Terroryści uderzyli blisko nas. Zamach w Brukseli, symbolicznej stolicy Europy, uzmysławia – nawet w Polsce – że nikt nie jest bezpieczny, bo tragedie się rozgrywają na progu naszego domu. Tym większy rodzi to strach i tym głośniejsze pytania: co robić, by wyplenić te potworne, nieludzkie zbrodnie?
Pierwsze reakcje medialne i pierwsze skojarzenia, jakie odnotowujemy po zamachu, to pytania o islam. Podejrzewani o zamach noszą arabskie imiona. „Ilu jest muzułmanów w Europie?” – słyszę natrętne pytania. Ale zadawane są w takim tonie, jakbyśmy mieli do czynienia z jakimiś obcymi, przybyszami z innego świata. Tymczasem mężczyźni podejrzani o przeprowadzenie ataku na lotnisko Zaventem, Chalid i Ibrahim el-Bakraoui, mają arabskie imiona, lecz urodzili się i wychowali na naszym kontynencie. Islam ma tu niewiele do rzeczy.
Jego największy znawca w Europie, francuski profesor Olivier Roy, od dawna zwraca uwagę, że drugie pokolenie imigrantów rzadko zna islam, zerwało też na ogół ciągłość kulturową i rodzinną ze światem arabskim. Czują się zmarginalizowani, wykluczeni i upokorzeni z powodów życiowych, głównie ekonomicznych i sięgają po jakieś religijno-ideologiczne usprawiedliwienia, jak by powiedzieli psychologowie: postracjonalizacje swojej nienawiści do społeczeństwa.
Jeśli w reakcji oskarżamy islam – wzmacniamy tylko ksenofobię i pogłębiamy groźny podział społeczny. W Europie żyją miliony muzułmanów, są wśród nich piekarze, lekarze, urzędnicy, a także policjanci i żandarmi. Wszyscy chcą żyć w spokoju. Ksenofobia napędza tylko kandydatów tzw. Państwu Islamskiemu, które wmawia swoim wyznawcom, że rdzenni Europejczycy nimi pomiatają i pogardzają ich religią. Tak też tworzy się błędne koło. Zamiast podział zasypywać – ksenofobia go pogłębia.
Terroryści są znikomym marginesem społeczności europejskiej. Na przykładzie ostatnich samobójców widać to jeszcze bardziej. Według informacji francuskiej policji Chalid el-Bakraoui ma za sobą 5-letni wyrok więzienia za napad i kradzież, a jego brat Ibrahim też był skazany za kradzież i bójkę z policjantem. Motywy religijne przypuszczalnych zamachowców samobójców są więc wynikiem ich późniejszej edukacji przestępczej. Z takimi osobami postępuje się tak jak ze wszystkimi przestępcami. Czy da się liczbę ich zmniejszyć? Tylko w pewnym stopniu. Policja walczy z przestępczością od niepamiętnych czasów, przestępczość zawsze będzie.
Pierwszy stąd wniosek: policja kryminalna powinna być liczniejsza i sprawniejsza. Z doświadczeń francuskich wynika, że poprzedni terroryści byli notowani w kartotekach, ale ponieważ przez lata siedzieli cicho, wyglądało, że się ustatkowali i przestano za nimi chodzić.
Iluż można zatrudnić dodatkowych policjantów? W Wielkiej Brytanii specjaliści chwalą program socjalny wprowadzony w 2010 r., tzw. Channel process. Z policją współpracują władze oświatowe, gmina, pracownicy socjalni, trenerzy młodzieżowi, by tak zwanej trudnej młodzieży stworzyć zajęcie, dać oparcie, dostarczyć wzorów, także dyskutować o religii i miejscu w społeczeństwie. To wszystko oczywiście kosztuje dodatkowe pieniądze, wymaga większego zatrudnienia w sektorze edukacyjnym, ale nie widzę innej recepty.