Donald Trump ukradkiem wycofuje się ze swych obietnic z kampanii wyborczej albo odkłada ich spełnienie na święte nigdy, gdyż zdaje sobie sprawę, że są nierealne.
W poniedziałek odstąpił od żądania, by w budżecie znalazła się zaliczka na budowę osławionego „wielkiego, pięknego muru” na granicy z Meksykiem, który miał zapobiegać nielegalnej imigracji z południa. Zapowiedź muru wywoływała największy ryk entuzjazmu na jego wiecach przedwyborczych, ale w Kongresie odmówili jego sfinansowania nie tylko wszyscy Demokraci, lecz także wielu Republikanów.
Trump się cofnął i oświadczył, że może poczekać
Budżet trzeba uchwalić do końca tygodnia i gdyby do tego nie doszło, a pieniądze na mur są główną kością niezgody, zabraknie funduszy na wypłaty dla administracji rządowej. Wobec takiej perspektywy – w setnym dniu jego prezydentury, kiedy wszyscy będą ją recenzować – Trump się cofnął i oświadczył, że może poczekać.
Jego rzecznicy przekonują, że to tylko odłożenie tematu na później, ale politycy GOP tłumaczą, że „mur” jest jedynie metaforą znacznego wzmocnienia granic poprzez zwiększenie liczby patroli i ich technicznego wyposażenia. Koszt budowy prawdziwego muru przekroczyłby 20 mld dol. i Kongres nigdy nie zgodzi się na taki wydatek, tym bardziej że część Republikanów nie chce ograniczenia nawet nielegalnej imigracji – dla biznesu źródła taniej siły roboczej. W śmieszne zapowiedzi Trumpa, że za mur zapłaci Meksyk, nie wierzy nawet on sam. Według zauszników prezydenta wyborcy nie opuszczą go z powodu ustępstwa w sprawie muru, gdyż tego, co mówi, „nie biorą dosłownie”.
Jego tweety obniżają powagę urzędu
Być może. Według sondaży od inauguracji Trumpa liczba niezadowolonych z jego rządów wzrosła, gdyż nie udaje mu się realizacja takich zapowiedzi wyborczych jak odwołanie niepopularnej reformy ubezpieczeń zdrowotnych (Obamacare), a jego tweety obniżają powagę urzędu. Trudno sobie wyobrazić, jak prezydent może spełnić swoje kluczowe obietnice, np. powrót miejsc pracy przeniesionych za granicę czy rewizja układów o wolnym handlu, bez naruszenia interesów wielkich korporacji, a tych z kolei bronią Republikanie.
Trump wykonał już woltę o 180 stopni w kilku kwestiach polityki krajowej (poparcie dla szefowej Fed Janet Yellen) i zagranicznej (rehabilitacja „przestarzałego” NATO).
W Białym Domu rosną wpływy doradców z republikańskiego establishmentu, kosztem radykałów-orędowników populistycznego nacjonalizmu. System skutecznie broni się na razie przed budzącym popłoch prezydentem, a on z kolei wykazuje pragmatyczną zdolność adaptacji wobec oporu materii.