Donald Trump poprawił nieco swój osławiony dekret ws. imigrantów. Wydany w styczniu dokument zakazywał na 90 dni wjazdu do Ameryki przybyszom z kilku krajów z muzułmańską większością i zawieszał na 120 dni przyjmowanie uchodźców.
W nowym dekrecie z listy 7 państw uznanych przez prezydenta za największe źródło terroryzmu usunięto Irak – kraj walczący u boku USA w wojnie z Państwem Islamskim (ISIS), którego obywatele współpracowali w dodatku z amerykańskimi okupantami po inwazji w 2003 r. jako tłumacze i ochroniarze, narażając się na zemstę rodaków.
Nowy dekret podkreśla też, że posiadacze prawa stałego pobytu (tzw. zielonej karty) będą mogli bez przeszkód wjechać do USA, oraz eliminuje zawarty w poprzednim rozporządzeniu bezterminowy zakaz przyjmowania uchodźców z Syrii. Obejmie ich teraz rozciągnięty na wszystkich uchodźców zakaz czteromiesięczny.
Poza tym dekret ma wejść w życie dopiero za dwa tygodnie, co zapobiegnie chaosowi na lotniskach, jaki wywołał pierwszy dekret z klauzulą natychmiastowego wykonania.
Sądy zablokowały wykonanie pierwszego dekretu ws. imigrantów
Kiedy sądy zablokowały wykonanie pierwotnego dekretu, Trump odgrażał się, że przewalczy go w Sądzie Najwyższym, ale prawnicy i polityczni doradcy wytłumaczyli mu, że lepiej usunąć najpierw z niego największe idiotyzmy. Pocieszające, że prezydent okazał się podatny na perswazje.
Jego elastyczność zwiększa szanse na wygranie sądowej batalii. Bo nowy dekret z pewnością zostanie znowu w zaskarżony – jako niezgodny z konstytucyjnym zakazem dyskryminacji ze względu na religię. Wynik sporu trudno przewidzieć. Obrońcy legalności dekretu będą argumentować, że nie wpuszcza się obywateli tylko 6 krajów muzułmańskich – gdzie więc dyskryminacja – ponieważ ich marne procedury lustracyjne nie gwarantują, że nie wybiorą się stamtąd do USA terroryści.
Przeciwnicy przypomną wcześniejsze wypowiedzi Trumpa, że nie wpuści żadnych muzułmanów – a w ocenie dekretu powinny się liczyć intencje, a nie tylko jego litera.
Znaczenie nowego dekretu dla bezpieczeństwa USA jest raczej minimalne albo zerowe. Żaden obywatel wspomnianych 6 krajów, z których przyjazdy zawieszono, nie zabił nikogo ani w ataku 9/11, ani w późniejszych zamachach na ziemi amerykańskiej. Nie słychać też, by badanie ok. 300 uchodźców w USA przez FBI pod kątem antyterrorystycznym potwierdziło, by ktokolwiek z nich takie zagrożenie stwarzał.
Nowy dekret, jak poprzedni, jest kością rzuconą przez prezydenta swoim wyborcom – bojącym się muzułmańskich imigrantów. Trump spełnia obietnice i za to go cenią. A jak przyjmują jego politykę kraje islamu, jak wpłynie to na ich opinie o Ameryce i jak ułatwi rekrutację bojowników do ISIS – z tego już nie zdają sobie sprawy. Albo ich to nie obchodzi.