Świat

Rewolucja gasi światło

Na ratunek upadającej Wenezueli

Pogrążone w ciemnościach Caracas. W mieście brakuje wszystkiego: jedzenia, leków, elektryczności... Pogrążone w ciemnościach Caracas. W mieście brakuje wszystkiego: jedzenia, leków, elektryczności... Meredith Kohut/Bloomberg / Getty Images
Upadek, implozja, chaos – to słowa, którymi opisuje się dziś Wenezuelę. To być może początek końca epoki, którą Hugo Chávez nazwał rewolucją boliwariańską.
Nicolas Maduro wprowadził w połowie maja stan wyjątkowy, który daje mu wolną rękę w sprawach bezpieczeństwa.Senado Federal/Wikipedia Nicolas Maduro wprowadził w połowie maja stan wyjątkowy, który daje mu wolną rękę w sprawach bezpieczeństwa.

W Caracas w środku nocy ustawiają się kolejki. Wyjść wtedy na ulicę to akt desperacji, bo liczby zabójstw i napadów z bronią w ręku czynią stolicę Wenezueli jednym z najbardziej niebezpiecznych miast na świecie. Skoro jednak brakuje wszystkiego, przede wszystkim jedzenia, leków, nawet papieru toaletowego, to ludzie przezwyciężają strach i wyruszają nocą na poranne łowy – czyli w kolejkę. Odsprzedawanie reglamentowanych towarów z wielokrotnym – np. 40-krotnym – zyskiem stało się intratnym biznesem.

Sprzedawać z ogromnym przebiciem trzeba także dlatego, że inflacja sięga kilkudziesięciu procent miesięcznie (prognoza na ten rok to 700 proc.). Spekulantom grożą wysokie kary więzienia, ale ponieważ wielu policjantów również jest uwikłanych w nielegalny proceder, to i zagrożenie wpadką maleje.

Niedostatek podstawowych towarów sprawia, że w wielu miastach dochodziło w ostatnich tygodniach do grupowych włamań do sklepów, plądrowania i grabieży. Policja nie reaguje lub reaguje z opóźnieniem – na jedno wychodzi. Właściciele sklepów biorą często sprawy w swoje ręce i linczują pojedynczych napastników. Do końca kwietnia prokuratura generalna odnotowała 74 lincze, w których życie straciło ponad 30 osób.

Wiele miast, miasteczek i wiosek pogrąża się w ciemnościach – to z kolei skutek dramatycznego kryzysu energetycznego. Głównym winowajcą jest ciepły pacyficzny prąd El Nińo, który potrafi wstrząsnąć klimatem na całej planecie – wywołuje m.in. susze, a w Wenezueli 70 proc. energii produkuje wielka hydroelektrownia Guri. Jeszcze chwila, a poziom wody w rzekach obniży się do stanu, który zatrzyma jej pracę i w wielu miejscach światło zgaśnie na dobre.

Polityka 24.2016 (3063) z dnia 07.06.2016; Świat; s. 53
Oryginalny tytuł tekstu: "Rewolucja gasi światło"
Reklama