Kandydat kompromisu
António Guterres, nowy sekretarz generalny ONZ. Przywróci jej reputację?
Biorąc pod uwagę światowe problemy z polityką imigracyjną, można uznać, że 67-letni António Guterres jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Portugalczyk, oprócz tego, że przez lata był u siebie w kraju liderem Partii Socjalistycznej, a potem premierem, przez ponad dekadę zajmował się zawodowo uchodźcami. Zna więc od podszewki najbardziej palący dziś problem Europy. A jego zawodowe doświadczenia mogą być bardzo przydatne.
Amerykański dziennik „New York Times” uważa, że wybór Guterresa jest doskonały pod każdym względem. Zachwala doświadczenie Portugalczyka, energię i dyplomatyczne wyczucie, których – jak podkreśla dziennik – Guterres będzie potrzebował do prowadzenia ONZ. W dodatku w czasie, gdy organizacja stoi w obliczu regionalnych wojen, narastających napięć między Rosją a Zachodem, agresywnej postawy Chin w Azji i kryzysu uchodźczego na Bliskim Wschodzie i w Europie.
Mężczyzna zamiast kobiety
Chociaż słychać też sarkastyczne opinie, że nowym sekretarzem generalnym ONZ miała być kobieta z Europy Środkowo-Wschodniej, a jakimś dziwnym trafem wyszedł mężczyzna z południa, i takie naciąganie reguł mogło się zdarzyć tylko w ONZ. W liczącym 193 członków Zgromadzeniu Ogólnym 53 państwa były przecież za kobiecą kandydatką. W kolejnych głosowaniach przez wiele tygodni wysoką pozycję utrzymywała była premier Nowej Zelandii Helen Clark oraz obecna dyrektor generalna UNESCO Irina Bokowa z Bułgarii. Jednak ostatecznie kandydatem, który po sześciu nieformalnych głosowaniach zebrał najwięcej głosów, okazał się António Guterres.
Portugalczyk wcale nie był faworytem w walce o to stanowisko, tym bardziej że zgłoszono go dopiero w lutym tego roku. Z czasem okazało się jednak, że jest on kandydatem, który najmniej uwiera. Szefa ONZ zatwierdza Zgromadzenie Ogólne ONZ, ale faktycznie wyboru dokonuje Rada Bezpieczeństwa i jej pięciu stałych członków (Francja, Wielka Brytania, Chiny, USA i Rosja) oraz dziesięciu niestałych, którzy potem rekomendują swój wybór Zgromadzeniu. I chociaż na początku kandydaturze Portugalczyka sprzeciwiała się nie tylko Moskwa, ale i Pekin, to ostatecznie żadne z wielkich mocarstw go nie zawetowało.
Świecki papież
Dzisiaj wizerunek ONZ jest mocno nadszarpnięty. Wojna w Syrii i inne tlące się konflikty sprawiły, że świat stracił zaufanie co do tego, że Narody Zjednoczone mogą jeszcze wspólnie wypracować pokój. Nowy sekretarz generalny obejmuje więc ten urząd w niezbyt przyjaznej atmosferze. Czekają na niego m.in. wypracowanie porozumienia pokojowego w Syrii, Libii i Jemenie, ograniczenie niebezpiecznej rywalizacji między Iranem a Arabią Saudyjską, nadzór nad wywiązywaniem się Iranu z porozumień nuklearnych i pilnowanie sankcji nałożonych na Koreę Północną za przeprowadzenie kilku prób jądrowych.
Od lat wszyscy mówią, że ONZ powinna się zreformować. Narzekają na bezwład i niemoc tej instytucji, która uchwala kolejne rezolucje, ale ich nie wykonuje. Jednak wykonywanie rezolucji należy do krajów członkowskich, a nie do samej organizacji, która nie ma żadnych uprawnień ani możliwości wyegzekwowania tego, do czego kraje członkowskie się zobowiązują. Podobnie jak sekretarz generalny, który też nie ma żadnej możliwości nacisku. Może jedynie apelować i przekonywać do określonych rozwiązań.
Sekretarz generalny ONZ nie jest światowym prezydentem, tylko raczej administratorem albo kimś w rodzaju świeckiego papieża, który wizytuje zapalne miejsca, wygłasza zatroskane przemówienia i próbuje poruszyć sumienia pozostałych. W dodatku ten świecki papież musi uważać i nie stawiać spraw na ostrzu noża, bo inaczej wskóra jeszcze mniej, niż prosząc o zaangażowanie w tej czy innej sprawie.
Godny następca
Druga pięcioletnia kadencja obecnego sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Moona wygasa pod koniec tego roku. Koreańczykowi nie udało się zreformować ONZ, nie naprawił też nadszarpniętej, po aferach z wykorzystywaniem seksualnym miejscowych kobiet, reputacji żołnierzy z błękitnych hełmów. Nie zreformował poszczególnych oenzetowskich agencji, którym zarzuca się np. fiasko w walce z ebolą czy z epidemią cholery na Haiti, w dodatku przywleczoną tam przez siły pokojowe ONZ.
Ban Ki Moon nie zapisał się więc w pamięci jako jakiś wielki reformator albo autor spektakularnych posunięć ONZ. Działał jednak jak sprawny dyplomata, i choć nie udało mu się ugasić żadnego z tlących się pożarów, to nie wzniecił też żadnego nowego. A trzeba pamiętać, że pełnił swój urząd w niezwykle ciężkim i napiętym czasie. Z przeciągającą się wojną w Syrii i innym tlącymi się od lat konfliktami, oraz falą uchodźców, która zalała nie tylko Europę. Ban Ki Moon doskonale się więc wpasował w możliwości i oczekiwania, jakie ze sobą niesie stanowisko sekretarza ONZ.
Wiele z tych niezałatwionych spraw spada więc na barki António Guterresa. Biorąc pod uwagę jego doświadczenia z pracy jako Wysoki Komisarz ds. Uchodźców, wiele państw liczy, że chociaż w tej kwestii szef ONZ będzie bardziej skuteczny. Fakt, że był kandydatem kompromisu, na który zgodzili się wszyscy, też ma pewne znaczenie. Bo świat jest coraz bardziej skomplikowany i skonfliktowany, a – jak zauważa „New York Times” – Guterres „może jeszcze przywrócić poczucie misji i reputację międzynarodowej instytucji’. Może, jeśli państwa członkowskie Rady Bezpieczeństwa ONZ mu na to pozwolą.