Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Kafka w worku

Historia sporu o spuściznę Franza Kafki w Izraelu

Franz Kafka Franz Kafka Wikipedia
Rękopisy Franza Kafki, w tym również dzieła, które kazał spalić, jego przyjaciel wywiózł przed wojną do Palestyny. Na wiele lat trafiły do starego dębowego biurka. Teraz w Izraelu wybuchł spór, kto i kiedy je odzyska.

Tajemnica spuścizny literackiej Kafki wciąż jeszcze spoczywa w starym biurku w mieszkaniu na parterze przy ul. Spinozy w Tel Awiwie. Przez dziesiątki lat tylko Esther Hoffe, która zmarła w ubiegłym roku w wieku 101 lat, posiadała klucz do owego biurka i do zagadki fascynującej historyków i literaturoznawców w Izraelu i na świecie. Dzisiaj nikt oprócz jej córki Hawy nie wie, co naprawdę zawierają teczki z rękopisami Kafki i z dziennikami jego serdecznego przyjaciela z lat młodości, eseisty, poety i krytyka muzycznego Maksa Broda. Zaś Hawa Hoffe milczy, nie rozmawia z obcymi, nie odbiera telefonów, nie utrzymuje żadnych stosunków towarzyskich z sąsiadami, którzy przed dwoma laty sprowadzili jej na głowę inspektorów miejskich. Nie w sprawie rękopisów, ale z powodu sfory jej psów i kotów, które zanieczyszczały ogród i zakłócały spokój otoczeniu.

Zwierząt już nie ma, ale niektóre szczegóły testamentu pani Esther Hoffe, opublikowane po raz pierwszy przez telawiwski dziennik „Ha’aretz”, wywołały znacznie większe zainteresowanie aniżeli jej ulubione czworonogi. Wiekowa dama, najpierw sekretarka, a po śmierci żony towarzyszka życia Maksa Broda, zapisała wszystko, co posiadała, swoim dwóm córkom. Starsza, 76-letnia Hawa, wzięła sprawy w swoje ręce. Doświadczenie nauczyło ją, że nie chodzi tylko o wartość intelektualną spadku, ale także o jego wartość materialną. W annałach domu aukcyjnego Sotheby’s w Londynie z łatwością można odnaleźć notatkę, iż w 1988 r. Esther Hoffe sprzedała manuskrypt „Procesu” Kafki za równy milion funtów szterlingów. Była to najwyższa suma, jaką osiągnięto kiedykolwiek za rękopis współczesnego pisarza. Niezidentyfikowany nabywca przekazał go nieodpłatnie największemu prywatnemu archiwum literatury niemieckiej w Marbach koło Stuttgartu. W archiwum tym dostępne są już od dawna niektóre listy Kafki do Mileny oraz słynny list autora do ojca.

Dyrektor archiwum państwowego dr Jehoszua Freundlich obawia się, że rękopisy spisane przed niemal stu laty na zwykłym papierze, przechowywane w prymitywnych warunkach prywatnego mieszkania, niszczeją w wilgotnym izraelskim klimacie. – Za jakiś czas mogą już być nieczytelne – powiada.

Cenne rękopisy jednego z największych pisarzy dwudziestego stulecia powinny znaleźć się w jerozolimskiej bibliotece narodowej w zbiorze 400 cennych współczesnych manuskryptów – m.in. Alberta Einsteina, twórcy teorii względności, i Arnolda Zweiga, pisarza i pacyfisty, który wraz z Romainem Rollandem już w latach 30. ubiegłego stulecia propagował zjednoczenie Europy – uważa dr Freundlich.

Najistotniejszym argumentem Freundlicha jest żydowskie pochodzenie Kafki. – Dzieła wielkich Żydów, skoro już znajdują się w Izraelu, a w dodatku stanowią wyraz judaistycznego mistycyzmu, nie powinny opuścić granic kraju – twierdzi. Ale Franz Kafka urodził się w Pradze, posiadał najpierw obywatelstwo austro-węgierskie, a następnie czechosłowackie, pisał wyłącznie po niemiecku i nigdy nie identyfikował się poważnie z ruchem syjonistycznym. Wprawdzie w niektórych z 513 listów i pocztówek, które wysłał do swojej narzeczonej Felicji Bauer, wychwalał entuzjastycznie żydowskie dążenia narodowe, a innej ukochanej, Dorze Diamant, proponował nawet wspólne życie w Palestynie – w rzeczywistości jednak nigdy nie przystąpił do jakiejkolwiek organizacji syjonistycznej i nigdy nie uczestniczył w żadnym z licznych wówczas wieców syjonistycznych. Stąd uzasadnione roszczenia licznych archiwów europejskich, m.in. niemieckiego archiwum w Marbach.

Jehoszua Freundlich wysłał ostatnio do dyrektora tego archiwum, profesora Ulricha Rauffa, oficjalne pismo ostrzegające, iż „ustawa zabrania wywozu wszelkich materiałów istotnych dla kultury i historii narodu żydowskiego bez mojej wyraźnej akceptacji”. Prof. Rauff pospieszył zapewnić, iż nie ma zamiaru naruszać ustawodawstwa izraelskiego, podkreślając równocześnie, iż „zbiory znajdujące się w posiadaniu pani Hoffe stanowią własność prywatną i żadne prawo nie może nas powstrzymać od ich nabycia i wystawienia na użytek publiczny”.

Racja stoi po stronie prof. Rauffa: ustawa o materiałach archiwalnych nie zakazuje wywozu zbiorów prywatnych, zaś jedynymi właścicielami tajemniczej spuścizny są siostry Hawa i Ruth Hoffe. Podobną opinię ma prof. Szimon Sandbank, najpoważniejszy izraelski kafkolog i tłumacz (na hebrajski) „Zamku”, „Opisu walki” i kilku nowel. „Izrael nie jest dostatecznie centralnym tematem w twórczości Kafki, aby domagać się, by to, co pozostało ze spadku po nim, zachowane było w kraju” – powiedział redaktorowi z dziennika „Ha’aretz”. Warto wspomnieć, że w 1961 r. Max Brod, na prośbę europejskich krewnych Franza Kafki, przekazał część rękopisów pisarza nieodpłatnie głównej bibliotece Uniwersytetu Oksfordzkiego.

Max Brod, o rok starszy od Franza Kafki, był najserdeczniejszym przyjacielem pisarza. Razem uczestniczyli w dyskusjach praskich intelektualistów i razem odwiedzali burdele w stolicy Czechosłowacji. Brod był jedyną osobą posiadającą dostęp do starannie ukrywanego zbioru książek pornograficznych Kafki. W 1924 r., w Wiedniu, umierający na gruźlicę pisarz powierzył mu zbiór listów, notatek i rękopisów niepublikowanych nigdy książek i nowel, polecając spalić każdy świstek zapisanego papieru. Max Brod nigdy nie przytknął płonącej zapałki do manuskryptów. Sprzeniewierzając się ostatniej woli Kafki spowodował, iż dzieła pisarza wzbogaciły skarbnicę literatury światowej.

Pod koniec września 1938 r. Max Brod, przeczuwając katastrofę, zaczął się starać o rodzinną wizę imigracyjną do Palestyny. W przeciwieństwie do Kafki, Brod – współzałożyciel Federacji Żydów Czeskich – był duchowo i organizacyjnie związany z ruchem syjonistycznym.

Władze brytyjskie skąpo wydzielały tzw. certyfikaty. Dla tysięcy Żydów, którzy pragnęli uciec z Pragi przed spodziewanym najazdem Wehrmachtu, przyznały ich zaledwie dziesięć. Brodowi, wówczas krytykowi muzycznemu i literackiemu niemieckojęzycznego dziennika „Prager Tagblatt”, udało się nabyć jeden z nich. W marcu 1939 r., gdy pronazistowska Słowacja ogłaszała niepodległość, Brod z żoną wsiadali w rumuńskim porcie Konstanca na pokład statku odpływającego do Hajfy. W jego bagażu znajdowały się dwa ciężkie kufry wypełnione rękopisami, które, w myśl życzenia ich autora, już piętnaście lat wcześniej powinny były zamienić się w garstkę popiołu.

Brod nabył wygodne mieszkanie w Tel Awiwie, został doradcą muzycznym i literackim Teatru Narodowego Habima, a przede wszystkim kontynuował własną działalność pisarską. Do stukania na maszynie i innych prac technicznych zaangażował zamężną wówczas Esther Hoffe, młodą i urodziwą stewardesę, biegle władającą niemieckim. Wkrótce po przedwczesnej śmierci żony Esther została jego kochanką.

Już podczas drugiej wojny światowej Brod zaczął wydawać nigdy niepublikowane dzieła Franza Kafki, m.in. „Proces”, „Zamek”, „Ameryka”, „Listy do Mileny”, „Listy do Felicji” i „Dzienniki, czyli prace intymne”. Gdy trzy siostry Franza Kafki umierały w komorach gazowych w Auschwitz, nazwisko pisarza wchodziło do panteonu wielkiej literatury w Anglii i w Stanach Zjednoczonych.

