Czerwona kartka dla Renziego
Włosi zagłosowali przeciwko potrzebnym reformom, bo mieli dość premiera Matteo Renziego
Włosi głosowali w referendum na „nie”. Nie chcieli reform i zmian w konstytucji, które dawałyby zgodę m.in. na ograniczenie kosztów funkcjonowania instytucji, zmniejszenie liczby senatorów z 315 do 100, odebranie Senatowi prawa do zatwierdzania i odwoływania rządu i budżetów oraz pozostawienia mu tylko uprawnień doradczych. Odrzucili wszystkie te zmiany, które ułatwiłyby w przyszłości wprowadzanie reform i zmniejszyłyby częstotliwość zmian rządów, ponieważ premier Renzi mocno zalazł im już za skórę.
Do urn poszło blisko 70 proc. Włochów, z których prawie 60 proc. głosowało przeciwko osłabieniu pozycji Senatu. Przeciwnicy premiera twierdzili, że Renziemu tak bardzo zależy na władzy, że wiedzie Włochy na manowce. Podkreślali, że przy zmniejszeniu uprzywilejowania największych partii, które Renzi przeforsował już wcześniej, zgoda na osłabienie Senatu doprowadziłaby w przyszłości do dyktatu jednej partii i jej przywódcy (w tym wypadku Renziego).
Dlaczego Włosi powiedzieli „nie”
Zagłosowanie na „nie” dla wielu Włochów było też możliwością wyładowania złości. Głosem rozczarowanych establishmentem, Unią Europejską i euro. Sprzeciwem wobec zapowiadanych reform, dalszemu zaciskaniu pasa i utrzymującemu się bezrobociu, które wśród młodych przekracza nawet 35 proc.
Przejmując dwa lata temu władzę, 41-letni Renzi jawił się wielu Włochom jako wybawiciel. Szybko jednak zobaczyli, że z wieloma sprawami ich młody premier zupełnie sobie nie radzi.