„Mamy go” – napisał w piątek wieczorem na Twitterze kilka minut po aresztowaniu Abdelslama Theo Francken, belgijski minister ds. migracji i azylu. Tego tweeta nie ma już na jego koncie – choć wszyscy się na niego powołują. Jest za to podziękowanie dla belgijskiej policji za operację.
You got him, boys! so proud of you. Together we can fight terrorism. @FedPol_pers FedPol_pers @PolFed_presse pic.twitter.com/mdEfxAD6R7
— Jan Jambon (@JanJambon) 18 marca 2016
Policja uważa, że 26-letni Salah Abdeslam odegrał kluczową rolę w przygotowaniu i przeprowadzeniu listopadowych zamachów w Paryżu, w których zginęło 130 osób.
W akcji zatrzymania Abdeslama brał udział helikopter, świadkowie wspominali także o kilku eksplozjach w okolicy, w której został aresztowany. W sumie zatrzymano trzech podejrzanych.
Abdeslam według relacji mediów miał próbować ucieczki z mieszkania, ale został postrzelony pod kolanem i pojmany. Teraz czeka go – najprawdopodobniej szybka – ekstradycja do Francji, a śledztwo jest rozwojowe. Prezydent Hollande stwierdził, że siatka terrorystyczna była duża i „obejmowała Belgię, Francję i inne europejskie kraje”: – Wiemy, że tropy zawsze prowadzą nas do Syrii, gdzie ekstremiści Da’esh [tzw. Państwo Islamskie] planowali te ataki.
Ostatnie dni były kluczowe dla całej operacji. Najpierw belgijscy śledczy potwierdzili, że znalezione we wtorek w brukselskim mieszkaniu w okolicach Forest odciski palców należą do Abdelslama. Nie było jednak jasne, jak stare są to odciski i ile czasu terrorysta mógł spędzić w tym mieszkaniu.
Przypomnijmy – we wtorek francuscy i belgijscy policjanci zostali ostrzelani przez drzwi wspomnianego mieszkania z broni automatycznej. Od kul policyjnego snajpera zginał strzelający z okna 35-letni Algierczyk Mohamed Belkaïd. Obok jego ciała znaleziono kałasznikowa, książkę na temat salafizmu i flagę tzw. Państwa Islamskiego.
Zdaniem belgijskich śledczych zastrzelony mężczyzna stał prawdopodobnie za logistyką paryskich zamachów. Był poszukiwany przez policję. Mężczyzna ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem Samir Bouzid. To on w dniu zamachu miał dostać esemesa o treści: „Wyjeżdżamy, jesteśmy w drodze”.
Kim jest Abdeslam? Ma francuski paszport, marokańskie pochodzenie. Dorastał w Brukseli, gdzie – jak podaje „Guardian” – do dziś mieszkają jego rodzice. Co ciekawe, tuż przy posterunku policji.
Był znany belgijskiej policji, ponieważ z bratem Brahimem napadli na bar w Molenbeek. Policja uważa, że odegrał kluczową rolę w przygotowaniu zamachów 13 listopada. To on miał pomóc dotrzeć na miejsce trzem zamachowcom, którzy wysadzili się pod Stade de France. Jego brat wysadził się w powietrze w barze na przy Boulevard Voltaire.
Abdeslam miał wynająć dwa samochody, którymi poruszali się zamachowcy, a także rezerwować hotele dla grupy – miał to robić pod prawdziwym nazwiskiem. Prawdopodobnie sam też miał się wysadzić w powietrze – policja znalazła porzuconą kamizelkę z bombą.
Abdeslam kilka godzin po atakach zadzwonił do belgijskich przyjaciół z dzieciństwa z prośbą o przewiezienie go do Belgii. Podczas podróży z Paryża samochód, którym jechali, został zatrzymany na granicy, ale Abdeslama nie zatrzymano. Przez pierwsze trzy tygodnie zamachowiec ukrywał się prawdopodobnie w dzielnicy Schaerbeek.
Nie jest jasne, co działo się z nim później. To, że policja przez ponad 4 miesiące go nie schwytała, może jednak świadczyć o tym, że siatka terrorystyczna w Brukseli jest niezwykle mocna.