Świat

Dwie iluzje

Czy kontrolerzy ruchu powinni przejąć samolotowe stery?

Olivier CABARET / Flickr CC by 2.0
Niemieccy kontrolerzy ruchu lotniczego domagają się technologii pozwalającej zdalnie sterować samolotami pasażerskimi. Piloci nie są tym pomysłem zachwyceni. A co wybiorą pasażerowie?
Kent Wien/Flickr CC by 2.0

Niemieccy kontrolerzy ruchu lotniczego domagają się technologii pozwalającej zdalnie sterować samolotami pasażerskimi. W wypadkach awaryjnych, takich jak alpejska katastrofa samolotu Germanwings, to pracujący na ziemi kontrolerzy przejmowaliby stery i bezpiecznie sprowadzali samoloty na lotnisko. Rozwiązanie mogłoby być wprowadzone gdzieś po 2020 r.

Niemieckie zrzeszenie pilotów pomysłem wyręczania załogi nie jest zachwycone. Piloci na pewno obawiają się o przyszłość zawodu, wolą więc pozostać najwyższą instancją decydującą o losie samolotu. Podnoszą przy tym, że nowa technologia też może zostać łatwo wykorzystana do niecnych celów, tym razem nie przez pilota, ale naziemnego sternika.

A co będzie lepsze dla nas, pasażerów? Latanie jest najbezpieczniejszą formą podróży, ale emocje podpowiadają, że coś zrobić trzeba. Skoro restrykcyjne zasady bezpieczeństwa w lotnictwie pisane są krwią, to także ostatnie głośne katastrofy muszą zdopingować linie lotnicze.

Zeszłoroczne zagubienie się samolotu malezyjskiego powinno zachęcić do montowania urządzeń pozwalających na bieżąco sprawdzać, co się z maszyną dzieje. Natomiast Alpy do uważnego patrzenia pilotom na ręce i monitorowania ich stanu zdrowia. Czy czas pójść dalej i podziękować pilotom?

Popularność wojskowych bezzałogowych statków latających, czasem sporych rozmiarów, podpowiada, że nie ma przeszkód technicznych. Skoro można prowadzić w ten sposób maszyny bojowe, pewnie uda się również z pasażerskimi.

Inne dziedziny transportu przykładem. Działają automatyczne linie metra, trwają uliczne testy samochodów rzeczywiście jeżdżących prawie samodzielnie, tylko z wykorzystaniem czujników i komputerów. Ma to być sposób na drastyczne ograniczenie wypadków drogowych, do których dochodzi zazwyczaj z winy człowieka. Tak samo błędy załogi są pierwszą przyczyną poważnych zdarzeń w lotnictwie.

Być może podobnie jest w Państwa przypadku: ilekroć widzę samolot odrywający się od pasa startowego, mam wrażenie, że jesteś świadkiem cudu. Wrażenie to jest oczywiście silniejsze, gdy jestem w środku. Komercyjne lotnictwo pasażerskie rozwija się od 101 lat, rocznie przewozi miliardy osób, jednak nadal – to m.in. mój przypadek – latanie wydaje się działalnością po trosze magiczną. A już piloci, niezależnie od linii poubierani w mundury, wyglądają jak członkowie kasty kapłańskiej znającej zaklęcia na zaczarowanie grawitacji.

Technologię już mamy lub niebawem możemy mieć, mamy też świeżo w pamięci czyn Andreasa Lubitza, zatem stajemy wobec starcia dwóch iluzji. Jedna to pokładanie wiary w pilota, czasem zawodzącego umundurowanego bohatera przestworzy. I druga, gdzie konstruktorzy i operatorzy – pewnie równie zawodni jak reszta ludzkości – ukrywają się za bezosobową i wyrafinowaną technologią. O przyszłości zdecydują pasażerowie, nogami wskażą, komu bardziej ufają.

Choć sytuacja, w której pilot może zostać w każdej chwili zdalnie ubezwłasnowolniony albo wręcz nie ma go w ogóle w kokpicie, tak jak i nie ma samego kokpitu, doda lataniu jeszcze więcej magii. Tym bardziej, że nie widzielibyśmy osoby, która zachowuje władzę nad maszyną.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną