W rocznicę powołania Państwa Islamskiego (PI) w Syrii i Iraku najpopularniejsza arabska telewizja – Al-Dżazira – przeprowadziła sondaż poparcia dla tej pseudopaństwowej struktury. Mimo fali doniesień o mrożących krew w żyłach okrucieństwach, jak ścinanie głów, czystki religijne czy wysadzanie w powietrze pereł kultury, aż 81 proc. arabskojęzycznych internautów poparło dżihadystów. Wiadomo, że ankietom online brakuje wiarygodności, ale co najmniej cień prawdy muszą przecież przemycać.
Czy możliwe więc, że te 45 tys. Arabów – tyle pozytywnie odpowiedziało na sondażowe pytanie – i miliony im podobnych to zezwierzęceni psychopaci? Dżihadyści przechwycili autentyczne pragnienia ludzkie i na nich żerują. Rami Churi, profesor Harvardu i Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie: – Państwo Islamskie to skumulowany odwet za wszystko, co na Bliskim Wschodzie poszło nie tak. Dopóki te problemy istnieją, dopóty PI i podobne twory będą popularne. Oto pięć problemów, które nadal trawią Bliski Wschód i, dzięki temu, trzymają Państwo Islamskie przy życiu.
1. Bez godności
Dżihadyści zapuścili korzenie tam, gdzie ludziom wiodło się najgorzej. Nie bez przyczyny pierwszą podbitą przez PI prowincją i dzisiejszą jego stolicą została syryjska Rakka. W przeszłości przywarła do niej łatka najbiedniejszej i najmniej rozwiniętej części imperium osmańskiego. W latach 50. dzięki boomowi bawełnianemu Rakka się rozrosła, ale w ostatnim dziesięcioleciu koniunktura włókiennicza dramatycznie się załamała.
Gwóźdź do trumny lokalnej ludności wbiła wielka susza. W latach 2006–10 z całej Syrii najbardziej dotknęła właśnie rolniczą, już i tak najbiedniejszą Rakkę.