26 marca 2000 r. Władimir Putin po raz pierwszy wygrał wybory prezydenckie. W ciągu minionych piętnastu lat zaliczył dwie pełne kadencje prezydenckie (2000–2004, 2004–2008) i cztery lata na stanowisku premiera, a od 2012 r. znowu pełni funkcję głowy państwa.
Nie kryje, że zamierza wystartować w kolejnych wyborach w 2018 r. (w 2008 r. wydłużono kadencję do 6 lat). A więc przy założeniu, że uniknie politycznych burz, może spędzić na Kremlu jeszcze (co najmniej) kolejne dziewięć lat – do 2024 r.
Gwarant porządku i stabilności
W sierpniu 2012 r. niemal połowa badanych (49 proc.)* Rosjan chciała, by bieżąca kadencja Władimira Putina była ostatnią, a na wyborach w 2018 r. zastąpił go ktoś inny (22 proc. wolało, by Putin znowu został wybrany). W lutym 2015 r. roku sytuacja była zupełnie inna. Zmiany na stanowisku prezydenta chciałoby 25 proc., a za pozostaniem Władimira Putina na kolejne sześć lat jest 57 proc.
W lutowym sondażu Rosjan zapytano również o ich opinię, co się dzieje z państwem, „gdy władza przez długi czas jest skupiona w rękach tych samych ludzi”. 41 proc. ankietowanych odpowiedziało, że jest to gwarancja porządku i stabilności, 18 proc. – że prowadzi to do nadużyć i korupcji, a 12 proc. – że taka sytuacja prowadzi do zacofania względem innych państw.
19 proc. uznało z kolei, że nie ma znaczenia, kto stoi na czele państwa, jeśli tylko przestrzega przepisów.
Socjolog Denis Wołkow analizował niedawno w rozmowie z BBC kolejne „fale” wzrostu poparcia dla Władimira Putina i jego polityki. Pierwszy wzrost (z ok. 30 do 84 proc.) nastąpił po objęciu przez Putina funkcji premiera w 1999 r. – zapewniły go „zwycięska” II wojna czeczeńska i stabilizacja gospodarcza po kryzysie 1998 r. Drugi – to końcówka 2003 r. – przedwyborcza mobilizacja połączona z kampanią w mediach, rosnącymi emeryturami i nowymi obietnicami. Kolejny – wojna z Gruzją (88 proc.) po wcześniejszym „ustąpieniu” fotela prezydenckiego Dmitrijowi Miedwiediewowi.
W końcu czwarty – to aneksja Krymu i Rosja „podnosząca się z kolan”, czyli gigantyczna kampania propagandowa, która trwa nieprzerwanie od wiosny ubiegłego roku. Połączona ze wzrostem niechęci do Zachodu, niemalże wojenną mobilizacją i rosnącą dumą z przywrócenia Rosji roli mocarstwa. Od końcówki marca 2014 r. liczba Rosjan przekonanych o słuszności działań prezydenta nie spada poniżej 80 proc., a w marcu br. wynosiło 85 proc.
Kurs bez zmian
68 proc. Rosjan uważa obecnie, że Rosja jest wielkim mocarstwem. Dla porównania, w marcu 1999 r. takiego zdania było 31 proc. badanych, w październiku 2001 – 40 proc., a w listopadzie 2011 – 47 proc.
Rosjanie przyznają coraz częściej, że odczuwają skutki kryzysu gospodarczego czy wzrostu cen, winiąc za tę sytuację spadek kursu rubla, ceny ropy i zachodnie sankcje, które zdaniem większości z nich wprowadzono właśnie po to, by zaszkodzić Rosji, nie pozwolić jej na odzyskanie należnej pozycji na światowej arenie.
34 proc. Rosjan mówiło w styczniu, że zachodnie sankcje (w różnym stopniu) spowodowały problemy w ich rodzinach (we wrześniu 2014 r. – 16 proc.), a 47 proc. spodziewało się, że takie problemy mogą jeszcze nadejść (26 proc. we wrześniu 2014 r.). Jednak rosnące niedogodności nie wpływają na ich opinie. We wrześniu ubiegłego roku 68 proc., a w styczniu br. – 69 proc. uważało, że Rosja powinna kontynuować obecną politykę.
Gdyby wybory prezydenckie odbywały się dzisiaj, na Władimira Putina zagłosowałoby 55 proc. ogółu badanych, a 86 proc. spośród tych, którzy mają sprecyzowane preferencje wyborcze.
Małe wojny
„Główny sukces Putina to nie rozwój gospodarki czy jakości rządów, ale to, że obywatele życzą mu czwartej kadencji, a sobie – silnej ręki” – piszą „Wiedomosti”. W obecnej sytuacji wszystko wskazuje na to, że ta „silna ręka” będzie miała dużo roboty.
Po 15 latach na czele państwa główną troską Władimira Putina stało się utrzymanie władzy. Zaś kolejne kryzysy przekonały go, że najlepszą metodą na mobilizację społeczeństwa i odwrócenie jego uwagi od problemów wewnętrznych są małe zwycięskie wojny połączone z propagandą, która przekonuje, że owe wojny są „sprawiedliwe”.
Wbrew temu, co zapewne myśli rosyjski prezydent, nie jest to dobra wiadomość ani dla Rosji, ani dla reszty świata.
*Wszystkie dane według sondaży Ośrodka im. Jurija Lewady w Moskwie
Artykuł ukazał się na blogu Autorki w serwisie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.