Świat

Bałkańskie mrówki

Przez Bałkany do raju

Odpoczynek na trawniku w pobliżu stacji kolejowej w Belgradzie. Odpoczynek na trawniku w pobliżu stacji kolejowej w Belgradzie. Marko Djurica/Reuters / Forum
Kiedyś płynęły tędy tylko narkotyki. Teraz idą tysiące imigrantów. Macedonia i Serbia są bezsilne. Węgrzy chcą budować mur. Bruksela nie wie, co robić.
Serbia – grupa uciekinierów z Syrii w drodze ku granicy węgierskiej.Andrej Isaković/AFP/East News Serbia – grupa uciekinierów z Syrii w drodze ku granicy węgierskiej.

Poznać ich można po stopach. Opuchnięte palce, czasem zasiniałe paznokcie, cieknące rany po pęcherzach i otarciach. Na taką stopę nie wzujesz żadnego buta, chodzą w klapkach, w japonkach. W aptece na rogu ulicy Nemanjina, niedaleko dworca kolejowego i autobusowego w Belgradzie, kupują opatrunki i leki. Farmaceutka mówi, że obsługuje kilkadziesiąt takich osób dziennie.

Ammar, mężczyzna po trzydziestce, z zadbanym zarostem, opowiada, że uciekł z Syrii. Przed wojną, bombami, przed dżihadystami. Mówi, że kiedyś miał niewielki sklep. Teraz tylko chce ocalić życie swoje i najbliższych. Jest w drodze od miesiąca. Przez Turcję dotarł do Grecji, pieszo, gdy nie było innej możliwości. W Grecji płatny przerzut imigrantów przez granice opanowali Azjaci. Wygląda to tak: kiedy podjeżdża tir i zatrzymuje się przed szlabanem, trzeba zwolnić zabezpieczenie plandeki, podskoczyć i wślizgnąć się do środka. To droga tylko dla mężczyzn, kobiety sobie nie poradzą, nikt nie będzie ryzykował wpadki. Można się też zaczepić pod ciężarówką, ale to ryzykowne. Ammara kierowcy cztery razy pogonili, wskoczył dopiero do piątej ciężarówki. Wyskoczył przed macedońską granicą, pod Ewzonoi, kiedy tir zatrzymał się w kolejce przed przejściem. Skąd wiedział, że tak należy? Jak człowiek wędruje tyle czasu, to ma nosa, wycwani się i wie.

Była ich na macedońskiej granicy cała grupa, dwunastu Syryjczyków. Znów zapłacili przewodnikowi i poszli przez góry, bocznymi drogami, stawki: od tysiąca do dwóch tysięcy euro, w zależności od dnia, popytu i liczby patroli, jakie trzeba ominąć. Za przewodnika do samego Budapesztu płaci się jeszcze więcej. Potem trzeba sobie radzić. Ryzyko jest oczywiste, ostatnio przewodnik porzucił całą grupę na węgierskiej drodze, kilkadziesiąt osób w zamkniętej ciężarówce mogło się udusić w upale.

Polityka 28.2015 (3017) z dnia 07.07.2015; Na własne oczy; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Bałkańskie mrówki"
Reklama