Świat

Ucieczka z Syrii do Libanu była jedyną szansą na przeżycie

Liban wziął na siebie największy ciężar odpowiedzialności za uchodźców z Syrii. Liban wziął na siebie największy ciężar odpowiedzialności za uchodźców z Syrii. UNHCR UN / Flickr CC by 2.0
Uciekali przed śmiercią, przekonani, że za kilka miesięcy wrócą do kraju. Czekają od sześciu lat.

Wolni od bombardowań i okrucieństwa wojny, zniewoleni traumą, pogrążają się w nędzy i beznadziei. Syryjscy uchodźcy w Libanie opowiedzieli mi swoje historie.

Najgorszy dzień w życiu

Zouhour wyjechała z oblężonego Homs w 2013 r. Zostawiła część rodziny, by ocalić dwoje najmłodszych dzieci. Ostatni dzień w Syrii był dla niej najgorszym dniem w życiu.

Wybuchy był wszędzie – mówi z przerażeniem w oczach. – Wszyscy chcieli uciekać.

Nie wszyscy zdołali. – Połowa mojej rodziny nie żyje, połowa uciekła, nie wiem, dokąd. Nie mam z nimi żadnego kontaktu.

Zouhour nie wierzy, że kiedykolwiek odnajdzie zaginionych bliskich. Całą uwagę skupia się na 8-letniej córce i nastoletnim synu. Od czterech lat mieszka z nimi w ciasnym garażu na północy Libanu. Teraz znów walczy o życie. O tym, że cierpi na raka piersi, dowiedziała się na wygnaniu. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok. Kobieta nie ma pieniędzy ani na życie, ani na leczenie. Żyje dla dzieci. Tylko dzięki pomocy humanitarnej.

Bombardowania, których nie ma

Ghania uciekła do Libanu trzy lata temu, zaraz po tym, jak jej mąż zginął w bombardowaniach. Znalazła schronienie dla siebie i dzieci kilka kilometrów od syryjskiej granicy. Mieszka z nimi w pustej szarej izbie starego budynku na wzgórzu. Widzi stąd Syrię. Patrząc w dal, myśli o domu, którego już nie ma. Ten nowy współdzieli z innymi niepełnymi rodzinami z Syrii. Oni również żyją przeszłością. Wskazują palcami przed siebie, mówiąc z dumą: – Tam był nasz dom.

Synowie Ghani nie zdążyli nacieszyć się spokojem w kraju. Syrię wspominają źle. – Nawet tu, w Libanie, kiedy moje dzieci zobaczą samolot, zaczynają uciekać. Myślą, że ktoś chce nas zbombardować.

Przeszłość jest dla nich trudna, ale przyszłość jeszcze trudniejsza. Wolą o niej nie myśleć.

Miłość, która zwalcza traumę

Na dom, w którym mieszkał Ammar, spadła bomba. Zginęło dwadzieścioro dzieci. – Widzieliśmy, jak wyciągali je spod gruzów. Trzeba było wywieźć ich ciała.

Po tym, co przeżył, nie był już w stanie zostać dłużej w Syrii. Nie chciał, by to samo spotkało jego dzieci. Wyjechał z żoną i dwójką dzieci do Bejrutu. W stolicy Libanu stara się żyć normalnie. Częstuje mnie kawą, jego żona obiadem. Nie mają wiele, ale wiele chcą pokazać. By znów poczuć się jak dziesięć lat temu, gdy organizowali huczne wesele dla rodziny. Bo choć ich małżeństwo zaaranżowano, miłość od pierwszego wejrzenia była prawdziwa. To jedyne wspomnienie, które odsuwa od nich traumę ostatniego dnia w Aleppo.

Gorzki smak wygnania

Fatima ma 11 lat. Gdy miała 3 lata, zdiagnozowano u niej cukrzycę. Gdy miała 7 lat, musiała uciekać przed bombardowaniem. Wraz z mamą, tatą i siostrami przedostała się do Turcji. Stamtąd małą łódką dopłynęli do Libanu.

Rodzina Fatimy miała w Syrii swoją restaurację. Teraz nie ma nic. Na wygnaniu życie stało się nieznośne, choroba dziewczynki – niebezpieczna. – Jeśli moja córka nie dostanie lekarstw, umrze. A ja nie mam ich za co kupić – mówi zrozpaczony ojciec, Mohamad.

Dziewczynka cierpi, choć nie daje tego po sobie poznać. Wiele już przeszła, ale wciąż ma w sobie dużo siły. Pytana o marzenia, zwraca się do Boga. – Chciałabym, żeby Bóg pomógł mi, żeby znów było dobrze. Żebym mogła z rodziną wrócić do kraju. Fatima poprosiła go zdrowie po raz pierwszy w życiu.

Życie niegodne

Hammoud uciekł z Hamy (miasta w zachodniej Syrii) razem z ośmioosobową rodziną. Przed wojną wiódł godne życie. – Teraz żyjemy w nędzy – przyznaje ze wstydem.

Ich domem jest mały, ciasny namiot, którego wynajem kosztuje miesięcznie kilkadziesiąt dolarów. – Od pięciu lat żyję w namiocie. Nie chodzę do szkoły. Nie mam nic. Nie mam siły tak żyć – mówi syn Hammouda, 17-letni Ammar.

Nastolatek chciałby stąd wyjechać, najlepiej do Polski. By zostać polskim dziennikarzem. Polacy odwiedzali go wcześniej w obozie. Byli dla niego mili. Hammoud nie zna się na polityce i nie chce o niej mówić. Chciałby, żeby świat znalazł rozwiązanie, jak zakończyć kryzys. Jedyne, o czym marzy, to wrócić do kraju, w którym nie będzie już wojny.

Dla wielu Syryjczyków, takich jak Ammar, Ghania czy Fatima, ucieczka do Libanu była jedyną szansą na przeżycie. Dziś w państwie liczącym 4,5 mln mieszkańców przebywa ponad 1,2 mln uciekinierów z Syrii. Oficjalnie, bo nielegalnych przybyszów jest znacznie więcej. W rejonach przygranicznych liczba Syryjczyków przewyższa liczbę mieszkańców.

Liban wziął na siebie największy ciężar pomocy uchodźcom syryjskim. Formalnie nie ma tu jednak obozów dla Syryjczyków, między innymi przez długoletnią (od 1948 r.) obecność podobnych miejsc dla Palestyńczyków. Uchodźcy z Syrii szukają schronienia na własną rękę. Mieszkają w garażach, pustostanach i budynkach gospodarczych, za których wynajem muszą płacić nawet kilkaset dolarów miesięcznie. Tracą ostatnie pieniądze, zadłużają się na tysiące dolarów, ostatecznie popadają w skrajną biedę. Zmagają się nie tylko z wojenną traumą, ale też z życiem na wygnaniu, które przypomina raczej wegetację. Poniżej granicy ubóstwa żyje w Libanie ponad 50 proc. Syryjczyków.

W walce o godność wspiera uchodźców Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. To jedyna organizacja humanitarna z Europy Środkowo-Wschodniej, która nieprzerwanie od 2012 r. pomaga Syryjczykom na pograniczu syryjsko-libańskim. Działania organizacji są współfinansowane przez MSZ RP I ONZ, ich kontynuacja zależy jednak od wsparcia prywatnych darczyńców.

***

Bardzo dziękuję całemu zespołowi Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej za każdą rozmowę, którą mogłam przeprowadzić w Libanie w marcu 2017 r. Szczególne podziękowania kieruję do Wojciecha Wilka, Anny Koniecznej z zespołu PCPM oraz Bartosza Rumieńczyka z Onetu, który razem ze mną rozmawiał z uchodźcami. Dziękuję za pomoc, wsparcie i współpracę na pograniczu syryjsko-libańskim. Wasze działanie przywraca wiarę w ludzi i zasługuje na wielki szacunek.

Możesz wesprzeć działania fundacji:
Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej
BRE Bank S.A.
61 1140 1010 0000 5228 6800 1003
Tytuł wpłaty: Wsparcie dla uchodźców syryjskich

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną