Świat

Dialogi noblistki z prezydentem

Swietłana Aleksijewicz Swietłana Aleksijewicz Marek Lasyk / Reporter

Wydawało się, że literacki Nobel dla Swietłany Aleksijewicz, niewydawanej w rodzimej Białorusi, odmieni jej los. Prezydent Alaksandr Łukaszenka bardzo ciepło pogratulował pisarce nagrody, padła również sugestia, że jej książki trafią na listę szkolnych lektur. Ale miodowy miesiąc szybko się skończył, kiedy Aleksijewicz skrytykowała niedawne wybory prezydenckie, mówiąc, że o wyniku w jej kraju decyduje – zgodnie z powiedzeniem Stalina – nie to, kto wybiera, lecz kto liczy głosy. Nazwała system „aksamitną dyktaturą”: wprawdzie prezydent zwolnił z więzienia część opozycjonistów, lecz władze nadal oszukują naród, wtłaczając w głowy ideologię. „Stalin jest u nas bardziej żywy niż wszyscy żyjący” – podsumowała. Na domiar złego, ta wypowiedź padła podczas pobytu pisarki w Berlinie. Riposta Łukaszenki była ostra. Prezydent nie wymienił wprawdzie Aleksijewicz z nazwiska, ale wątpliwości nie pozostawił, mówiąc o „naszych niektórych twórcach, a nawet laureatach Nagrody Nobla, którzy nie zdążyli jeszcze jej odebrać, a już postarali się wylać wiadro pomyj na swój kraj”. Noblistka natychmiast odparowała, że nigdy nie krytykowała białoruskiego narodu, a jedynie polityczne decyzje Łukaszenki. „Ludzie czekają na zmiany, a nie na małą kuchenną skwarkę, za jaką można uznać stosunki prezydenta z inteligencją, a szczególnie ze mną” – powiedziała. Łukaszenka na razie milczy. O włączeniu książek Aleksijewicz do zbioru lektur szkolnych też głucho.

Polityka 45.2015 (3034) z dnia 03.11.2015; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 7
Reklama