Senat przegłosował tę decyzję stosunkiem głosów 55 do 22. Formalnie nie jest to jeszcze impeachment. Teraz przez okres do 180 dni będzie toczyć się senackie śledztwo, które ma odpowiedzieć na pytanie, czy głowa państwa złamała konstytucję.
Prawicowa opozycja zarzuca jej bezprawne działania, mające zamaskować wielkość deficytu budżetowego. Wynik śledztwa wydaje się przesądzony – prawica ma w Senacie większość, a ostatnie miesiące pokazały, że nie chodzi wcale o ustalenie faktycznego przebiegu zdarzeń, lecz o pogrzebanie politycznego adwersarza za wszelką cenę. Na wielu opozycjonistach z obu izb parlamentu ciążą zarzuty nieporównanie większe niż domniemane manipulacje Rousseff o charakterze księgowym.
W przemówieniu wygłoszonym tuż po głosowaniu Rousseff powiedziała, że ona i jej rząd padają ofiarą zamachu stanu. Wspiera ją wielki poprzednik, legenda brazylijskiej i całej latynoamerykańskiej lewicy, Lula da Silva.
„Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś w życiu będę musiała sprzeciwiać się jakiemuś zamachowi stanu” – dodała. Dekady temu Rousseff była bojowniczką partyzantki miejskiej Vanguarda Popular Revolucionaria, która sprzeciwiała się zamachowi stanu z 1964 r. i późniejszej dyktaturze wojskowej, trwającej do 1985 r. Była więziona i torturowana.
Władzę przejmie teraz wiceprezydent Michel Temer, niedawny koalicjant z partii, która w wyniku targów partyjnych z opozycją opuściła rząd. Rousseff nazwała jego krok zdradą. Na Temerze też ciążą podejrzenia, niektóre – poważniejsze niż te stawiane jego niedawnej szefowej, m.in. uwikłania w aferę korupcyjną w naftowym przedsiębiorstwie Petrobras.
Na ulice wylegają uradowani zwolennicy impeachmentu i wściekli zwolennicy usuniętej pani prezydent. Ciąg dalszy nastąpi – już wkrótce. Narastają obawy, że protesty mogą wymknąć się spod kontroli i dojdzie do rozlewu krwi.
O tym, jak do tego doszło, w artykule „Kontrrewolucja sytych”, opublikowanym w POLITYCE w kwietniu 2016 r.