Świat

Wygodne alibi Obamy

USA: Czy należy zbroić Ukrainę?

U.S. Army Europe Images / Flickr CC by 2.0
W obliczu rosyjskiej inwazji na Donbas i łamania przez separatystów kolejnych porozumień o zawieszeniu broni nikt już nie może żywić złudzeń co do intencji Putina wobec Ukrainy.
The White House/Facebook

Nie zrażają go sankcje, skoro jego popularność wzrosła mimo kryzysu rosyjskiej gospodarki. Do ustępstw może go skłonić jedynie dostarczenie nowoczesnej broni dla ukraińskiej armii, gdyż tylko to byłoby w stanie zwiększyć ponoszone przez Rosję militarne i ekonomiczne koszty agresji.

Z USA słychać, że administracja prezydenta Obamy „rozważa” dozbrojenie Ukrainy, a ściślej: wysłanie tam „defensywnej broni śmiercionośnej”, czyli np. pocisków przeciwczołgowych czy zwiadowczych dronów. Poprzednio Waszyngton wykluczał takie dostawy, wysyłając tylko takie artykuły jak lornetki, śpiwory i namioty. Przeciwni dostarczaniu broni są jednak europejscy sojusznicy USA: Francja i Niemcy, główni gracze w rozmowach z Rosją w sprawie Ukrainy.

Tymczasem najbliżsi współpracownicy Obamy, jak szefowa Rady Bezpieczeństwa Narodowego Susan Rice, podkreślają, że decyzja o ewentualnym dozbrojeniu Kijowa zapadnie jedynie „w uzgodnieniu z naszymi partnerami”, bo w strategii postępowania z Rosją najważniejsza jest „jedność”.

Innymi słowy, tak jak poprzednio z arabską wiosną, Obama woli „przewodzić z tylnego siedzenia”, tzn. nie przewodzić, a czekać, co postanowią sojusznicy. Do wysyłania broni Ukraińcom wzywają w USA nie tylko Republikanie. Apelują o to także prominentni politycy jego własnej Partii Demokratycznej, z byłą sekretarz stanu Hillary Clinton, senatorami Robertem Menendezem, Richardem Durbinem i Carlem Levinem. Poparcie dla dostaw broni sugerował nawet ustępujący minister obrony Chuck Hagel i jego następca Ashton Carter. O wszystkim decyduje jednak Biały Dom, a tam królują zwolennicy polityki ustępstw wobec Rosji, jak doradca prezydenta ds. europejskich Charles Kupchan.

Powiedział ktoś, że w rozmowach z Putinem kanclerz Merkel i prezydent Hollande odgrywają rolę „dobrego gliny”, a Obama – „złego”, gdyż straszy wysyłaniem broni dla Ukraińców. Nawet gdyby prezydent rzeczywiście tym groził, można wątpić w jego wiarygodność po doświadczeniach choćby niespełnionych zapowiedzi interwencji w Syrii w 2013 r. Teraz też może ulec szantażowi Putina grożącego pogorszeniem stosunków rosyjsko-amerykańskich. Opozycja Niemiec i Francji wobec dozbrojenia Ukrainy jest dla Obamy wygodnym alibi. Wydaje się organicznie niezdolny do ryzyka i przez to nie budzi zaufania jako przywódca. Na prezydenturę Hillary Clinton musimy, niestety, jeszcze poczekać.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną