Świat

Czy prezydent Czeczenii może zagrozić Putinowi?

Kadyrow jawi się nie tylko jako udzielny władca Czeczenii, ale wręcz jeden z rozgrywających na rosyjskiej scenie politycznej. Kadyrow jawi się nie tylko jako udzielny władca Czeczenii, ale wręcz jeden z rozgrywających na rosyjskiej scenie politycznej. Yelena Afonina/TASS / Forum
Kontrowersyjne działania Ramzana Kadyrowa mogą sugerować, że jest na tyle silny, iż wymyka się Moskwie spod kontroli, a nawet może rzucić jej w przyszłości otwarte wyzwanie – czy tak rzeczywiście jest?
Okładka najnowszego numeru Nowej Europy Wschodniejmateriały prasowe Okładka najnowszego numeru Nowej Europy Wschodniej

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia »

Od kilku lat nie ma tygodnia, aby w rosyjskim życiu politycznym nie pojawiał się Ramzan Kadyrow. Z pozoru nie powinno to dziwić: Czeczenia, mimo niewielkich rozmiarów i liczby ludności, jest co najmniej od dwudziestu lat stale obecna w rosyjskiej przestrzeni politycznej i medialnej. Zmienił się jednak charakter tej obecności. Jeszcze kilka lat temu symbolem republiki był Szamil Basajew, a 80 procent wiadomości dotyczyło terroryzmu, wojującego islamu i separatyzmu. Obecnie jest inaczej. O Czeczenii rosyjskie media mówią niemal wyłącznie pozytywnie: wojna się zakończyła, Grozny odbudowany, republika rozwija się, choć idzie trochę inną drogą niż reszta Rosji (szczególnie w wymiarze cywilizacyjno-kulturowym). Mówiący łamanym rosyjskim i niezawracający sobie głowy polityczną poprawnością Kadyrow jawi się nie tylko jako udzielny władca Czeczenii, ale wręcz jeden z rozgrywających na rosyjskiej scenie politycznej.

Ramzan I Zuchwały

Ramzan wojownik, pogromca terrorystów i separatystów, „banderowców” i liberałów, obrońca islamu i prezydenta Putina, rosyjski i jednocześnie czeczeński patriota, Ramzan celebryta, Ramzan sportowiec… Nie obawia się ani kryjących się po lasach i górach bojowników, ani zgrzytających na jego widok zębami rosyjskich wojskowych. Wymieniany jednym tchem obok „siłowików” jako jedna z najbardziej wpływowych sił na rosyjskiej scenie politycznej, przez niektóre media typowany wręcz na przyszłego premiera bądź innego wysokiego urzędnika federalnego… Wizerunek czeczeńskiego przywódcy nie jest jedynie wytworem jego własnego PR-u i efektem propagandy rosyjskich mediów. Kadyrow ma rzeczywiście mocne podstawy, aby czuć się silnym politykiem, w czym nie może się z nim równać żaden z przywódców regionalnych w Rosji (nawet bogatego w ropę i generującego istotną część dochodów do rosyjskiego budżetu Tatarstanu). Ramzan ma własną bazę, zaplecze oraz armię gotową wypełnić każdy jego rozkaz. Bazą Kadyrowa, jego legowiskiem jest zamieniona w obóz pod specjalnym nadzorem Czeczenia, gdzie nic nie ma prawa dziać się bez wiedzy i zgody prezydenta, całkowicie kontrolującego życie społeczne, polityczne, religijne i ekonomiczne republiki. Armię stanowią tysiące funkcjonariuszy rozmaitych formacji zbrojnych, formalnie podporządkowanych strukturom federalnym, w rzeczywistości zaś podległych wyłącznie Kadyrowowi. Większość tych noszących rosyjskiego orła na ramieniu i odpowiadających dowódcy podczas musztry słowami „Allahu Akbar!” zamiast przepisowego „Ura!” brodaczy jeszcze kilka lat temu biegała po czeczeńskich górach i strzelała zza węgła w „ruskich kafirów” (niewiernych). W wyniku przeprowadzanych w Czeczenii amnestii porzucili mało perspektywiczny dżihad na rzecz służby w formacjach Kadyrowa.

Okopany we własnej bazie, do której spraw nie ma prawa wtrącać się nikt z zewnątrz, ochraniany przez uzbrojone po zęby i zaprawione w bojach formacje, Kadyrow wypuszcza swoich siepaczy na wrogie terytorium. Czytaj: pozostałe podmioty Federacji Rosyjskiej oraz inne państwa, gdzie nie są związani prawami, które w Czeczenii przynajmniej w minimalnym stopniu ograniczają ich samowolę – czeczeńskimi adatami (prawami zwyczajowymi) i szariatem (mówienie o rosyjskim prawodawstwie byłoby w tym miejscu niepoważne). A wszędzie indziej? Hulaj dusza, piekła nie ma! Jedynym prawem jest rozkaz Ramzana, dla którego z kolei liczą się wyłącznie słowa jego ojca chrzestnego – prezydenta Putina, którego określa zwykle mianem „głównodowodzącego”. Czeczeni Kadyrowa zaprowadzają więc swoje porządki w Donbasie, bezkarnie likwidują przeciwników lub krytyków czeczeńskiego lidera pod murami Kremla, ściągają haracze z czeczeńskich przedsiębiorców, a wieczorami hulają w moskiewskich burdelach i kasynach, a od czasu do czasu tańczą lezginkę na placu Czerwonym. Coraz szersze kręgi w Rosji (a być może również poza jej granicami) zatacza legalny i nielegalny czeczeński biznes, między innymi przy pomocy kontrolowanej przez Kadyrowa (i nikogo innego poza nim, łącznie z rosyjskim fiskusem) Fundacji im. Achmada Kadyrowa, która inwestuje w najprzeróżniejsze gałęzie gospodarki (między innymi budownictwo).

Ramzan nie zapomina także o innym, niezwykle istotnym elemencie budowania własnej pozycji politycznej: regularnym demonstrowaniu siły, własnych możliwości i determinacji. W grudniu 2014 roku zebrał na przykład na groznieńskim stadionie od dziesięciu do dwudziestu tysięcy uzbrojonych po zęby czeczeńskich funkcjonariuszy, którzy… złożyli przysięgę wierności Władimirowi Putinowi (oprócz tego, że pokazali się jako poważna siła militarna, co było głównym celem Kadyrowa). Miesiąc później zorganizował gigantyczną demonstrację w Groznym pod hasłami „obrony proroka Mahometa” (zgromadziła ona co najmniej trzysta tysięcy osób), która odbyła się w związku z zamachem na redakcję „Charlie Hebdo” (demonstranci nie potępili rzecz jasna zamachowców, tylko Zachód, który „poniża” muzułmanów i prowokuje konflikt cywilizacji).

Jeszcze bardziej konfrontacyjny charakter nosiła reakcja Kadyrowa na areszt funkcjonariuszy czeczeńskiego batalionu Północ, których oskarżono o zorganizowanie zamachu na Borysa Niemcowa (27 lutego 2015 roku). Kadyrow określił głównego podejrzanego, Zaura Dadajewa, mianem bohatera, rosyjskiego patrioty i człowieka głęboko wierzącego. Kilka tygodni później rozkazał otwierać ogień bez uprzedzenia do funkcjonariuszy struktur siłowych spoza Czeczenii, jeśli ci bez zgody władz w Groznym podejmą działania operacyjne na terytorium republiki (była to reakcja na operację specjalną policjantów ze Stawropola, którzy zastrzelili w Groznym poszukiwanego listem gończym Czeczena). Przykładem demonstracyjnego łamania prawa rosyjskiego było natomiast „pobłogosławienie” przez Kadyrowa ślubu siedemnastoletniej dziewczyny z czterdziestosiedmioletnim szefem policji z miejscowości Nożaj-jurt Nażudem Guczigowem (sprawa stała się głośna w Rosji), mimo że był on jednoznaczny z trzykrotnym złamaniem prawa (dziewczyna była nieletnia, została zmuszona do małżeństwa, zaś Guczigow był żonaty). Demonstracji siły i otwartego ignorowania federalnych urzędów i praw Kadyrow nie zapomina jednak przeplatać patetycznymi hołdami wierności Putinowi, za którego – jak się niedawno wyraził – gotów jest oddać życie.

Bezprecedensowa aktywność Ramzana budzi coraz ostrzejszą krytykę, przede wszystkim ze strony struktur siłowych, na których Kadyrow działa jak płachta na byka, oraz rosyjskich elit, zarówno rządzących, jak i opozycyjnych. Podważając lojalność Kadyrowa wobec Moskwy, ostrzegają, że w niedalekiej przyszłości może stać się on nowym wcieleniem Dżochara Dudajewa i reaktywować hasła niepodległościowe. Nie kwestionując realnych wyzwań wewnętrznych (w tym o charakterze kryminalnym), wydaje się, że straszenie buntem Kadyrowa należy wpisywać raczej w logikę konfl iktu tego ostatniego z „siłowikami” i (otwartej bądź zawoalowanej) krytyki reżimu Putina i jego polityki pod adresem Czeczenii niż rzeczywistych zagrożeń dla integralności terytorialnej Rosji.

Wasal i kolaboracjonista

Aby opisać współczesną czeczeńską (a do pewnego stopnia także rosyjską) rzeczywistość, zrozumieć fenomen Kadyrowa, a także realnie ocenić cele i możliwości tego ostatniego, należy odrzucić pojęcia i mechanizmy rządzące współczesnym państwem demokratycznym, takie jak: konstytucja, prawo, wybory, reprezentacja, i przyjąć logikę feudalną. Nie można również zapominać o komponencie kryminalno-mafijnym obecnym zarówno w schematach rządzących polityczno-ekonomicznym życiem Czeczenii i Rosji, jak i postrzegania świata przez rosyjskie elity władzy oraz samego Kadyrowa.

U źródeł obecnego czeczeńskiego reżimu i charakteru relacji między Moskwą i Groznym leży nieformalny pakt zawarty na początku II wojny czeczeńskiej (1999/2000) między ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem oraz Achmatem Kadyrowem (ojcem Ramzana), który sprawował wówczas funkcję separatystycznego muftiego Czeczenii. Jego przedmiotem był obustronnie korzystny układ pod tytułem „władza i pieniądze za spokój”. Putin zagwarantował Kadyrowowi władzę w Czeczenii, wolną rękę na zarządzanie republiką oraz stabilne finansowanie w zamian za zapewnienie pokoju przy użyciu dowolnych metod. Wbrew woli rosyjskich struktur siłowych, przeciwnych wchodzeniu w układy z Czeczenami i opowiadających się za kontynuowaniem polityki okupacyjnej, Putin przekazał de facto Czeczenię Kadyrowowi w charakterze lenna (po uprzednim zerwaniu muftiego ze zwolennikami niepodległości). Pakt stanął pod znakiem zapytania w maju 2004 roku, kiedy to Achmat Kadyrow (który był już wówczas prezydentem Czeczenii) zginął w zamachu na stadionie w Groznym, zorganizowanym prawdopodobnie nie przez bojowników, lecz rosyjskich „siłowików”. Putin jednak nie poddał się szantażowi. Jeszcze tego samego dnia przyjął zapłakanego i ubranego w dres Ramzana na Kremlu, aby w świetle kamer potwierdzić wierność przyjętym kilka lat wcześniej zobowiązaniom i politycznie „usynowić” młodego Kadyrowa. Ryzykował wiele, Ramzan Achmatowicz, który tamtego dnia stał się Ramzanem Władimirowiczem, nie zawiódł go jednak. Nie tylko pozostał wierny przyjętym zobowiązaniom, ale przerósł swego ojca we wszystkim: politycznych intrygach, konsekwencji, okrucieństwie oraz ślepej wierności Putinowi.

Zdefiniowanie Kadyrowa jako wasala Putina nie wystarcza do zrozumienia jego rzeczywistej pozycji politycznej. Równie istotna jest jego percepcja społeczna. Zmęczeni wieloletnią katastrofalną w skutkach wojną Czeczeni nie buntują się przeciwko władzy Kadyrowa, który gwarantuje im minimalne bezpieczeństwo i podstawowe warunki dla utrzymania rodziny. Doceniają też zapewne fakt, że republika rzeczywiście podźwignęła się z ruin, a Grozny (przynajmniej jego centrum) wygląda dziś jak metropolia. Części z nich, przede wszystkim ludziom młodym, imponuje zapewne postawą szanującego islam i czeczeńskie tradycje, propagującego sport dżygita. Ci zresztą, w których głowach tlił się jakikolwiek bunt, albo wyemigrowali (głównie do Europy i na Bliski Wschód), albo zamilkli, albo zostali skutecznie i – w większości przypadków na zawsze – uciszeni. Nieliczne niedobitki ukrywają się w niedostępnych górach, licząc (prawdopodobnie nadaremnie) na wsparcie ze strony Państwa Islamskiego, któremu w akcie rozpaczy niedawno się podporządkowali.

Brak opozycji politycznej i społecznej wobec rządów Kadyrowa nie oznacza jednak, że można go uznać za cieszącego się szacunkiem i poparciem lidera narodu. Na Ramzanie ciążą dwa niezmywalne piętna: zdrady własnego narodu i bratobójczo przelanej krwi. Nie można wykluczyć, że zawierając pakt z Putinem, Achmat Kadyrow kierował się pobudkami patriotycznymi – mógł uznać, że opór przeciwko Rosjanom jest bezcelowy i przyniesie jedynie kolejne ofiary, a sojusz z Moskwą jest potrzebny, aby pokonać wroga wewnętrznego – rosnących w latach 1996-1999 w siłę zwolenników przekształcenia Czeczenii w państwo islamskie (zwanych w Rosji „wahabitami”). Być może swoiście pojmowanym patriotyzmem kieruje się również Ramzan – jest czeczeńskim Wallenrodem i czeka na odpowiedni moment, aby ponownie wysunąć hasła niepodległościowe, a tymczasem buduje podstawy czeczeńskiego państwa. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj zdradzili własny naród i najważniejsze dla Czeczenów wartości: walkę o wolność przeciwko Rosji, za którą życie oddało tylu ludzi, oraz egalitaryzm, który od wieków stanowił podstawę relacji w czeczeńskim społeczeństwie, a którego stworzona przez Kadyrowa dyktatura jest zaprzeczeniem. W społeczeństwie, gdzie obowiązek zemsty rodowej jest wciąż silnie kultywowany, znacznie większą wagę ma jednak krew. A tej Ramzan i jego ludzie przelali niemało. W warunkach panującego w Czeczenii terroru krewni tysięcy ofi ar muszą czekać na odpowiedni moment. Mieszkańcy Kaukazu są jednak cierpliwi i pamiętliwi…

Wasalność i kolaboracjonizm Kadyrowa stawiają jego postać i działania w zupełnie innym świetle: obawiający się zemsty ze strony własnego narodu zdrajca nie może wypowiedzieć posłuszeństwa swojemu seniorowi, który jest źródłem jego władzy i który zapewnia mu stabilne finansowanie. Jak zatem należy interpretować zuchwałe działania czeczeńskiego przywódcy? Bezsprzecznie są one po części podyktowane wybujałymi ambicjami. Próbuje również, rzecz jasna, na ile może sobie pozwolić, zawsze wycofując się, gdy dostanie sygnał z Kremla (jak w przypadku zganionych przez Moskwę prób przeprowadzania operacji antyterrorystycznych w Inguszetii i Dagestanie). Kadyrow zdaje sobie jednak sprawę, że nie może być kimś więcej niż prezydentem własnej republiki. Ani moskiewskie, ani regionalne elity nie zaakceptowałyby jego awansu, który zresztą mógłby być jedynie „kopniakiem do góry” (bez zaplecza w postaci Czeczenii i własnych oddziałów zbrojnych pod ręką Ramzan nic nie znaczy). Jego akcje i wypowiedzi – na pierwszy rzut oka stanowiące wyzwanie dla Kremla i w najwyższym stopniu drażniące „siłowików” – w większości nie są niczym innym niż składaniem hołdu lennego własnemu zwierzchnikowi oraz demonstracją siły. Adresatem tej ostatniej jest zarówno Putin (Kadyrow udowadnia mu, że jest potrzebny i niezastąpiony), inne organy władzy rosyjskiej i nieformalne grupy wpływu (żeby nie próbowały knuć intryg przeciwko niemu) i czeczeńskie społeczeństwo (żeby utwierdzać je w przekonaniu, kto w Czeczenii rządzi).

Mimo ostentacyjnej niezależności i zuchwałości Kadyrow jest organicznie związany z Moskwą. Wypowiedzenie jej posłuszeństwa lub poważny kryzys polityczny w Rosji, którego skutkiem byłoby osłabnięcie rosyjskiej kontroli nad Kaukazem, byłoby równoznaczne z wyrokiem śmierci nie tylko na Kadyrowa, ale wielu członków jego klanu osobiście odpowiedzialnych za krwawe represje. Dzień po hipotetycznym upadku reżimu Putina Ramzan, wraz z niejednym swoim krewniakiem, zawisłby więc niechybnie na najbliższym drzewie, o ile nie zdążyłby rejterować do Moskwy bądź za granicę.

Ramzan jest dla Kremla pewną niedogodnością: musi tolerować jego wybryki, łagodzić konflikty z „siłowikami”, przymykać oko na przekręty fi nansowe, których się dopuszcza. Problemem natury systemowej jest również fakt, że trudno go usunąć, bo nie ma go kim zastąpić. Niemniej jednak Putin ma wciąż z Ramzana więcej korzyści niż kłopotów. Nie tylko spacyfikował i odbudował Czeczenię oraz sprawił, że przeciętny Rosjanin zapomniał o czeczeńskim separatyzmie. Nim i jego mało sympatycznymi „brodaczami” można z powodzeniem straszyć rzeczywistych i potencjalnych przeciwników: opozycję, działaczy społecznych, Ukraińców, Gruzinów, może nawet własne otoczenie. Donbas i liczne zabójstwa polityczne (w tym Borysa Niemcowa, Anny Politkowskiej i innych), za którymi stoją prawdopodobnie ludzie Kadyrowa, są tego nad wyraz dobitnym przykładem.

Róg Maschadowa i Dudajewa

Czy to koniec historii w Czeczenii? Bardzo wątpliwe. Dyktatury zwykle kończą się gwałtownie i marnie dla samych dyktatorów, w szczególności gdy były krwawe i stworzone wbrew woli i tradycji danego narodu. Kadyrow ma niewielkie szanse na wejście do panteonu czeczeńskich bohaterów narodowych. Odejście (lub odsunięcie od władzy) Putina bądź poważne wewnętrzne turbulencje w Rosji (ekonomiczne czy też polityczne), które są w najbliższych latach prawdopodobne, będą oznaczały krach jego reżimu. Prędzej czy później na powierzchnię wypłynie również idea czeczeńskiej niepodległości (niewykluczone, że w wariancie radykalnie islamskim), dla której w dłuższej perspektywie nie ma alternatywy: Czeczeni zbyt dużo wycierpieli, a idea stworzenia niezależnego od Rosji państwa jest wśród nich zbyt silnie zakorzeniona. Młodzi mieszkańcy Groznego będą się więc kiedyś prawdopodobnie umawiać na rogu ulic Maschadowa i Dudajewa, z całą pewnością jednak nie Kadyrowa i Putina…

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia

 *

Maciej Falkowski jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich. Stale współpracuje z „Nową Europą Wschodnią”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną