[Artykuł pochodzi z internetowego wydania Nowej Europy Wschodniej]
ZBIGNIEW ROKITA: – Na Donbasie walki się intensyfikują, obserwatorzy OBWE informują, że bez przerwy dochodzi tam do naruszania zawieszenia ognia, wciąż giną żołnierze. Z czego wynika eskalacja sytuacji na Donbasie?
WOJCIECH KONOŃCZUK: – Na tym etapie trudno jest mówić o znaczącej eskalacji. Aby zrozumieć, co się dzieje, trzeba pamiętać, że konflikt w Donbasie nigdy nie został zamrożony. Porozumienie Mińsk 2 okazało się kompletnym fiaskiem. Z trzynastu punktów porozumienia wypełniono zaledwie dwa i to częściowo. Od początku martwy był kluczowy punkt pierwszy, przewidujący pełne wstrzymanie ognia. Zatem obecna sytuacja nie jest niczym zaskakującym. Obie strony okopały się wzdłuż tak zwanej linii rozgraniczenia. Regularnie giną ludzie: według danych ONZ w lipcu zginęło siedemdziesięciu trzech cywili, zimą i wiosną średnia liczba ofiar w skali miesiąca wynosiła od dwudziestu do ponad czterdziestu. Najkrwawsze było lato 2015 roku, kiedy – pół roku po podpisaniu Mińska 2 – zginęło łącznie około 450 osób. Widać zatem, że do intensyfikacji wymiany ognia dochodzi regularnie.
Czy wobec faktu, że porozumienia mińskie nie są przestrzegane, ktoś ma pomysł na nowy format rozmów pokojowych? A może w Berlinie, Paryżu, Kijowie pogodzono się już z tym, że przy stole niczego nie uda się w tym przypadku rozwiązać?
Na razie Rosja ma nadzieję, że uda się jej zmusić stronę ukraińską do wykonania niekorzystnych dla Kijowa punktów porozumienia mińskiego. Mówiąc w skrócie, Moskwa chciałaby „zalegalizować” w pełni kontrolowane przez siebie separatystyczne republiki w Donbasie i zintegrować je z system prawnym Ukrainy. Dla Kijowa jest to z oczywistych powodów nie do zaakceptowania. Dlatego obecna taktyka ukraińska sprowadzała się do faktycznej gry na czas, słusznym podkreślaniu, że nie ma mowy o wykonywaniu Mińska 2 w sytuacji gdy tak zwani separatyści nie przestrzegają zawieszenia broni, a władze ukraińskie nie kontrolują dużej części granicy z Rosją. Moskwa liczy, że – z pewną pomocą dyplomacji niemieckiej, która jest zaangażowana w proces negocjacji – Ukraina będzie w końcu musiała pójść na ustępstwa.
Moskwa przy granicy z Ukrainą gromadzi 200 tysięcy żołnierzy, jednostki rakietowe i lotnicze. Czy w najbliższym czasie jest prawdopodobne, aby wojska separatystycznych republik oraz Rosja spróbowały zbrojnie powiększyć kontrolowany przez siebie obszar?
„Wielka wojna”, którą wieszczyły ostatnio niektóre media, jest najmniej prawdopodobnym scenariuszem. Widoczna jest natomiast rosyjska taktyka kontrolowanej eskalacji sytuacji w Donbasie, co ma być sposobem skłonienia, zresztą głównie Zachodu, do większego uwzględniania interesów i żądań rosyjskich. Warto pamiętać, jak doszło do podpisania Mińska 2, przed którym był przecież Mińsk 1, dokument korzystniejszy dla Ukrainy. Miała wówczas miejsce kilkutygodniowa ofensywa rosyjska, przesunięcie linii rozgraniczenia, co pociągnęło za sobą gotowość Berlina i Paryża do nowych ustępstw wobec Rosji. Rosyjski szantaż w pełni się wówczas udał, bo Moskwa doskonale rozumie zachodni strach przed wojną i umiejętnie nim steruje. Nie jest zatem wykluczone, że może dojść do kolejnej próby zastraszenia Zachodu, aby uzyskać postęp w implementacji Mińska 2, przy tym miało by się to odbyć zgodnie z rosyjską interpretacją tego dokumentu. Rosyjskim celem nie byłyby jednak znaczące zdobycze terytorialne, ale ograniczona, czasowa eskalacja, która służyłaby realizacji celów politycznych. Tego rodzaju taktyka w ograniczony sposób będzie natomiast działać na Kijów. Rządzący Ukrainą zdają sobie bowiem sprawę, że przyjęcie rosyjskich warunków będzie równoznaczne z politycznym samobójstwem, bo społeczeństwo ich nie zaakceptuje.
Na pograniczu Krymu i ziem kontrolowanych przez Kijów miało dojść w niedzielę do wymiany ognia, w wyniku której śmierć miał ponieść funkcjonariusz rosyjskiej straży granicznej. Czy i na tym odcinku może dojść do rozpoczęcia walk i otwarcia nowego frontu?
Informacje o wymianie ognia i śmierci kogokolwiek nie została potwierdzona. Faktem jest jednak, że z niewiadomego powodu władze rosyjskie czasowo zamknęły trzy przejścia graniczne na Krymie. Po aneksji półwyspu przez Rosję znacząco wzrósł stopień jego militaryzacji. Moskwa zajmuje się nie tyle rozwijaniem potencjału turystycznego regionu, co zwiększaniem liczby żołnierzy i sprzętu wojskowego. Otwarcie nowego frontu krymskiego w obecnej sytuacji jest jednak mało prawdopodobne. Nawet w sytuacji najcięższych walk w Donbasie w 2014 roku i na początku 2015 roku na granicy z Krymem było spokojnie. Nie doszło również do przebicia tak zwanego rosyjskiego korytarza na Krym, co wieszczyło wielu ekspertów.
W sobotę w Łuhańsku w pobliżu przejeżdżającego samochodu przywódcy Łuhańskiej Republiki Ludowej Igora Płotnickiego eksplodował silny ładunek wybuchowy. Według niepotwierdzonych informacji jego stan jest ciężki. Czy zamach jest elementem walki wewnątrz parapaństwa o władzę, działaniem inspirowanym przez Moskwę, a może został zorganizowany przez ukraińskie służby?
Nie jest to jasne. Wiadomo, że Płotnicki nie odniósł większych obrażeń i że oskarżył Ukrainę i Amerykanów o próbę zamachu na siebie. Dopiero dalszy rozwój wydarzeń w separatystycznej LNR pokaże, czy był to zamach inspirowany przez jego wewnętrznych przeciwników, Rosję, czy może wyreżyserowany pseudo-zamach, który miał doprowadzić do wzrostu napięcia w regionie.
Wojciech Konończuk jest kierownikiem działu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich. Współpracownik „Nowej Europy Wschodniej”.