Niespodzianki być nie mogło. 61-letni Frank-Walter Steinmeier (SPD) miał poparcie nie tylko własnej partii, lecz również m.in. chadeków Angeli Merkel. Pani kanclerz długo rozglądała się za innym kandydatem, ale bez powodzenia.
W końcu postawiła na dobrze jej znanego koalicjanta. Dziś Zgromadzenie Federalne ogromną większością głosów wybrało Steinmeiera na najwyższy urząd w państwie. Do Bellevue nowy lokator wprowadzi się 18 marca.
Kim jest nowy prezydent Niemiec
Ten syn stolarza z westfalskiej prowincji ma za sobą błyskotliwą karierę w polityce. Ćwierć wieku temu obronił doktorat z prawa i zatrudnił się jako referent w kancelarii Gerharda Schrödera, wówczas premiera Dolnej Saksonii. Szybko stał się jego prawą ręką. W 1998 r., po zwycięstwie SPD w wyborach do Bundestagu, obaj przenieśli się do stolicy. Schröder stanął na czele rządu, a Steinmeier kilka miesięcy później został szefem urzędu kanclerskiego.
Potem znakomicie radził sobie także bez dotychczasowego protektora. W latach 2005–2009 i ponownie od 2013 r. był ministrem spraw zagranicznych w rządach Angeli Merkel. Pełnił też m.in. funkcje wicekanclerza i szefa frakcji SPD w Bundestagu. Osiem lat temu bez powodzenia kandydował na kanclerza Niemiec, ale nawet ta prestiżowa porażka mu nie zaszkodziła.
Steinmeier nie jest wielkim charyzmatykiem. Ma jednak opinię doświadczonego, pragmatycznego i pracowitego polityka. „Człowieka środka”, który w niespokojnych czasach będzie dbał o stabilność Republiki Federalnej. Za rządów Schrödera sprawdzał się jako szara eminencja. Później wyszedł z cienia.
Jednego dnia ściskał dłonie światowych polityków, następnego – w wojskowej kamizelce odwiedzał niemieckich żołnierzy w Afganistanie. W 2010 r. dodatkowo zyskał sympatię rodaków, gdy podarował chorej żonie nerkę. Dziś prawie czterech na pięciu Niemców (79 proc.) jest zadowolonych z jego pracy – pokazuje najnowszy sondaż „Deutschlandtrend” telewizji ARD. Kolejny w rankingu minister finansów Wolfgang Schäuble pozostaje daleko w tyle (62 proc.).
Gdy w listopadzie ogłaszano prezydencką nominację Steinmeiera, wielu komentowało ją jako zapowiedź kontynuacji wspólnych rządów chadeków i socjaldemokratów – z Angelą Merkel w roli pani kanclerz. Dziś jest to tylko jeden z możliwych scenariuszy. SPD, którą do wrześniowych wyborów poprowadzi były szef europarlamentu Martin Schulz, notuje ostatnio wyraźny skok w sondażach i ma ambicję przejęcia urzędu kanclerskiego. Wyborców kusi m.in. ostrożniejszą retoryką wobec Rosji Władimira Putina i ostrzejszą wobec Ameryki Donalda Trumpa.
Jest tradycją, że prezydent Niemiec nie angażuje się wprost w bieżące spory polityczne. To urząd bez realnej władzy, ale z autorytetem. Dobre notowania Steinmeiera mogą pośrednio pomóc socjaldemokratom. W Berlinie słychać już, że nowy prezydent mniej niż jego poprzednicy będzie jeździł po świecie, częściej zaś będzie odwiedzał szkoły i zakłady pracy. Jak to ujął tygodnik „Der Spiegel”: „Mniej przemówień, za to więcej bezpośredniego kontaktu ze swoim narodem”.