Świat

Sytuacja nadzwyczajna

Na Ukrainie wprowadzono stan podwyższonej gotowości

Twitter
W Donbasie wprowadzono stan wyjątkowy, a w kraju – stan podwyższonej gotowości. Czy decyzja rządu Ukrainy zmobilizuje społeczeństwo i zapobiegnie kolejnym atakom terroru?

Rada Ministrów Ukrainy ogłosiła stan wyjątkowy na terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego.

Ma to być zapewne odpowiedź na eskalację walk, atak separatystów na Mariupol, w którym śmierć poniosło 30 osób, oraz terrorystyczny atak – wybuch samochodu pułapki na jednym z blokpostów, gdzie zginął żołnierz sił rządowych, a kilku poniosło rany. Pewnie również na decyzję separatystów z republik donieckiej i ługańskiej, że teraz zjednoczą siły i wyrównają front.

Ale to pewnie też jest reakcja na wczorajszy wiec w Kijowie, gdzie domagano się od władz zdecydowanego działania, pytano, dlaczego wciąż nie wprowadzono na Ukrainie stanu wojennego, chociaż na wschodzie wojna się toczy, znów giną ludzie, cywile i dzieci. Dlaczego zatem trwa mobilizacja, skoro nie ma stanu wojennego? – pytano retorycznie. To nie był wiec poparcia dla władzy, raczej wiec ostrzegawczy.

Jeszcze latem i jesienią Ukraińcy spodziewali się, że konflikt na wschodzie zostanie rozwiązany lada dzień, że powróci normalność, że nowe władze, prezydent – spełnią nadzieje, jakie w nich pokładano. Dziś optymizmu jest o wiele mniej, coraz więcej natomiast zmęczenia. Widać wyraźnie, że optymizm był nieuzasadniony i złudny, że konflikt zapowiada się na długie miesiące, może nawet lata. Że giną ludzie, wschód Ukrainy popada w coraz większą biedę, przybywa uchodźców. A separatyści wciąż mają poparcie na zajętym terytorium, nieustannie otrzymują wsparcie z Rosji. Może nawet mają dziś lepsze uzbrojenie niż regularna ukraińska armia. I lepiej przeszkolonych dowódców.

Jeszcze nie oskarżono otwarcie władzy o bezradność, ale nastroje społeczne wyraźnie się pogorszyły. Trudno się dziwić, bo ludzie żyją w strachu i niepewności jutra, nawet panice. Na zachodzie Ukrainy próbowano nawet występować przeciwko mobilizacji, utrudniając dostarczanie kart do adresatów. Psychologowie społeczni ostrzegają, że to zapewne część, efekt wojny psychologicznej prowadzonej przez Moskwę, która próbuje zerwać mobilizację, może nawet wyprowadzić ludzi na kolejny, trzeci Majdan.

Młodzi nie chcą (albo – coraz mniej chcą) iść do wojska i ginąć na froncie, dowodzeni przez nieudaczników, czasami – bywało – zwykłych zdrajców. A żołnierz zmuszony do walki nigdy nie będzie waleczny. Rząd musi wziąć to pod uwagę. Tyle tylko, że trochę późno i trochę słabo wydał z siebie decyzję o stanie wyjątkowym. W dodatku część Donbasu – może nawet większa – pozostaje już dziś pod kontrolą separatystów.

Ustanowiony na mocy Kodeksu Obrony Cywilnej z 2012 r. (czyli z najlepszych czasów władzy Wiktora Janukowycza), nie daje władzy centralnej żadnych właściwie szczególnych uprawnień. Nie nakłada też szczególnych obowiązków na obywateli. Dotyczy przede wszystkim większej mobilizacji, ułatwiającej wykonanie zadań obrony cywilnej w czasie pokoju. W poszczególnych jego punktach Kodeks mówi o warunkach obrony cywilnej i możliwości udzielenia pomocy obywatelom dotkniętym klęskami, epidemią lub kataklizmem. O zasadach ewakuacji.

Jak powiedział premier Arsenij Jaceniuk, wprowadzając stan nadzwyczajny w Donbasie oraz stan podwyższonej gotowości na terytorium całego kraju, rząd chciał zwrócić uwagę obywateli, że wszyscy powinni pracować 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Że wszystkie służby cywilne powinny podporządkować się Państwowej Komisji do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych lub jej regionalnym oddziałom. Komisje natomiast powinny natychmiast informować obywateli – w szkołach, szpitalach i wszelkich miejscach publicznych – o stanie bezpieczeństwa oraz o tym, co należy robić w przypadku zaistnienia nadzwyczajnej sytuacji, dokąd dzwonić, kogo informować i gdzie szukać ratunku.

Zapewne miał na myśli atak terrorystyczny lub ostrzał. Albo podejrzenie, że ktoś takiego ataku zamierza dokonać lub pomaga w jego przeprowadzeniu. Tymczasem dziś właśnie państwowa służba ds. sytuacji nadzwyczajnych ogłosiła, że aż 41 proc struktur obrony cywilnej kraju jest niegotowych do działania. W niektórych regionach niegotowych jest nawet 75 proc.

Premier Jaceniuk podkreślił, że nie jest to stan wojenny, bo ten może wprowadzić jedynie decyzja Rady Najwyższej. Nie ma więc ograniczenia praw obywatelskich, jak w przypadku stanu wojennego, bo wiele osób, domagając się wprowadzenia go, nie bierze pod uwagę utrudnień, jakie za sobą niesie. Tymczasem stan wyjątkowy jedynie zobowiązuje obywateli do przestrzegania zasad bezpieczeństwa i działań w sytuacjach nadzwyczajnych.

Może nowe decyzje rządu pozwolą zapobiec śmierci kolejnych cywilów, może zmobilizują ludzi, żeby nie byli obojętni wobec tego, co dzieje się wokół. Szkoda więc, że zdecydowano się podjąć je tak późno. Ale dobrze, że w ogóle je podjęto.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama