Angela Merkel przyjęła zaproszenie premiera Bohuslava Sobotky i jeszcze w sierpniu odwiedzi Pragę. Nie można upraszczać czesko-niemieckich stosunków tylko do poziomu sprawy uchodźców – taki komunikat, z odwołaniem na dobrze poinformowane źródła w czeskim rządzie, opublikowały czeskie media. Oznacza on tyle, że zgodnie z dyplomatycznymi zapowiedziami z wiosny tego roku czeski rząd w sporze między środkowoeuropejską Grupą Wyszehradzką a Niemcami o przyjmowanie uchodźców wybiera Niemcy.
Data wizyty Merkel w Pradze jeszcze nie jest ustalona, wizyta potrwa zapewne tylko kilka godzin, ale tempo i sposób jej zorganizowania oraz ogłoszenia wyraźnie pokazują, że chodzi tu o demonstrację.
Grupa Wyszehradzka w ubiegłym roku powiedziała „nie” europejskim planom rozmieszczenia na swoim terenie uchodźców z obozów we Włoszech i Grecji. Rządy czterech państw wystraszyły sondaże wskazujące, że ich społeczeństwa paraliżuje lęk przed uchodźcami, których generalnie kojarzą z „terroryzmem”. Konflikt z Niemcami nasilił się po tym, jak w Polsce doszło do władzy PiS ze swoją koncepcją Międzymorza, czyli – jak wynika z deklaracji polityków tej partii – sojuszu państw Europy Środkowej i Wschodniej, który miałby balansować między Rosją a Unią Europejską.
Czesi tradycyjnie są wobec Niemiec bardzo nieufni, ich społeczeństwo uległo antyislamskiej histerii szybciej i głębiej niż polskie. A mimo to, odrzucając jesienią niemiecki pomysł na uchodźców, czeski rząd (w przeciwieństwie do populistycznego prezydenta Zemana) od początku podkreślał strategiczne partnerstwo z Berlinem i wyraźnie starał się oddzielać sprawę uchodźców od wszystkich innych obszarów polityki wobec Niemiec.
Kuluarowe komunikaty od rządu i ekspertów były przy tym od początku jednoznaczne: jeśli Warszawa zdecyduje się na budowanie swoich sojuszy w opozycji do Berlina i będzie namawiać do tego sąsiadów, to Praga – przyparta do muru – na pewno wybierze Berlin.
Czeski premier nie jest samobójcą i wie, że to Niemcy są najważniejszym, kluczowym partnerem gospodarczym jego kraju. Takiej rangi partnerstwa nie wyrzuca się na śmietnik w nadziei na miraże wschodnioeuropejskich sojuszy, kreślone przez kraj gospodarczo słabszy nawet od Czech, a w dodatku – jak Polska – chaotycznie rządzony, z fatalną opinią w największych stolicach Zachodu. Warszawa po prostu nie ma tu wiarygodnych argumentów.
Tym bardziej że spór o uchodźców zamienił się w międzyczasie w rodzaj konfliktu cywilizacyjnego, co widać nawet w komentarzach czeskiej prasy. „Lądowanie samolotu Merkel w Pradze będzie ciosem wymierzonym próbom przekierowania czeskiej polityki zagranicznej na Wschód. Miejmy nadzieję, że będzie to cios ostateczny i że Angela Merkel utrzyma Czechy na Zachodzie” – ocenił komentator gospodarczego portalu IHNED w tekście o znamiennym tytule „Merkel jako zachodnia kotwica Czech”.