Na tureckim lotnisku Ataturka doszło do zamachów, w wyniku których zginęło 41 osób, a 139 zostało rannych. Ataturka to największy międzynarodowy port lotniczy w kraju i jeden z większych w Europie. Wśród ofiar są obcokrajowcy, nieznane są jeszcze ich narodowości.
Za zamachami stoi trzech zamachowców, którzy dotarli na lotnisko późnym wieczorem we wtorek, uzbrojeni w karabiny AK-47. Dwóch napastników samobójców wysadziło się w powietrze, wcześniej otworzyli ogień w punkcie kontroli bezpieczeństwa. Trzeci miał wysadzić się na parkingu przy lotnisku, choć nagrania sugerują, że zginął od strzałów policjanta.
Premier Turcji Binali Yildirim oświadczył, że za atakami stoi tzw. Państwo Islamskie. Do tej pory nikt oficjalnie nie wziął za nie odpowiedzialności. Prezydent kraju Recep Tayyip Erdoğan powiedział, że zamachy na tureckim lotnisku powinny zwrócić uwagę całego świata i wzmocnić wysiłki na rzecz zwalczania bojowników Państwa Islamskiego. Służby policyjne Turcji w ostatnim czasie aresztowały wielu podejrzanych o powiązania z grupami terrorystycznymi. Eksperci są zdania, że atakują w odwecie.
„Turcja płaci wysoką cenę, ale ma siły i determinację, żeby kontynuować walkę z terroryzmem – podkreślił Erdoğan. – Bomby mogły wybuchnąć na dowolnym lotnisku na całym świecie. Terroryści są nieomylni: dla nich nie ma różnicy między Stambułem i Londynem, Ankarą i Berlinem, Izmirem i Chicago, Antalyą i Rzymem”.
Świadkowie zdarzenia mówią o ogromnych eksplozjach, chaosie i panice. Władze zakazały publikowania zdjęć z miejsca zdarzeń, są zbyt drastyczne. „Wszędzie była krew – relacjonuje w mediach jeden ze świadków. – Ogląda się takie zamachy w telewizji, ale nie przyszło mi do głowy, że do czegoś podobnego może dojść w tak pilnie strzeżonym miejscu”. Mimo to lotnisko jest już ponownie otwarte. A uchodzi za jedno z bezpieczniejszych, punktów kontrolnych jest tutaj kilka, podejmuje się szczególne środki ostrożności. Dla terrorystów Ataturka okazała się jednak łatwym celem – komentują eksperci.
Resorty spraw zagranicznych wielu krajów po wydarzeniach w Stambule przestrzegają przed wyjazdami do Turcji. Brytyjskie ministerstwo informuje o wysokim poziomie zagrożenia. Podaje, że grupy terrorystyczne, do których zalicza także Kurdów, prawdopodobnie uderzą znowu. Wielka Brytania odradza zwłaszcza odwiedzanie miejsc turystycznych.
Podobnie w Australii. Tamtejszy resort spraw zagranicznych podniósł alarm, ostrzeżenie przed podróżami do Turcji jest na poziomie drugim: „Przemyśl, zanim wyjedziesz”. Australia odradza podróżowanie w pobliża granicy z Syrią.
Władze Stanów Zjednoczonych o zagrożeniach terrorystycznych w Turcji informowały na kilka dni przed atakami. Opierały się na danych organizacji Worldwide Caution, która w marcu tego roku podkreślała, że do zamachów może dojść w miejscach tłumnych: m.in. na stadionach, dworcach, lotniskach.