W październiku 1956 r., po wybuchu wojny sueskiej, Brod postanowił zabezpieczyć część posiadanych rękopisów, deponując je w jednym ze szwajcarskich banków. Nie wiadomo, czy depozyt ten stanowi część spadku zapisanego w 1964 r. sekretarce kochance. Wiadomo natomiast, że Hawa Hoffe usiłowała wywieźć z Izraela kilka rękopisów Kafki. Ostrzeżony w porę poprzednik Jehoszuy Freundlicha spowodował rewizję jej bagażu na lotnisku tuż przed odlotem do Europy.

Obowiązujące wówczas prawo zezwalało na wywóz cennych historycznie dokumentów jedynie po sporządzeniu fotokopii na użytek archiwum państwowego. W walizce Hawy celnicy znaleźli plik listów Kafki oraz dziennik podróży z początku XX stulecia. Przestraszona pani Hoffe zgodziła się wówczas, po raz pierwszy, na skatalogowanie spuścizny literackiej Kafki i Maksa Broda. Pracownicy archiwum twierdzą, że w istocie umożliwiła im wgląd w nieznaczną część posiadanego zbioru.

Również znawcy przedmiotu w Europie i w USA są przekonani, że część cennych rękopisów obu pisarzy nigdy nie ujrzała światła dziennego. M.in. niemiecki autor kilku książek o Kafce Klaus Wagenbach twierdzi, że w Tel Awiwie na pewno znajdują się nie tylko manuskrypty, ale także ołówkiem kreślone rysunki z okresu, gdy Kafka studiował prawo. Będąc bliskim przyjacielem Maksa Broda, odwiedził go w 1950 r. i miał okazję obejrzeć cenne depozyty. Obecnie złożył Hawie Hoffe ofertę ich nabycia. W wywiadzie udzielonym ostatnio „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Wagenbach oświadczył, że nawet wówczas Brod pokazał mu posiadane materiały w ścisłej tajemnicy przed sekretarką i towarzyszką życia. Jego zdaniem, już wtedy sukcesywna wyprzedaż spuścizny literackiej Franza Kafki zapewniała dostatni byt Esther Hoffe i jej córkom.

W pogoni za sensacją zjechali teraz do Tel Awiwu reporterzy kilku wielkich gazet europejskich i amerykańskich, a paparazzi czyhają na okazję sfotografowania bohaterki literackiej afery. Jak dotychczas bez powodzenia, bo Hawa Hoffe nie wysuwa nosa za drzwi swojego mieszkania. Tak więc wciąż jeszcze pozostaje tajemnicą, co naprawdę kryje się w małym mieszkaniu przy ul. Spinozy – i co z tego, co zostało zewidencjonowane przez izraelskich archiwistów, sprzedała już kolekcjonerom lub zagranicznym archiwom, łasym na każdy strzęp papieru zapisanego piórem Kafki.

Hawa Hoffe oznajmiła, iż ostateczną decyzję podejmie za kilka miesięcy. Może zechce sprzedać posiadane dokumenty, a może ofiaruje je państwu. Ale nawet darowizna nie będzie sprawą prostą. Siostry Hoffe zaplątane są w trudne do rozwiązania spory finansowe. Prawa wydawnicze do dzieł Kafki w języku hebrajskim posiada izraelskie wydawnictwo Shoken. W 1980 r. niemieckie wydawnictwo Artemis&Winkler wypłaciło Esther Hoffe pięciocyfrową zaliczkę za dzienniki Maksa Broda. Brod nie stronił od intymnych stosunków z licznymi kobietami w Izraelu; siłą rzeczy Esther nie była zainteresowana ich publikacją. Zamiast przesłać rękopis do Niemiec, przechowywała go w swoim sejfie bankowym w Tel Awiwie. Nikt nie wie, czy znajduje się tam do dnia dzisiejszego i w jakim jest stanie.

Artemis&Winkler wytoczyli jej sprawę sądową. Tymczasem mała prywatna firma została wykupiona przez wielki koncern wydawniczy, który usiłuje uzyskać manuskrypt drogą polubownych rokowań. Kilka wielkich instytucji naukowych zasypuje panią Hoffe ofertami nabycia wszystkiego, co posiada. W pewnym sensie jest to kupowanie kota w worku, ale kot Kafki wart jest tego ryzyka.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną