Świat

Nie żyje Abdelhamid Abaaoud, główny organizator zamachów w Paryżu

W atakach terrorystycznych we francuskiej stolicy zginęło 129 osób, rannych zostało 352 osoby. W środę policjanci wzięli szturmem kryjówkę dżihadystów w Saint Denis.

W wyniku policyjnego szturmu, zorganizowanego w środę (18 listopada) o świcie w centrum Saint-Denis niedaleko stadionu Stade de France (północna część Paryża) i wymierzonego w kryjówki islamskich terrorystów, zginął Abdelhamid Abaaoud, 27-letni Belg, uważany za lidera grupy terrorystów odpowiedzialnych za piątkowe zamachy. Informację tę podał w środę 18 listopada nieoficjalnie „Washington Post”, a następnego dnia potwierdziła ją francuska prokuratura.

Premier Manuel Valls dziękował służbom policyjnym i wojskowym za sprawnie przeprowadzoną operację. Funkcjonariuszy oklaskiwano.

Francuski minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej: „Europa musi działać szybko i zdecydowanie. Wciąż pamiętamy o ofiarach i ich bliskich”.

Abdelhamid AbaaoudTwitterAbdelhamid Abaaoud

Tożsamość Abaaouda ustalono na podstawie odcisków palców. Ciało zidentyfikowano przy Rue de Corbillon na przedmieściach Paryża. 

Operację antyterrorystyczną przeprowadziły elitarne jednostki policji przy wsparciu sił zbrojnych (ok. setki żołnierzy) oraz helikopterów. Strzelanina trwała kilkadziesiąt minut. Molins poinformował, że oddano ok. 5 tys. strzałów. Operacja trwała 7 godzin.

Celem policyjnego ataku były dwa mieszkania, kryjówki terrorystów. W jednym z nich, według śledczych, miała przebywać grupa zamieszana w piątkowe zamachy. Wśród nich Abdelhamid Abaaoud, domniemany mózg operacji.

Podczas operacji zatrzymano pięć osób, dwie kolejne zginęły. Jedną zestrzelił policyjny snajper. Inna osoba wysadziła się w powietrze. Wbrew wcześniejszym informacjom nie była to kobieta (zidentyfikowana już jako Hasna Aitboulahcen, kuzynka Abaaouda, współorganizatorka zamachów). W piątek pojawiły się informacje, że ładunki na ciele zdetonował mężczyzna, ale jego tożsamości nie ujawniono.

Według informacji Reutersa aresztowani dżihadyści planowali atak na biznesową dzielnicę Paryża La Defense.

.Twitter.

Abdelhamid Abaaoud to 27-letni Belg marokańskiego pochodzenia. Nazywany katem ISIS, był jednym z najbardziej poszukiwanych terrorystów w Europie. Skazano go zaocznie na 20 lat więzienia, ale uciekł do Syrii. Rekrutował bojowników Państwa Islamskiego, występował w jego nagraniach.

Abaaoud pomagał rekrutować bojowników Państwa Islamskiego; zdaniem francuskich mediów zwerbował nawet swojego 13-letniego brata. W wywiadzie dla magazynu „Dabiq”, przygotowywanym i dedykowanym ISIS, informował z dumą, że snuł plany zamachów, umykając belgijskim służbom wywiadowczym. „Spędziliśmy miesiące, żeby zaplanować, jak dotrzeć do Europy. Dzięki władzy Allaha udało nam się wreszcie dotrzeć do Belgii” – mówił.

Ukończył prestiżową Saint-Pierre d’Uccle, miał opinię beztroskiego studenta. W styczniu 2014 r. udał się do Syrii, od tamtej pory przynajmniej raz przekroczył europejskie granice. „Całe życie patrzyłem, jak płynie krew muzułmanów – mówi na jednym z wideo. – Modlę się, żeby Allah połamał kręgosłupy tym, którzy są przeciw niemu, jego żołnierzom i wyznawcom. Żeby ich zniszczył”.

Europa wspólnie w walce z terroryzmem

Francja wzmaga działania na rzecz walki z terroryzmem. Jean-Yves Le Drian, francuski minister obrony narodowej, podczas spotkania Rady UE w Brukseli prosił o pomoc kraje Unii Europejskiej, powołując się na art. 42,7 traktatu lizbońskiego, którego brzmienie jest następujące:

„W przypadku gdy jakiekolwiek Państwo Członkowskie stanie się ofiarą zbrojnej agresji na jego terytorium, pozostałe Państwa Członkowskie mają w stosunku do niego obowiązek udzielenia pomocy i wsparcia przy zastosowaniu wszelkich dostępnych im środków, zgodnie z artykułem 51 Karty Narodów Zjednoczonych. Nie ma to wpływu na szczególny charakter polityki bezpieczeństwa i obrony niektórych Państw Członkowskich”.

Jak dotychczas żadne państwo UE nie powoływało się na niniejszy artykuł. Le Drian apeluje, by pomóc „albo angażując się w działania wojskowe w Syrii i Iraku, albo odciążając Francję, wspierając ją w innych operacjach”. Państwa członkowskie miałyby się zaangażować w działania militarne na Bliskim Wschodzie. 28 krajów już zadeklarowało taką gotowość.

Szef polskiego resortu obrony Antoni Macierewicz poinformował, że Polska „respektuje to stanowisko”. Relacjonował: „Wyraziłem naszą gotowość do natychmiastowych, pełnych i nieograniczonych rozmów na temat realizacji wymogów tego artykułu, podkreślając, że źródła terroryzmu, który tak straszliwie uderzył Francję, wielokrotnie także doświadczały Polskę”.

Kolejne naloty na kolebki islamskich ekstremistów

Francuskie siły lotnicze we wtorek wznowiły ataki na Rakkę, kolebkę islamskich ekstremistów w Syrii. „Po raz drugi w ciągu 24 godzin Francja przeprowadza nalot przeciw ISIS” – poinformował minister obrony narodowej Jean-Yves Le Drian.

Do Syrii poleciało 10 myśliwców wielozadaniowych Rafale oraz dziesięć samolotów bojowych Mirage 2000. Zrzuciły na Rakkę 16 bomb. „Obydwa cele zostały trafione i zniszczone jednocześnie” – zapewnia szef francuskiego MON. Akcje są przeprowadzane we współpracy z siłami amerykańskimi. Ataki zaczęły się krótko po północy w nocy z poniedziałku (16 listopada) na wtorek – podaje agencja prasowa AFP.

Do jednoczenia w walce przeciw siłom Państwa Islamskiego wzywał z Waszyngtonu sekretarz USA Ashton Carter. Stany Zjednoczone będą walczyć z ISIS, ale potrzebują sojuszników w Europie – przekonywał. Carter zabrał głos w poniedziałek wieczorem po raz pierwszy od zamachów w Paryżu. „Szukamy nowych sposobów walki z ISIS, wykorzystamy każdą okoliczność – mówił. – Ale potrzeba, żeby inni włączyli się do gry”.

Islamscy ekstremiści prowadzą specyficzny rodzaj wojny. Carter nazwał go taktyką samotnych wilków. Żeby zwalczyć ISIS – tłumaczył – trzeba inteligentnych metod.

Do koalicji przeciw ISIS wzywał w poniedziałek prezydent Francji François Hollande. Będzie w tym celu rozmawiał z prezydentem USA Barackiem Obamą i – co spotkało się z falą krytyki – z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Podczas szczytu G20 w Turcji Putin zapowiedział, że rosyjskie siły lotnicze będą wspierać Zachód w Syrii.

Stan wyjątkowy potrwa trzy miesiące. Będą zmiany w konstytucji?

François Hollande w specjalnym wystąpieniu w Pałacu Wersalskim, które miało miejsce 16 listopada, zapowiedział, że wydłuży stan wyjątkowy we Francji do trzech miesięcy. Podkreślił ponadto, że francuska konstytucja powinna uwzględniać szczególne okoliczności sytuacji kryzysowych, których ustawa zasadnicza teraz najwyraźniej nie przewiduje.

Zmiany, które Hollande proponuje, miałyby się odnosić do osób z podwójnym obywatelstwem – podejrzewanych o powiązania terrorystyczne pozbawiano by obywatelstwa francuskiego. Nowe ustawodawstwo miałoby umożliwiać służbom bezpieczeństwa dokonywanie aresztów domowych bez nakazu sądowego.

.Twitter.

Hollande zadba poza tym, by na armię i obronność przeznaczano więcej środków z budżetu. W policji ma powstać dodatkowych 5 tys. miejsc pracy. – Zapewnienie odpowiednich środków bezpieczeństwa jest istotniejsze niż zasady ustalania wydatków w ramach UE – mówił. Domagał się ponadto, by państwa Unii podjęły wspólne działania w celu dokładniejszego kontrolowania granic. – Jeśli Europa nie skontroluje swoich granic, to wrócimy do podziału na tradycyjne granice państwowe – tłumaczył. – A to by oznaczało demontaż Unii Europejskiej.

Żadni barbarzyńcy nie będą dyktować, jak chcemy żyć. A chcemy żyć pełnią – przekonywał Hollande. – Terroryzm nie zniszczy Republiki. To Republika zniszczy terroryzm.

Dwa dni po zamachu w Turcji rozpoczął się szczyt G20 z udziałem przywódców najbogatszych państw świata. Spotkanie miało pierwotnie dotyczyć spraw gospodarczych, ale zamachy we Francji te plany zweryfikowały.

Prezydent USA Barack Obama podczas szczytu stwierdził z całą stanowczością, że wobec bojowników Państwa Islamskiego nie należy podejmować działań lądowych. Zaznaczył, że to wbrew podpowiedziom strategów wojskowych. – [Państwo Islamskie] to nie jest przeciwnik wojenny w tradycyjnym rozumieniu tego słowa – mówił. – Możemy przejmować terytoria i zajmować je tak długo, jak długo będą tam stacjonować nasi żołnierze. Ale to nie rozwiązuje problemu, którym jest dynamika, sieć powiązań między islamskimi ekstremistami – dynamika, która skutkuje przemocą.

Francja bierze odwet

François Hollande ogłosił w sobotę, że zamachy w Paryżu przeprowadziła „armia terrorystów z Państwa Islamskiego, dżihadystyczną armię, i były one wymierzone we Francję oraz w wartości, których bronimy na całym świecie”. Ataki te nazwał aktem wypowiedzenia wojny, absolutnie barbarzyńskim, który został zaplanowany za granicą, ale ze wsparciem z Francji. Do zamachów przyznało się Państwo Islamskie, grożąc, że Francja pozostanie celem ich ataków.

Hollande zapowiedział, że Francja będzie „bezlitosna wobec barbarzyńców z Państwa Islamskiego” i przeprowadzi akcje odwetowe „zarówno wewnątrz kraju, jak i poza jego granicami”. Nieco później premier Manuel Valls precyzował: „Uderzymy we wroga, by go zniszczyć” – we Francji, w Europie, w Syrii.

W poniedziałek rano ostrzegł jednak przed kolejnymi zamachami, które mogą nastąpić w najbliższych dniach i tygodniach – nie tylko w kraju, ale też w innych miejscach Europy. „Będziemy musieli długo żyć z tym zagrożeniem. Trzeba się przygotować” – stwierdził w radiu RTL.

Prezydent François Hollande w bazie francuskich myśliwców bombardujących MiragePhilippe Wojazer/Reuters/ForumPrezydent François Hollande w bazie francuskich myśliwców bombardujących Mirage

Uderzenie rzeczywiście nastąpiło. W niedzielę wieczorem francuskie ministerstwo obrony poinformowało o lotniczych bombardowaniach Rakki – syryjskiego miasta będącego nieformalną stolicą dżihadystów z ISIS. Celami były centrum dowodzenia, centrum rekrutacji islamistów, magazyny amunicji oraz obozy szkoleniowe. W działaniach uczestniczy 12 francuskich samolotów, w tym 10 myśliwców. Francję wspierają siły amerykańskie.

Kolejne uderzenie – tym razem na terytorium Francji – nastąpiło w nocy z niedzieli na poniedziałek. W nocy i nad ranem policjanci i żandarmi weszli do domów w Toulouse, Grenoble, Jeumont przy granicy z Belgią oraz Bobigny na przedmieściach Paryża. Jak informują francuskie media, „doszło do wielu przeszukań i aresztowań”, w Toulouse i Grenoble znaleziono broń.

W sobotni wieczór prokuratura prowadząca śledztwa w sprawie zamachów przekazała ustalenia na temat sprawców oraz przebiegu wydarzeń z 13 listopada, prokurator François Mollins ujawnił, że na granicy francusko-belgijskiej zostały zatrzymane trzy osoby. Do tej pory śledczym udało się zidentyfikować pięciu z ośmiu zamachowców.

Ze względu na ogłoszony we Francji stan wyjątkowy policja ma prawo dokonywać nalotów bez nakazów przeszukiwania. Francuski minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve poinformował, że dokonano już ponad 160 takich nalotów – w Lile, Lyonie, Marsylii i Tuluzie – skonfiskowano 19 broni, 19 dział, 8 sztuk broni ciężkiej. 23 osoby zostały aresztowane, na ponad sto nałożono areszt domowy.

W kulisach szczytu G20 w Turcji francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius powiedział, że Francja po piątkowych wydarzeniach ma wszelkie powody (i argumenty), żeby aktywnie działać przeciw islamskim ekstremistom.

Zamachy w Paryżu – relacja z piątkowych wydarzeń

Terroryści zaatakowali w piątek. Niedługo po godz. 21 w sześciu różnych punktach Paryża jednocześnie – w pobliżu placu Republiki (na pograniczu 10., 11. i 19. dzielnicy). Sprawcy – jak ustaliła prokuratura – działali w trzech grupach, wszyscy mieli na sobie kamizelki z materiałami wybuchowymi. Strzelali z kałasznikowów do przechodniów oraz osób przebywających w restauracjach i kawiarniach. Kule dosięgły głównie tych, którzy siedzieli przy stolikach na zewnątrz. W tych miejscach zginęło ponad 30 osób. Z relacji świadków wynika, że zabójcy poruszali się samochodem, zatrzymywali na chwilę i otwierali ogień.

Okolice placu Republiki, zabici przed restauracją Le Petit CambodgePHOTOPQR/LE PARISIEN/ForumOkolice placu Republiki, zabici przed restauracją Le Petit Cambodge

Kolejnym celem był klub Bataclan w 10. dzielnicy, gdzie trwał koncert kalifornijskiej grupy Eagles of Death Metal. Sala była pełna, mogło tam się bawić nawet 1,5 tys. osób. Świadkowie twierdzą, że terroryści strzelali do tłumu z broni maszynowej niekończącymi się seriami i wznosili okrzyki „Allah Akbar” oraz „Za Syrię”. Choć większości uczestników koncertu udało się uciec (w tym członkom zespołu), w ręce napastników wpadło ponad 100 osób. Większość z nich zginęła.

Przy stadionie Stade de France eksplodowały trzy bomby. Ataki miały charakter samobójczy. Zakrawa niemal na cud, że zginęła tylko jedna osoba – 46 zostało rannych, w tym wiele ciężko. Z areny ewakuowano w trybie alarmowym prezydenta Francji François Hollande’a, który z kilkudziesięcioma tysiącami kibiców oglądał mecz Francja-Niemcy (mecz dokończono, Trójkolorowi wygrali 2:0).

Część widzów pozostała na stadionie w obawie przed kolejnymi atakami, wielu zeszło na płytę boiska. Ewakuacja rozpoczęła się dopiero po pewnym czasie, jednak piłkarze noc spędzili w szatniach. Obawy były uzasadnione, bo – według najnowszych informacji francuskich mediów – dwaj zamachowcy próbowali wejść na trybuny. Nie udało im się, bo nie mieli biletów. Gdyby plan się powiódł i doszłoby do eksplozji na trybunach, trzeci z zamachowców, który czekał w pobliżu stadionu, miałby zaatakować spanikowany tłum opuszczający arenę.

W sumie według śledczych w Paryżu zaatakowało ośmiu zamachowców, przy czym siedmiu zginęło, detonując ładunki wybuchowe, które mieli ukryte w specjalnych pasach.

Około północy z piątku na sobotę rozpoczął się szturm antyterrorystów na Bataclan, który zakończył się po kilkudziesięciu minutach. Policjanci przystąpili do akcji błyskawicznie ze względu m.in. na przekazywane przez zakładników za pośrednictwem mediów społecznościowych informacje, że napastnicy zaczęli rozstrzeliwać tych, którzy wpadli w ich pułapkę. Ci, którzy przeżyli, opowiadają, że terroryści po prostu rozstrzeliwali leżących pokotem ludzi.

Klub Bataclan przy Boulevard Voltaire w 11. dzielnicy ParyżaWikipediaKlub Bataclan przy Boulevard Voltaire w 11. dzielnicy Paryża

W wyniku szturmu w sali koncertowej zginęło czterech napastników. Trzech z nich zdetonowało bomby, które mieli na sobie, jeden terrorysta został zastrzelony. Policja nadal poszukuje osób, które zaplanowały i skoordynowały zamachy. Istnieją też obawy, że to nie koniec, że gdzieś jeszcze mogą ukrywać się inni terroryści czekający tylko na dogodny moment, by uderzyć.

Do stolicy Francji ściągnięto wojsko – 1,5 tys. żołnierzy, którzy z bronią gotową do strzału ochraniają obiekty użyteczności publicznej: kościoły, muzea, dworce kolejowe i centra handlowe. Szkoły i uniwersytety były w sobotę zamknięte – podobnie jak słynna wieża Eiffla. Mieszkańcy ustawiali się w długich kolejkach, by oddać krew rannym. Niektórzy czekali po dwie–trzy godziny.

Mimo ostrzeżeń ze strony policji paryżanie przychodzą na plac Republiki, by oddać hołd ofiarom terrorystów. W niedzielę wybuchła tam panika, prawdopodobnie - jak twierdzą niektóre media - po wybuchu petardy. Ludzie w popłochu uciekali z placu, na szczęście nikomu nic się nie stało.

Okolice BataclanChristian Hartmann/Reuters/ForumOkolice Bataclan

Tuż przed północą z piątku na sobotę głos zabrał prezydent Hollande, który w orędziu do narodu ogłosił stan wyjątkowy na całym terytorium Francji i kontrolę granic. W kraju może być zakazany ruch drogowy, wprowadzona godzina policyjna i wyłączane z użytkowania zagrożone atakami tereny. W całym regionie paryskim są przeprowadzane przeszukania. – Zmobilizujemy wszystkie siły, by zneutralizować terrorystów – zapewnił prezydent.

Dalej mówił: – To straszne przeżycie po raz kolejny na nas spadło. W tak trudnych momentach musimy być pełni współczucia i solidarności, ale musimy również wykazać się jednością i zimną krwią. Wobec terroryzmu Francja musi być silna, musi być wielka, a władze zdecydowane – i będziemy tacy. Rzeczywiście, jest się czego bać. Ale wobec tego strachu stoi naród, który potrafi się bronić i mobilizować, który po raz kolejny zwycięży w walce z terrorystami. Niech żyje Republika, niech żyje Francja.

Do Francji, w której ogłoszono trzydniową żałobę narodową, napływają kondolencje z całego świata, m.in. z Polski: od prezydenta Andrzeja Dudy, desygnowanej na premier Beaty Szydło i ustępującej premier Ewy Kopacz. W sobotę rano Kopacz przyjechała pod ambasadę Francji w Warszawie, by złożyć hołd ofiarom i zapalić znicz. Podobne gesty solidarności wykonali prezydent Duda, marszałek Sejmu Marek Kuchciński i Beata Szydło.

Znicze przed budynkiem ambasady Francji w WarszawieGrzegorz Rzeczkowski/PolitykaZnicze przed budynkiem ambasady Francji w Warszawie

„Przemoc niczego nie rozwiązuje” – napisał w specjalnym telegramie do arcybiskupa Paryża papież Franciszek. Później, w wypowiedzi dla włoskiej telewizji, dodał: „Jestem poruszony i zasmucony. Nie rozumiem tego, ale takie rzeczy, które zrobili ludzie, trudno zrozumieć (...). Jestem bardzo blisko z narodem francuskim, tak umiłowanym, jestem blisko z rodzinami ofiar i modlę się za wszystkich”.

Słowa solidarności przekazali również szef Rady Europejskiej Donald Tusk, kanclerz Angela Merkel oraz prezydent USA Barack Obama. – To jest atak na całą ludzkość oraz uniwersalne wartości, które wszystkim nam są bliskie. Jesteśmy gotowi pomagać w każdy możliwy sposób, by udzielić francuskiemu rządowi i narodowi, czego potrzeba. To jest nasz najstarszy sojusznik. Francuzi stali ze Stanami Zjednoczonymi ramię w ramię niejednokrotnie. Chcę wyraźnie powiedzieć, że my stoimy ramię w ramię z nimi w walce z terroryzmem i ekstremizmem – podkreślił Obama.

Głos zabrał także prezydent Iranu Hasan Rouhani, który nazwał zamachy „zbrodnią przeciwko ludzkości”. Zamachy potępili również liderzy bliskowschodnich ugrupowań ekstremistycznych: Hezbollahu, Hamasu oraz Islamskiego Dżihadu.

Kancelaria Premiera w barwach narodowych FrancjiGrzegorz Rzeczkowski/PolitykaKancelaria Premiera w barwach narodowych Francji

Według ekspertów ataki były bardzo dobrze zaplanowane i skoordynowane, a ich autorami mogli być wyłącznie profesjonaliści, a nie wyszkolone na Bliskim Wschodzie „samotne wilki”. Jak napisał na Twitterze były wiceminister spraw wewnętrznych i współtwórca GROM Wojciech Brochwicz, była to „sprawnie przeprowadzona operacja wojskowa”.

 

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną