Świat

Zabójca na wolności

Pierwsza rocznica zamachu na „Charlie Hebdo” nie nastraja do optymizmu

Francja nie chciała odpowiedzieć terrorem na terror. Odpowiedziała masowymi manifestacjami. Francja nie chciała odpowiedzieć terrorem na terror. Odpowiedziała masowymi manifestacjami. Emily Jackson / Flickr CC by 2.0
Francja nie chciała odpowiedzieć terrorem na terror. Odpowiedziała masowymi manifestacjami i wzmożeniem czujności. Ale to nie są odpowiedzi, które robią wrażenie na terrorystach i ich mocodawcach.

Rok temu z rąk islamskich fanatyków zginęła część zespołu satyrycznego pisma paryskiego „Charlie Hebdo”. Paryż uroczyście obchodzi rocznicę tragedii. Pamięta także o ofiarach innej zbrodni fanatyków siejących śmierć z Allahem na ustach.

Atak na redakcję wywołał falę międzynarodowej solidarności. Nie tylko z ofiarami i ich bliskimi, nie tylko z Francją, lecz także w obronie wolności słowa i praw obywatelskich. To kanon świata zachodniego. Ale nie świata fanatyzmu religijnego.

Ten drugi wydał wojnę temu pierwszemu. Kto mógł przypuszczać, że zaledwie jedenaście miesięcy później w tym samym Paryżu znów zginą z rąk fanatyków niewinni i przypadkowi ludzie, którzy chcieli zjeść kolację w restauracji czy pójść na gościnny występ zespołu rockowego?

Francja nie chciała odpowiedzieć terrorem na terror. Odpowiedziała masowymi manifestacjami, w tym wielkim marszem z udziałem liderów Europy. I wzmożeniem czujności. Ale to nie są odpowiedzi, które robią wrażenie na terrorystach i ich mocodawcach.

Ataki w listopadzie miały pokazać, że wojna trwa i że Zachód jej nie wygra ani we Francji, ani gdzie indziej w Europie. Politycy uspokajają, że jest dokładnie przeciwnie. W Syrii i Iraku nasiliły się bombardowania wymierzone w dżihadystów. Do akcji przeciwko nim włączyła się Rosja, sojusznik prezydenta Asada. Mimo wielu różnic Zachód i Rosja mają jeden cel wspólny: zniszczyć Daesh, tzw. Państwo Islamskie.

Lecz nie jest pewne, że cel zostanie osiągnięty obecnymi metodami. A nawet jeśli zostanie, to nie musi to przerwać ataków w Europie i w samej Francji. Problem polega nie tylko na tym, że nawet najlepsze służby specjalne nie są w stanie wykryć wszystkich fanatyków i udaremnić ich śmiercionośne plany.

Jest jeszcze problem polityczny. Społeczeństwa zachodnie nie chcą, by państwo autoryzowało masową inwigilację obywateli, walcząc z terroryzmem. Kryzys migracyjny podkopał zaufanie do polityków głównego nurtu. We Francji i Niemczech rośnie poparcie dla antyimigranckiej i nacjonalistycznej prawicy.

Nie ma pewności, czy Marine Le Pen nie wygra wyborów prezydenckich, co dramatycznie zmieni sytuację w Unii Europejskiej i wzmocni antyeuropejskie siły także w Polsce i na Węgrzech, a cóż dopiero w Rosji putinowskiej. Siły te są zresztą już od dawna rodzajem piątej kolumny rosyjskiej w UE.

Pierwsza rocznica ataku na „Charlie Hebdo” nie nastraja więc do optymizmu. Może nie jesteśmy na samym początku drogi, ale z pewnością nie jesteśmy też u jej kresu. Na okładce specjalnego rocznicowego numeru „Charlie Hebdo” widzimy karykaturę Pana Boga z kałasznikowem na plecach. „Rok po zabójca wciąż na wolności”, głosi napis. Tyle że to nie Pan Bóg zabija, lecz ludzie w jego imieniu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama