Świat

Sądząc po zapowiedziach Trumpa z kampanii, Rosja ma się z czego cieszyć. Jest jedno ale...

Putin musi rozważyć, jak zachować się w obecnej sytuacji, zanim Trump zasiądzie w Białym Domu. Putin musi rozważyć, jak zachować się w obecnej sytuacji, zanim Trump zasiądzie w Białym Domu. Valdemar Doveiko / Forum
Nawet Moskwę zaskoczyła wygrana Donalda Trumpa.

Moskwa zrobiła wiele, chcąc porażki Hillary Clintom w wyścigu do Białego Domu. To nie tylko sprawa hakowanych maili, cyberataków czy przecieków medialnych, to przede wszystkim gra na zaostrzenie i pogorszenie stosunków z Ameryką, prowokacje wojskowe w Europie, stanowisko Rosji wobec konfliktu w Syrii. Próba pokazania, że administracja demokratów jest słaba, nieudolna i nieskuteczna.

Faktycznie, stosunki Rosja–USA dawno nie były tak złe i napięte. Ale nawet Moskwę zaskoczyła wygrana Donalda Trumpa. Prezydent Władimir Putin nie był pierwszym politykiem, który pogratulował zwycięzcy, wyprzedziła go nawet Bruksela. „Prezydent Putin powiedział, że Moskwa i Waszyngton mogą ustanowić konstruktywny dialog oparty na zasadach równości, wzajemnego poszanowania i prawdziwego uznania swoich stanowisk. Będzie to w interesie obydwu narodów i całej wspólnoty międzynarodowej” – cytują media komunikat, jaki popłynął z Kremla. Gratulacje były konwencjonalne, jakich wymaga protokół dyplomatyczny. Brawami natomiast zareagowała rosyjska Duma, wyrażając swój aplauz kilka minut po informacji, że Trump wygrał.

Interes Rosji jest oczywisty

Sądząc po zapowiedziach wygłoszonych w kampanii, Rosjanie mają się z czego cieszyć. Trump mówił przecież o współpracy, deklarował gotowość porozumienia. Rosjanie mogli oczekiwać, że przymknie oko na aneksję Krymu, na próby postawienia stopy na Bałkanach, na agresywne zachowania wobec Ukrainy i państw bałtyckich. To może wyglądać jak zapowiedź zniesienia sankcji i nawiązania nowego typu współpracy, z uwzględnieniem interesów Kremla.

Ten interes jest oczywisty: wycofanie się Ameryki z Europy, zgoda na realizację rosyjskich dążeń, przynajmniej w Europie Środkowej. Osłabienie NATO, czyli strategicznego przeciwnika. Poróżnienie Europy i osłabienie relacji transatlantyckich, zakwestionowanie zobowiązań – choćby tych dotyczących wzmocnienia wschodniej flanki. Trump wysyłał sygnały, Moskwa je odbierała z zadowoleniem.

Teraz Trump będzie musiał wyłożyć kart na stół. Może się jednak okazać, że te sygnały Moskwa odczytała zbyt dosłownie. Bo Trump nie wygląda na polityka, który będzie ustępował Kremlowi. A to może zaboleć Putina, naruszyć jego autorytet.

Co zrobi Putin?

Internetowy portal gazety „Wiedomosti” cytuje wypowiedź przewodniczącego Komisji Spraw Międzynarodowych Dumy Leonida Słuckiego, który przypomina, że retoryka przedwyborcza do niczego nie zobowiązuje. Również część specjalistów ostrzega, że polityka amerykańska nie zmieni się zasadniczo, zwłaszcza w sprawie Krymu i Syrii. Silna Rosja nie jest przecież w interesie Ameryki, przypominają i ostrzegają przed zbytnimi nadziejami.

Putin musi rozważyć, jak zachować się w obecnej sytuacji, zanim nastąpi faktyczna zmiana w Białym Domu: wyluzować, zaprzestać prowokacji, pokazując dobrą wolę, czy wręcz przeciwnie, nasilić je, żeby zademonstrować determinację.

Swoją drogą zanim Trump się rozejrzy, Putin może bez przeszkód destabilizować Ukrainę, może zwiększyć wpływy i naciski na Białoruś, bo poczuje się bezkarny. Waszyngton stał tymczasem twardo na stanowisku suwerenności obu tych państw. Może spróbować umocnić swą pozycję na Bałkanach. Dotychczas miał trudniej, amerykańska baza w Kosowie wymagała respektu. Obecność Albanii w NATO również. Akcesja Czarnogóry dawała Sojuszowi kontrolę nad Adriatykiem. Moskwę ta amerykańska obecność na Bałkanach doprowadza do furii.

Gra z Trumpem może być łatwiejsza niż z Hillary Clinton i administracją demokratów. Czy będzie? Pewnie takie pytanie stawiają sobie dziś na Kremlu. Pewne jest jedno: nic nie będzie już tak, jak było.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną