Islam nasz powszedni
O islamie dużo mówimy, ale niewiele wiemy. Jak to jest być muzułmaninem?
[Tekst ukazał się w POLITYCE 30 marca 2015 roku]
Do urzędu fatw nie sposób się dodzwonić. Linia telefoniczna Dar al-Ifta, głównej egipskiej instytucji wydającej fatwy – czyli muzułmańskie opinie prawne – jest ciągle zajęta. Tysiące muzułmanów dzwoni z pytaniami wszelkiej natury: od istoty aniołów po transplantację macicy. Wierzą, że islam daje odpowiedź na każdą życiową wątpliwość. Niecierpliwi mogą przeszukiwać bazy fatw online w ośmiu językach albo poprosić o opinię mailowo.
„Mam wyjątkowo duży nos. Czy mogę się poddać operacji plastycznej?” – pyta wierna. Islam zabrania zmiany wyglądu bez wskazań zdrowotnych. Można ją jednak dopuścić – odpowiada urząd fatw – jeśli ma przynieść korzyść fizyczną lub psychiczną. A więc hulaj dusza, piekła nie ma. Pytająca mogła jednak trafić na ulema, czyli uczonego w islamie, który przyjąłby inną interpretację i nie pozwolił skorygować urody. Fatwa to poważna sprawa. Jeśli wyda ją wysoki urząd, obowiązuje wszystkich muzułmanów. Salman Rushdie do dziś dostaje pogróżki, bo fatwę nakazującą jego zabójstwo wydał sam ajatollah Chomeini.
Sprawa nosa okazuje się nieskomplikowana, ale wierni mają też poważniejsze dylematy. Na przykład taki: „Przeszedłem na islam. W Koranie czytam: »Zabijajcie bałwochwalców tam, gdzie ich znajdziecie«. Co dokładnie oznacza dżihad, skoro w islamie nie ma przymusu do religii?”. W przydługiej odpowiedzi ulem próbuje wyjaśnić, że islam nakazuje współistnienie między wyznaniami. Bo czytamy też w Koranie: „Wy macie waszą religię, a ja mam moją religię”.
Sam dżihad zaś oznacza albo ciągłą walkę z własną naturą, albo z wrogami, którzy tyranizują ludność. W drugim znaczeniu walkę tę prawo muzułmańskie obłożyło szeregiem warunków. Dżihad można więc interpretować i jako pracę nad sobą w czasie pokoju, i zabijanie niewiernych na wojnie, w zależności od przywołanego wersetu i nastawienia odbiorcy.
W morzu tekstów łatwo znaleźć fatwy ze sobą sprzeczne, bo przez wieki ulemowie musieli dostosowywać religię do zmieniającego się świata. „Im bardziej praktyka przeczyła doktrynie, tym więcej dopuszczano wyjątków – pisał francuski orientalista Maxime Rodinson. – Naginano zasady w praktyce, by zachować je w teorii”. Dziś więc nie ma nawet pełnej zgody co do tego, czy kobieta ma zakrywać głowę. Piwo ze znikomą zawartością alkoholu też można pić i połykać tabletki z żelatyną, mimo że w zasadzie i alkohol, i wieprzowina są zakazane.
Chaos interpretacji
Żeby dać odpowiedź na wątpliwości wiernych, potrzeba niebywałej wiedzy i zdolności intelektualnych. Potrafią to tylko uczeni w Koranie, biegli w opowieściach o życiu Mahometa i dziesiątkach tysięcy stron opinii prawnych, wydanych przez ostatnie 1400 lat. Dodatkowo trzeba znać archaiczne formy języka arabskiego i ich interpretacje.
W islamie nie ma kleru – pośrednika między człowiekiem a Bogiem. Ale przeciętny muzułmanin potrzebuje nauczyciela, bo większości Koranu nie rozumie. Zna jedynie skrót z islamu: podstawowe przepisy i historie. Toteż wiele pytań o fatwy do Dar al-Ifta świadczy o kompletnej ignorancji wiernych: mieszkam w Anglii, a mój pies jest strasznie przeziębiony. Czy mogę mu podać alkohol? Czy pisanie wierszy to grzech? Czy posiadanie kota liczy mi się za dobry uczynek? Moja siostra ma nieślubne dziecko z niemuzułmaninem, czy mam z nią zerwać stosunki? Ostatnie pytanie wyraźnie rozdrażniło ulema: Nie tylko masz z nią nie zrywać, ale masz obowiązek ją wspierać.
Każdy wyłom w rutynie życia rodzi religijną wątpliwość. A w nowoczesnym świecie wyłomów jest coraz więcej: podróże, nowinki technologiczne, codzienny kontakt z innymi kulturami, inną obyczajowością. Potwierdzają to prośby o fatwy: moja córka ma 18 lat; czy mogę posłać ją na studia do Niemiec? Czy mam pościć od wschodu do zachodu słońca, jeśli mieszkam w Skandynawii, a noc trwa tu tylko dwie godziny?
Amal Muchtar, egipska politolożka i praktykująca muzułmanka, zna 30 sur koranicznych na pamięć. Przed miesięcznym pobytem w Polsce miała wiele wątpliwości. Jak przystało na pobożną wierną, modli się pięć razy dziennie, a w Polsce musiałaby każdego dnia zrezygnować z modlitwy południowej: miała w pracy dzielić pokój z kolegą, a przy obcych mężczyznach kobiety nie mogą się modlić. Też próbowała dzwonić do Dar al-Ifta – bezskutecznie. Wyszukała więc odpowiednią fatwę online – zalecano odrobić pominięte modlitwy po powrocie do Egiptu.
Mąż Amal, Muhammad, słabiej od niej zna się na islamie. Czasem dzwoni do żony, żeby rozwiać wątpliwości: – Ostatnio chciał ode mnie fatwę po tym, jak jego kolega obśmiał islam. Twierdził mianowicie, że Koran zakazuje żenić się z córką, ale z wnuczką już nie – opowiada Amal. – Sprawdziłam odpowiedni werset online i dałam mu fatwę: jest zasada, że co dotyczy córki, to wnuczki też. Amal jest jednak wyjątkowa: wyuczona w religii, sprawnie szuka odpowiednich tekstów. Większość Egipcjan tego nie potrafi.
Ostatecznie islam daje człowiekowi wolność interpretacji. Ale i ona okazuje się tyleż piękna, co problematyczna. – Po pierwsze, czytaj Koran. Jak nie rozumiesz, pytaj tych, którzy wiedzą więcej. A jeśli nadal masz wątpliwości, weź fatwę ze swojego serca. W końcu to ty decydujesz, bo to ty staniesz na Sądzie Ostatecznym sam na sam przed Bogiem – tłumaczy Heba Rauf Azzat, muzułmańska politolożka i myślicielka z ponad pół milionem fanów na Facebooku.
Każdy może więc sam sobie wydać minifatwę, z czego pełnymi garściami korzystają ulemowie uzurpatorzy. Na przykład szemrani kaznodzieje z tzw. Państwa Islamskiego (PI) robią to nagminnie. W syryjskiej Rakce rozklejają plakaty z nowymi fatwami. Na przykład o tym, że można palić niewiernych żywcem, bo Mahomet nakazał wydłubywać wrogom oczy gorącym żelazem. Tego chaosu interpretacji nie sposób kontrolować, choć niektórzy próbują.
W sercu starego Kairu stoi tysiącletni budynek muzułmańskiego odpowiednika Watykanu – uniwersytetu Al-Azhar, najstarszej i najbardziej prestiżowej instytucji wydającej opinie w islamie sunnickim. Obok biura szefostwa Al-Azhar jest klinika zapłodnień in vitro, których islam nie zakazuje. Tutejsi ulemowie nie sprzeciwiają się antykoncepcji, masturbacji, a nawet operacjom zmiany płci, jeśli są ku temu prawne i medyczne wskazania. Oficjalny islam w Egipcie stosuje umiarkowaną interpretację religii, na potrzeby mas.
Na pytanie, czy młodzi muzułmanie mogą dołączyć do Państwa Islamskiego, ulemowie Al-Azhar i Dar al-Ifta odpowiadają stanowcze „nie”. Bo według nich PI wyciąga zdania z kontekstu, ignoruje 1400 lat muzułmańskiej tradycji, a przede wszystkim myśli, że jest w stanie wojny, kiedy wojny nie ma. Ale w oczach wielu Egipcjan ci oficjalni i umiarkowani ulemowie sami się jednak dyskredytują, wydając później fatwy na polityczne zamówienie.
Ilekroć egipskie władze podejmowały kontrowersyjną decyzję, potrzebowały listka figowego w postaci odpowiedniej fatwy z Al-Azhar. W 1979 r. osądzono więc, że pokój z Izraelem stoi w zgodzie z islamem. W 1990 r., kiedy Egipt dołączył do koalicji międzynarodowej przeciwko innemu muzułmańskiemu państwu (Irakowi), Al-Azhar również potwierdził prawość takich działań. W 2012 r. prezydent Mohammed Mursi zwrócił się do Al-Azhar z pytaniem, czy pożyczka z Międzynarodowego Funduszu Walutowego to przypadkiem nie lichwa, ale na szczęście dla niego okazało się, że oprocentowanie jest na tyle niskie, że można je uznać za koszty administracyjne. – Najpierw twierdzili, że socjalizm jest dobry. Teraz orzekają, że socjalizm jest zły, a kapitalizm dobry. To jak ludzie mają im wierzyć? – mówi ekspert ds. religijnych Ahmad Ban.
Obecny prezydent Egiptu Abdel Fattah al-Sisi próbuje ponownie podporządkować państwu religię. W obawie przed jej społeczną siłą rząd wyznacza tematy piątkowych kazań, obsadza meczety absolwentami z Al-Azhar, wydaje i odbiera licencje na wygłaszanie kazań. Tylko że popyt religijny przewyższa podaż i zostawia miejsce dla radykałów.
Na jednego Egipcjanina przypada trzy razy więcej meczetów niż na Polaka kościołów. W prawie 90 tys. dużych meczetów brakuje imamów. Ponadto trudno taką rzeszę kaznodziejów kontrolować. Stosunki między islamem oficjalnym na górze a ludowym na dole przypominają te między polskim episkopatem a małymi parafiami – dół nie zawsze robi to, czego chce góra. Źródłem religijnej inspiracji dla wielu muzułmanów nie jest więc islam oficjalny, ale jedna z jego różnorodnych ludowych emanacji. A te są nie do opanowania przez państwo.
Liczenie ateistów
Salaf znaczy przodek. Od tych przodków pochodzi najbardziej opresyjna społecznie forma ludowego islamu – salafizm, praktykowany przez kilka procent Egipcjan. Chodzi w nim o jak najdokładniejsze kopiowanie czasów i życia Mahometa: kobiety zasłaniają twarz, mężczyźni noszą długie brody, a po fatwę zwracają się do szejcha z Arabii Saudyjskiej, najlepiej z Mekki. Nie różnią się w ideologii od Państwa Islamskiego – z tym że póki co nie walczą, bo celem nadrzędnym salafitów jest przetrwanie ich wspólnoty. Organizacje salafickie od 1912 r. układają się z każdym kolejnym rządem w Egipcie. Porozumiały się i z obecnym, który pozwolił im utrzymać kontrolę nad 6 tys. meczetów, szpitalami i szkołami.
Podobnie jak w Polsce, radykalnych kaznodziejów się nie tyka dla świętego spokoju. Za to mniej radykalnych, ale też ludowych Braci Muzułmanów prezydent Sisi rozbił w proch, bo byli groźnymi politycznymi konkurentami. Bracia przypominają nieco harcerzy, modlą się w szczególny sposób i w swoim gronie, w poniedziałki i czwartki poszczą, dbają o tężyznę fizyczną. Wszystko po to, żeby nawrócić zsekularyzowane społeczeństwo.
Bracia przejęli władzę w Egipcie po obaleniu Hosniego Mubaraka, ale najpierw narazili się nieudolnym rządzeniem i sekciarską mentalnością, potem – pod wpływem masowych nastrojów antyislamistycznych – armia odebrała im władzę i zadała ostatni cios: tysiące Braci siedzi dziś w więzieniach, organizację uznano za terrorystyczną, a jej młodych zwolenników ciągnie do PI.
Mimo powszechnej religijności Egipcjan w kraju panują jednak antyislamistyczne nastroje. – Po raz pierwszy w historii islamiści mają przeciwko sobie też ludzi, już nie tylko władze – przekonuje Ali Bakr, były salafita specjalizujący się w radykalnym islamie. Po nagonce na Bractwo coraz więcej dziewcząt ostentacyjnie ściąga chusty. Wierzący muzułmanie, szczególnie z klasy średniej i wyższej, nie chcą sekciarstwa ani salafizmu. Szukają nowoczesnej inspiracji.
Tę zapewniają im najwięksi celebryci islamu. Amr Chalid jeszcze 10 lat temu był spełnieniem marzeń egipskich dziewcząt. Młody, przystojny, mówił językiem wykształconych nuworyszy, bo z nich pochodził – istne zaprzeczenie starych, grzmiących z ambony szejchów ze wsi. W latach 90. stworzył model muzułmańskiego teleewangelisty: nauczał w meczetach, telewizji i internecie. Spełniał zapotrzebowanie bogacącej się egipskiej klasy średniej na islam bez rezygnowania z europejskiego stylu życia.
Amal pamięta, jak pierwszy raz poszła na jego kazanie: – To wyglądało jak pielgrzymka. Ludzie jechali po trzy godziny w jedną stronę, a potem siedzieli daleko poza meczetem, żeby tylko go usłyszeć. Nie groził, mówił łagodnie, umiał przekonywać. Wiele dziewcząt dzięki niemu założyło chustę. Jak tylko stał się zbyt popularny, władze egipskie zmusiły go do wyjazdu. Chalid doczekał się jednak w Egipcie licznych naśladowców.
Podobnie jak my, wielu Egipcjan, nominalnie muzułmanów, nie praktykuje. Muhammad Al-Agati nie modli się wcale ani nie chodzi do meczetu, ale wierzy w Boga. Jak wielu Polaków uwielbia święta i obchodzi je tak jak każdy praktykujący muzułmanin: dwa razy do roku z okazji Ejd al-Fitr (na zakończenie ramadanu) i Ejd al-Adha (Święto Ofiarowania) spotyka się w dużym rodzinnym gronie na wielkie jedzenie.
W ubiegłym roku specjaliści od fatw z Dar al-Ifta rozśmieszyli pół kraju, gdy podali, że w Egipcie jest dokładnie 866 ateistów. Nie wiadomo dobrze, ilu jest obywateli, a co dopiero ateistów. Ostatnio mnożą się ateistyczne coming-outy, ale Egipcjanie niewątpliwie nadal są bardzo religijni. Jeszcze niedawno niewiarygodne 100 proc. deklarowało w sondażach, że wierzy w Boga.
Fatwa z internetu
Zdaniem brytyjskiego filozofa Johna Graya rośnie popularność religii w ogóle. Jeśli ma rację, muzułmanów też przybędzie. Plastyczność tej religii gwarantuje jej trwałość. Islam dostosowuje się do różnych warunków: jest oficjalną religią socjalistycznej Algierii, demokratycznej Indonezji i ultrakonserwatywnej Arabii Saudyjskiej.
Ludzie dopasowują religię do swoich potrzeb. Ani salafici, ani zwolennicy Amra Chalida nie przyjmą fatwy z centrowego Al-Azhar. Pierwsi uznają go za zbyt liberalny, drudzy – za zbyt konserwatywny. W praktyce największą instytucją wydającą dziś fatwy jest internet. Muzułmanie googlują sobie odpowiednią opinię w zależności od potrzeby, statusu, otoczenia.
Chrześcijaństwo można zamknąć w przykazaniu miłości bliźniego. Czy mimo płynności można tak zsyntezować islam? Po krótkim zastanowieniu Ahmad Ban, były członek Bractwa Muzułmańskiego, znajduje to jedno koraniczne zdanie: „Posłaliśmy ciebie tylko jako miłosierdzie dla Światów”. Zastanawiające: jeśli miłosierdzie boskie jest sednem islamu, jak to możliwe, że ludzie z Państwa Islamskiego o tym nie wiedzą? W odpowiedzi Ahmad pyta: – A czy Hitler znał chrześcijańskie przykazanie miłości bliźniego?
„To prawda, że religia czasem pcha ludzi do zła” – pisze Gray, ale to nie religia jest mu winna. Według niego wina leży w „nieokiełznanej naturze ludzkiego zwierza”, którą religia chciała okiełznać i stworzyć człowieka moralnego. Heba Rauf Azzat widzi największą zaletę swojej religii w tym, że jest blisko człowieka: – Islam jest bardzo ludzki. Mahomet był człowiekiem, nie Bogiem jak Jezus. Pokazywał ludzkie uczucia. Nie oszukuje cię, że będziesz świętym – nie będziesz. Islam jest właśnie taki jak człowiek – pełen sprzeczności: i piękny, i straszny.
Patrycja Sasnal z Kairu
Cytaty z Koranu według tłumaczenia Józefa Bielawskiego.
Autorka jest analityczką Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.