Świat

Netanjahu, na szczęście Arabom

Stabilny, prawicowy rząd w Izraelu?

Jest taka teoria, że w Izraelu lewica mówi o pokoju z Arabami, ale robi go prawica.

To chyba jedyna nadzieja dla regionu po wyborach do Knesetu z 17 marca. Wygrał je bezapelacyjnie prawicowy Likud dotychczasowego premiera Beniamina Netanjahu, który w tych dniach dogrywa szczegóły nowej, jeszcze bardziej konserwatywnej niż poprzednia koalicji rządowej.

Kampania przed wyborami skończyła się fatalnie dla stosunków izraelsko-arabskich. Netanjahu w ostatnim boju o głosy obiecał, że pod jego rządami nie powstanie państwo palestyńskie (teraz się z tego wycofuje), a w dniu głosowania otarł się już o rasizm, strasząc Izraelczyków „kolejkami Arabów przed punktami wyborczymi”. Pomijając środki, Netanjahu cel swój osiągnął: rozpisał przyspieszone wybory, bo poprzednia szeroka koalicja rządowa była już niesterowalna, a teraz czekają go cztery lata bardziej spokojnych rządów.

Stabilny, prawicowy rząd w Izraelu? Arabowie powinni się cieszyć, bo paradoksalnie w takich okolicznościach Izrael szedł na największe ustępstwa: zawarł pokój z Egiptem i siłowo ewakuował osadników ze Strefy Gazy. W sprawie Egiptu decyzję podjął pierwszy prawicowy premier Izraela Menachem Begin, były terrorysta. W 1978 r. wynegocjował pierwszy w ogóle układ pokojowy Izraela, za co wraz z prezydentem Egiptu Anwarem Sadatem dostał Pokojową (sic!) Nagrodę Nobla. Z kolei przymusowa ewakuacja 8,5 tys. izraelskich osadników ze Strefy Gazy w 2005 r. (jedyna taka akcja w historii Izraela) była dziełem Ariela „krwiopijcy” Szarona, przy którym Netanjahu przypomina gołąbka pokoju. Premier Szaron, gdy w 2001 r. rozjeżdżał mu się szeroki rząd z lewicą, tak jak Netanjahu przyspieszył wybory i utworzył skrajnie prawicową, stabilną koalicję, która podjęła decyzję o opuszczeniu Gazy.

Polityka 13.2015 (3002) z dnia 24.03.2015; Komentarze; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Netanjahu, na szczęście Arabom"
Reklama