była urzędniczka departamentu sprawiedliwości Sally Yates ujawniła za to, że ostrzegała Biały Dom przed szantażem, jakim Rosjanie mogą grozić wybranemu przez Trumpa doradcy do spraw bezpieczeństwa, Michaelowi Flynnowi. Nowego prezydenta miał przed nim osobiście ostrzegać Barack Obama. Flynn został ostatecznie odwołany w lutym, kiedy okazało się, że kłamał w sprawie swoich kontaktów z rosyjskim ambasadorem, Siergiejem Kisljakiem. Był najkrócej w historii pełniącym stanowisko doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego. Wczoraj, zupełnie jakby chcąc zagrać na nosie krytykom, Trump zaprosił ambasadora Kisljaka na spotkanie z Ławrowem w Białym Domu.

Jedynymi fotoreporterami dopuszczonymi do robienia zdjęć byli ci z agencji TASS.

Nic dziwnego, że senator Chuck Schumer żąda ustanowienia specjalnego prokuratora do zbadania sprawy dymisji szefa FBI.

Na horyzoncie jest też powołanie kongresowych komisji śledczych do zbadania podejrzanych kontaktów współpracowników prezydenta, o których Senat i Izba Reprezentantów debatują od miesięcy, ale nie mogą ustalić szczegółów. Po wolcie Trumpa może je wesprzeć część Republikanów, również zaskoczonych odwołaniem Comeya. Zwłaszcza że Biały Dom zlekceważył Kongres, nie informując szefów komisji nadzorujących służby i nie konsultując z nimi nazwiska następcy Jamesa Comeya. Nie jest to pierwszy raz, gdy Donald Trump traktuje Kongres obcesowo i miarka może się przebrać. Wtedy otwarta zostałaby droga nawet do impeachmentu.

Dyrektorzy FBI często pełnili swoje funkcje przez wiele kadencji

Poza Kongresem tej akcji Trumpowi na pewno długo nie zapomną tajne służby. Sposób odwołania Jamesa Comeya był dla niego upokarzający. Szef FBI dowiedział się o swojej dymisji z telewizji, w czasie spotkania ze współpracownikami. W pierwszej chwili miał uznać te doniesienia za żart lub fake news. Jednak pismo z Białego Domu przyszło, a doręczył mu je były ochroniarz Trumpa, obecnie pracownik biura prezydenta. W treści odwołania nakazano mu natychmiastowe przerwanie wykonywania obowiązków i opuszczenie urzędu. Trump wymierzył byłemu dyrektorowi FBI jeszcze jeden policzek, wskazując, że nowe kierownictwo musi odbudować zaufanie społeczeństwa do agencji i jej misji. James Comey zachował jednak klasę, przyznając, że prezydent ma prawo odwołać szefa FBI w każdym momencie i z dowolnych powodów.

Tyle że z jakichś przyczyn było to dotychczas prawie nie do pomyślenia. Dlatego właśnie Trumpowi zarzuca się pogwałcenie reguł polityki, równie ważnych w Ameryce co prawo. Dyrektorzy FBI często pełnili swoje funkcje przez wiele kadencji. Rekordzista Edgar Hoover przewodził organizacji przez 48 lat. Poprzednik Comeya Robert Mueller był na stanowisku od września 2001 r. Komentujący dymisję analitycy podkreślają, że jest to zaledwie drugi w historii przypadek odwołania szefa FBI przez prezydenta. Jako pierwszy zrobił to Bill Clinton, nietolerujący republikańskiego zwierzchnika służby powołanego jeszcze przez Ronalda Reagana. Po zwolnieniu Comeya FBI tymczasowo kieruje jego zastępca, Andrew McCabe. Nie wiadomo, czy zostanie „pełnym” dyrektorem. Na razie toczy walkę o wizerunek własny i biura na Kapitolu, jego wcześniej zaplanowane przesłuchanie w komisji wywiadu dotyczy między innymi rosnących wpływów Rosji.

Choć obecnie trudno przewidzieć wszystkie konsekwencje, odwołanie dyrektora FBI zaciąży na wizerunku Donalda Trumpa jako najbardziej szokujące wydarzenie jego dotychczasowej prezydentury. Prawdopodobnie przekreśli wysiłki Republikanów w dostosowaniu niestandardowego prezydenta do standardów systemu politycznego. W ostateczności może nawet przesądzić o uruchomieniu procedur, które mogą doprowadzić do impeachmentu – w przypadku uznania, że prezydent świadomie chronił obcych agentów w strukturach władzy. Droga do tego jest jednak daleka i pewnie również klasa polityczna w USA wolałaby nią nie pójść.

Kiedy minie szok, pozostanie kolejny dowód braku poszanowania reguł, potwierdzający, że Trump jest nieprzewidywalny, podejmuje decyzje pod wpływem impulsu i bez analizy konsekwencji. Rosja może przez chwilę będzie się cieszyć z odwołania niewygodnego śledczego, ale nie może być pewna, czy Trump znowu nie zmieni frontu.

Nieprzewidywalność i niestabilność są przydatne również na scenie globalnej, zwłaszcza w rozgrywce z bardziej bezpardonowymi graczami.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama