Jared Kushner, zięć prezydenta Trumpa i jeden z jego najbliższych doradców, kontaktował się z rosyjskim Wnieszekonombankiem (VEB), czyli instytucją objętą amerykańskimi sankcjami z powodu agresywnej polityki Rosji wobec Ukrainy. W grudniu Kushner spotkał się też z rosyjskim ambasadorem Siergiejem Kislakiem, a potem z szefem Wnieszekonombanku.
Wnieszekonombank to korporacja państwowa, odpowiednik zachodnich banków odbudowy i rozwoju. Sankcjami USA i Unii Europejskiej objęta od lipca 2014 r., przez co nie może m.in. otrzymywać długo- i średnioterminowych kredytów z amerykańskich czy unijnych instytucji finansowych. Urzędnicy państwowi, ludzie związani z administracją albo osoby biorące udział w kampanii prezydenckiej powinni więc omijać takie instytucje szerokim łukiem.
Kushner złamał zasady
Tymczasem prezydencki zięć, jak potwierdził najpierw bank, a potem nawet rzecznik prezydenta Rosji, złamał tę zasadę. Na spotkaniu w Wnieszekonombanku, gdzie prezentowano nową strategię rozwoju tej instytucji, Kushner był w grupie kilkudziesięciu innych przedstawicieli zagranicznego biznesu, więc rzecznik rosyjskiego banku bagatelizuje aferę, mówiąc, że udział w tych spotkaniach to „zwykły biznes”.
Rzecznik Kremla czuje jednak, że sprawa może być niewygodna i od razu umywa ręce, mówiąc, że Kreml nic nie wiedział o kontaktach rosyjskiego Wnieszekonombanku z Jaredem Kushnerem. Czego nie może powiedzieć o spotkaniach z ambasadorem Kislakiem, z którym zięć Trumpa spotkał się dokładnie w okresie, kiedy administracja Trumpa była lustrowana pod kątem związków z Rosją.
Nawiasem mówiąc grudniowe spotkanie z ambasadorem Kislakiem to jest to samo spotkanie, na którym był obecny również generał Michael Flynn, były już doradca prezydenta Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, który stracił stanowisko właśnie w związku z rozmowami, jakie wówczas prowadził z rosyjskim ambasadorem, a właściwie z zatajeniem tego faktu.
Kushnera już wezwano przed senacką komisję ds. wywiadu, która prowadzi dochodzenie w sprawie mieszania się Rosji w amerykański proces wyborczy. To kolejna osoba z otoczenia Trumpa, która będzie składać wyjaśnienia w senackim dochodzeniu.
Po dymisji generała Flynna podnoszono w Ameryce wątek dostępu do informacji niejawnych i usunięcia z administracji osób podejrzanych o zbyt bliskie kontakty z Rosją. Wówczas uważano, że przypadki podobne do generalskiego mogą pogrążyć Trumpa i rozpocząć powolny proces jego impeachmentu.
W przypadku Jareda Kushnera otwiera się dodatkowy aspekt niejasnych powiązań rodzinnych i biznesowych osób, które są zatrudnione w rządowej administracji. Kushner oprócz tego, że jest prezydenckim zięciem, pełni też określone funkcje w rządzie. Jest odpowiedzialny za koordynowanie polityki Białego Domu wobec Bliskiego Wschodu, a od niedawna również jest szefem nowo powstałego Biura Amerykańskich Innowacji Białego Domu, które m.in. będzie się zajmowało reorganizacją resortów w administracji czy szukaniem bardziej skutecznych sposobów działalności rządu federalnego.
Jared Kushner rozkręcił kampanię prezydencką swojego teścia, pisał jego przemówienia, łagodził jego wizerunek i bronił go skutecznie przed oskarżeniami o antysemityzm. W ciągu ostatnich miesięcy stał się również jednym z jego najbliższych doradców.
Czy teraz go pogrąży? Nie wiadomo. Przesłuchanie w komisji zamknie tę aferę albo będzie dopiero początkiem jakiejś dłuższej historii, która ze względu na bezgraniczne zaufanie, jakim Trump obdarza członków swojej rodziny, może mieć zupełnie inny finał niż historia z generałem Flynnem.