Niepozorna szara okładka, dwa tomy, prawie 2 tys. stron i ponad 3,5 tys. przypisów. Takie książki zazwyczaj spotykają się z zainteresowaniem jedynie wąskiego kręgu specjalistów. Z naukowym wydaniem „Mein Kampf” jest inaczej. Pierwszy nakład – 4 tys. egzemplarzy – rozszedł się na pniu, choć wiele księgarń oferowało tę publikację tylko w sprzedaży internetowej. Do dziś nabywców znalazło już ok. 85 tys. książek. Jeszcze w tym miesiącu jest spodziewany kolejny dodruk. Prof. Andreas Wirsching, dyrektor Instytutu Historii Najnowszej (IfZ) w Monachium, zarzeka się, że nie spodziewał się takiego wyniku.
Jeśli tak, to najwyraźniej zabrakło mu wyczucia rynku. Jeszcze za życia Hitlera w Niemczech i za granicą rozeszło się w sumie ok. 12 mln egzemplarzy „Mein Kampf”. Po śmierci przywódcy III Rzeszy prawa autorskie przejęła Bawaria. Przez kilkadziesiąt powojennych lat władze tego południowoniemieckiego landu bezwzględnie walczyły z każdym, kto chciał sprzedawać „biblię nazizmu”.
Cena „Mein Kampf” nie odstrasza
Wokół książki narosło wiele mitów, uchodziła ona wręcz za zakazaną. „Do tego trzeba dodać utrzymujące się wciąż bardzo duże zainteresowanie osobą Hitlera” – tłumaczy dr Thomas Vordermayer z Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium, współwydawca naukowej wersji „Mein Kampf”. Historyk wskazuje na rozchwytywane w ostatnich latach monografie swoich kolegów po fachu: Volkera Ullricha, Petera Longericha, Wolframa Pyty czy Thomasa Webera. Gdy więc z końcem 2015 r. prawa autorskie do „Mein Kampf” wygasły, wielu Niemców zapragnęło wreszcie legalnie kupić tę książkę.