Już w przyszłym roku średnia globalna temperatura może być wyższa o 2 st. C od tej sprzed rewolucji przemysłowej. To wszystko zmieni – za tym progiem czekają nieodwracalne zdarzenia klimatyczne o nieznanej gwałtowności i nasileniu. Kończy się czas, w którym możliwy był stopniowy odwrót od tego, co Naomi Klein, 46-letnia kanadyjska aktywistka i dziennikarka, nazywa „zagładą zgotowaną przez wolnorynkowych fundamentalistów”.
Aby ta apokaliptyczna przyszłość nadeszła, wystarczy nadal nic nie robić – pisze Klein w książce „To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat”, która właśnie trafia do polskich księgarń. Od podpisania Protokołu z Kioto (1997 r.), zobowiązującego do redukcji emisji spalin, podczas niezliczonych konferencji, zakulisowych kompromisów i oenzetowskich szczytów klimatycznych, które stały się jedynie „kosztownymi sesjami terapeutycznymi”, ludzkość zdziałała tyle, co grupka dzieciaków kopiących wzdłuż ulicy puszkę z napisem „katastrofa” – przekonuje Klein.
Teraz pozostaje już tylko gnać do przodu. Zamykać kopalnie węgla i nie otwierać następnych, zakazać nowych odwiertów ropy i szczelinowania w poszukiwaniu gazu. Zablokować państwowe dotacje dla przemysłu paliwowego, wynoszące na świecie blisko trylion dolarów rocznie. Dosłownie zlikwidować branżę paliw kopalnych.
W zamian – błyskawicznie rozwijać odnawialne źródła energii. Zmniejszyć liczbę godzin pracy, a wraz z tym skalę konsumpcji. Zamknąć raje podatkowe. Obciążyć miliarderów jednoprocentowym podatkiem. Wprowadzić wynoszący 50 dol. podatek od każdej tony CO2 emitowanej do atmosfery. Składać pozwy odszkodowawcze przeciwko firmom paliwowym (na wzór tych przeciw koncernom tytoniowym). Natychmiast zmienić wszystko, na czym opiera się – pisze autorka – ideologia neoliberalna, która zawiodła przytłaczającą większość mieszkańców kuli ziemskiej, a teraz szykuje ekobójstwo naszego gatunku.
Przestawić świat
Jeśli brzmi to jak mieszanka kaznodziejstwa z wróżeniem, to Naomi Klein – jedna z najbardziej wpływowych dziennikarek i myślicielek Zachodu XXI w., guru amerykańskiej lewicy – zaprasza do uważnej lektury. Przytacza ustalenia naukowców Uniwersytetu Stanforda dowodzące, że możliwe jest całkowite przestawienie świata na zieloną energię już w 2030 r. Oraz inżynierów potwierdzających, że plan naukowców jest wykonalny.
Najnowsza i najpilniejsza książka Klein ukazuje się w Polsce dopiero półtora roku po światowej premierze. Jest precyzyjnie udokumentowanym zbiorem analiz naukowych i ekonomicznych, doprawionym chwytliwymi metaforami i sloganami.
„To zmienia wszystko…” zamyka słynną antyglobalistyczną trylogię, którą Klein rozpoczęła w 2000 r. antykorporacyjną biblią „No Logo” i kontynuowała w antyliberalnej „Doktrynie szoku” wydanej w 2007 r., tuż przed kryzysem finansowym. Trzecia część trylogii przypomina, dlaczego właśnie Klein wstrząsnęła umysłami generacji dorastającej w latach 80. i 90. XX w. – dobie triumfalnego pochodu korporacji i globalizacji. Sama jako nastolatka przesiadywała w galeriach handlowych i marzyła o markowych ciuchach. Później jednak swymi publikacjami wychowała armię wyznawców – jej książki sprzedają się w milionowych nakładach.
Po wydaniu „No Logo” spędziła 30 miesięcy w międzynarodowej trasie – na odczytach i dyskusjach. Dzięki jej pracy wiedza o tym, jakie praktyki stosują koncerny w fabrykach odzieżowych Azji i jak produkują sztuczne pragnienia klientów, stała się powszechna. „Doktryna szoku”, krytykująca miltonowską szkołę kapitalizmu, deregulacje i swobody dla korporacji wprowadzane kosztem społecznych wstrząsów, umocniła jej pozycję i została przełożona na wiele języków.
Klein doskonale porusza się w śmiertelnie poważnej tematyce, jednocześnie dając czytelnikom nadzieję i elektryzując do wywrotowego myślenia. Jasno określa cel swojej najnowszej książki: głęboką przemianę, zasilenie ruchu sprzeciwu, który doprowadzi do nowego umeblowania świata. Wierzy, że możemy dokonać masowej ucieczki z „neoliberalnego więzienia”. Przekonuje, że potrzebujemy nie zmiany klimatu, lecz zmiany systemu. A gospodarka wolnorynkowa w wydaniu służącym wąskiej i świadomie zatruwającej masy elicie to mechanizm, który pora wyrzucić na śmietnik historii.
Klein łączy twarde dane z pełnym pasji językiem i chwytliwymi tezami. Z oceanu zdarzeń i wyliczeń wyławia konkretne przypadki, prowadzi indywidualne śledztwa. Wytropiła i skompromitowała puste obietnice Richarda Bransona dotyczące jego wsparcia dla innowacyjnych technologii, przy okazji pokazując, że jeśli chcemy się ratować, nie możemy liczyć na najbogatszych. Tropi przepływy finansowe prowadzące od największych koncernów paliwowych USA do słynnych fundacji proekologicznych.
Poświęca rozdział związkom lobbystów przemysłu paliwowego z politykami oraz kampaniami wizerunkowymi, które od lat 90. podważają wiarę w to, że ludzka aktywność powoduje ocieplenie globu. Dwie dekady temu wierzyła w to większość pytanych, ale po intensywnych kampaniach, konferencjach i produkcji analiz opłaconych przez producentów energii przekonanie to znacznie osłabło.
Klein oblicza, że w 2013 r. każdego dnia lobbyści paliwowi inwestowali 400 tys. dol. w przekonywanie amerykańskich polityków do swoich racji. I odsyła do jednego z kilkuset przypisów wypełniających ostatnie 60 stron książki.
Jej najwięksi krytycy, rekrutujący się spośród biznesowej elity USA, kręgów republikańskich oraz redakcji tygodnika „The Economist”, od debiutu zarzucają jej populizm, mętność tez, a nawet idiotyzm. Ale nie przytaczają równie konkretnych co ona argumentów. Gdyby istniały, znana ze skrupulatności Klein pewnie sama by do nich dotarła. Pedagogiczna cierpliwość i reporterska rzetelność dały jej pozycję porównywalną z tą, jaką 30 lat temu miał Noam Chomsky.
Traktaty i klimat
Nad „To zmienia wszystko…” pracowała z zespołem dokumentalistów i spędziła ponad pięć lat, podróżując między sponsorowanymi konferencjami i spotkaniami lobbystów a obozami wiejskich aktywistów walczących z wiertłami i buldożerami. Zdołała reanimować powtarzane od końca lat 80. XX w. ekologiczne slogany i odsłonić to, co skrywają – spustoszone środowisko naturalne i postawy brutalnie przeorane interesem elitarnej grupy decydentów. Jej zdaniem walka toczy się między klimatem a kapitalizmem, dwoma niemożliwymi do pogodzenia systemami wartości.
Wskazuje na równoległość sprzecznych procesów – w 1988 r. rozpoczęła się era globalizacji, wtedy też w Toronto odbyła się pierwsza konferencja klimatyczna, na której mówiono o limitach emisji gazów cieplarnianych. W 1992 r. odbył się Szczyt Ziemi w Rio, na którym ustalono, że trzeba zmniejszyć emisję o 20 proc. do 2005 r. Ale w tym samym roku zawarto traktat NAFTA, jedną z wielu międzynarodowych umów o wolnym handlu.
Wolny handel oznacza – argumentuje Klein – nasilenie polityki ekstraktywizmu, czyli wydłubywania z ziemi wszystkich zasobów i eksportowania ich do odległych krańców świata na okrętach, które tylko pomiędzy 2014 a 2050 r. czterokrotnie zwiększą wydzielaną do atmosfery ilość CO2. Traktaty o wolnym handlu Klein uważa za kluczowe narzędzie potęgujące niszczenie klimatu i umacniające triumf koncernów. To z kolei redukuje sferę publiczną i naszą wolność, np. poprzez koncentrację przemysłu energetycznego czy produkcji ziaren.
Rozwiązania należy szukać nie wśród dawnych hipisów, którzy zasilili szeregi ekoadwokatów i lobbystów, ale w nowym pokoleniu sprzeciwu. Wśród ludzi często niezrzeszonych i nieprzygotowanych, ale zdeterminowanych, by bronić dostępu do ziemi, jej dóbr i energii. Chcących odzyskać władzę lokalną. Dziś już wielu rolników, nauczycieli, studentów czy robotników zaangażowanych w protesty i blokady nie negocjuje z koncernami. Sprzeciwiają się im, ryzykując zdrowie i życie, bo rządy – od Rumunii po Deltę Nigru – wysyłają przeciwko nim uzbrojone oddziały.
Klein pokazuje kryzys klimatyczny jako przejaw globalnego kryzysu demokracji. Od spółdzielni zarządzających elektrowniami wiatrowymi w Danii, przez deklarujących niepodległość żywnościową rolników z organizacji La Via Campesina, po Indian, którzy weszli w sojusz z kowbojami, by zahamować budowę panamerykańskiego rurociągu – Klein wylicza znaczące zwycięstwa. Skala tych działań nie jest decydująca, ale i nie mała – udało się np. zahamować otwarcie 170 kopalń węgla w USA, a na mocy prawa rdzennych ludów do ziemi – zablokować inwestycje w wyjątkowo trujące wydobycie ropy z części piasków bitumicznych w Kanadzie.
Klein nie ma złudzeń – to walka Dawida z Goliatem. Dlatego stawką nie jest finansowe zrujnowanie olbrzymów, ale niszczenie ich reputacji. Masowy ruch oddolnego sprzeciwu – oto propozycja Klein, poparta jednym historycznym precedensem. Autorka porównuje obalenie kapitalizmu do abolicjonizmu – likwidacja niewolnictwa także była niewyobrażalnym ciosem w wąskie elity i pozbawieniem ich kluczowego źródła dochodu.
Czas na resztę świata
Amerykańscy krytycy nazywają „To wszystko zmienia…” najbardziej optymistyczną z książek Klein. Jej przesłanie autorka powtarza teraz w świecie, choć postanowiła ograniczyć szkodliwe podróże samolotami i nie ma już karty frequent flyer. Wkrótce po premierze Naomi Klein chwalił Barack Obama, choć mu się w książce dostało za hipokryzję – w tej samej chwili wychwalał piękno topniejącej Arktyki i otwierał ją dla odwiertów firmy Shell. Klein mówiła, że wprowadzone przez niego w 2014 r. regulacje przemysłu węglowego to krok w dobrą stronę, tyle że niewystarczający. Pochwaliła przedwyborczy program klimatyczny Hillary Clinton za odważny plan doinwestowania zielonej energii, ale też powiedziała, że nie ufa byłej sekretarz stanu. Wolałaby przywódcę bardziej wyrazistego, jak Bernie Sanders.
Klein jako adwokatka moralnej odnowy najwięcej wspólnego ma z papieżem Franciszkiem. Po ogłoszeniu ekologicznej encykliki „Laudato si” została zaproszona do Rzymu. Pierwszy raz w historii świecka, żydowska feministka prowadziła konferencję zorganizowaną przez Watykan. Bo też jej zdaniem Kościół katolicki jest pierwszą wielką organizacją konserwatywną, która miała odwagę radykalnie się zmienić. Teraz pora na resztę świata.
***
To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat, Naomi Klein, Muza, 2016.