Portal BuzzFeed opublikował 35-stronicowy raport o powiązaniach Donalda Trumpa z Rosją. Autorem ma być była agentka lub były agent brytyjskiego wywiadu. Po wielu latach pracy w Rosji ma tam świetne kontakty i świadczy usługi każdemu, kto zechce zapłacić. Zleceniodawca się znalazł wśród politycznych rywali Trumpa, natomiast źródła podzieliły się swoją wiedzą o tym, jakie to kompromitujące materiały zebrały rosyjskie służby wywiadowcze.
Ma tego być sporo, w tym nagrania nieobyczajnego zachowania biznesmena w rosyjskich hotelach. Jego ludzie mieli się spotykać z przedstawicielami Kremla. Hakerzy z rosyjskiego wywiadu mieli włamywać się do komputerów sztabu wyborczego Partii Demokratycznej. Słowem, Rosja – podpowiada raport – wspierała kandydaturę Trumpa, ale i od lat go szpiegowała, ma więc sposoby, by szantażować przyszłego prezydenta USA.
Rosja korzysta z zamieszania wokół raportu na temat Trumpa
Amerykańskie media nie potrafią potwierdzić szeregu rewelacji z raportu, Trump i Rosjanie ogłosili, że to bujdy, nieodpowiedzialny atak mediów głównego nurtu, specjalnie ogłoszony kilka dni przed objęciem urzędu przez Trumpa. Choć nie wszystko ma być wymysłem, nawet Trump podejrzewa, że hakerzy byli z Rosji, skorzystali z marnych zabezpieczeń komputerów komitetu wyborczego demokratów. No i fakt, że Putin lubi Trumpa, to jest zasób dla Ameryki, a nie żadne zagrożenie.
Z zamieszania wokół raportu korzysta oczywiście Rosja, od lat wbijająca kliny w każdą szczelinę rozłupującą solidarność Zachodu. Putin, sekundują mu w tym m.in. Chińczycy, stara się, by porządek międzynarodowy odszedł od bronienia szlachetnych idei, a wrócił do starego koncertu mocarstw, do stylu sprzed dwóch wojen światowych. Trump pasuje do tego obrazka: chce izolować USA, krytykuje globalizację, kpi z dowodów, że działalność człowieka przyspiesza ocieplanie się klimatu itd.
Wizja, że amerykański prezydent jest prowadzony przez Rosję, sterowany przez Putina, brzmi jak wątek powieści szpiegowskiej. Ale Trump uczciwie zapracował, by w ogóle ciągnęły się za nim podobne podejrzenia, także te najbardziej nieprawdopodobne. A takie spekulacje budzą zrozumiałe obawy we wszystkich krajach, które przed agresywną Rosją chroni sojusz z USA.
Amerykanie zafundowali sobie (i nam) prezydenta nieobliczalnego, narcyza i łgarza. W kampanii obojętnie jakiej natury zarzuty spływały po nim, nie pozostawiając śladu, albo wręcz przydały mu głosów. Przy czym prawdopodobnie prezydent zatraci teflonowość kandydata. Obywatele USA i sojusznicy Ameryki będą nieustannie mówili „sprawdzam”, będą patrzeć prezydentowi na ręce. Gdy Donald Trump obejmie urząd, skończą się spekulacje i zobaczymy, ile wart jest Trump jako polityk, jaką politykę poprowadzi np. wobec Rosji. Może być różnie – lepiej zapiąć pasy.