Świat

Dziecięca odyseja

Migracje samotnych dzieci

Bestia to pociąg towarowy, dzięki któremu można dojechać bliżej granicy ze Stanami. Migranci jadą dniami i nocami na dachach wagonów. Bestia to pociąg towarowy, dzięki któremu można dojechać bliżej granicy ze Stanami. Migranci jadą dniami i nocami na dachach wagonów. Stringer/Reuters / Forum
Artur Domosławski spędził kilka tygodni w Hondurasie, Gwatemali, Meksyku. Na szlaku, którym tysiące dzieci próbuje samotnie dotrzeć do USA, żeby odnaleźć mamę, ojca – albo ich porzucić. Uciekają przed piekłem latynoamerykańskiej nędzy, okrucieństwem gangów i policji, a po drodze znajdują inne piekło. Okrutna dziecięca krucjata XXI w.
M.S./Polityka

Ze wszystkich opowieści o odysei przez Meksyk najstraszniejsze są te o Bestii. Bestia to pociąg towarowy, który wyjeżdża z przygranicznych stanów Tabasco i Chiapas na północny zachód, w głąb Meksyku. Migranci, którzy mają jakieś pieniądze, płacą kojotom, tzn. szmuglerom, a ci organizują drogę samochodami i autobusami (nieuczciwi ich okradają, sprzedają kartelom lub porzucają na pustyni – w Teksasie czy Arizonie). Najbiedniejszym pozostaje Bestia. Wskakują do wagonów, np. pełnych chemikaliów, albo na dachy wagonów i jadą dniami i nocami – w spiekocie za dnia, w zimnie nocy.

Bestią jechali Christian, Freddy i Jeansy. Darlin też chciał wskoczyć, ale po przejściu granicy z Meksykiem szczęśliwie zatrzymał się w schronisku dla nieletnich migrantów. Znalazł pracę w barze z tacos, nie miał grosza, bo po drodze okradło go kilku kojotów, co to mieli bezpiecznie przeprowadzić go dalej. Ojciec Tomas, szef schroniska w Tenosique, wybił mu z głowy dalszą podróż Bestią i obiecał pomóc.

Podróż na dachu Bestii to walka ze snem i gałęziami, które mogą strącić. Freddy raz omal nie spadł, a raz przytrzymał zsuwającego się w dół, pogrążonego we śnie towarzysza drogi. Christian i Freddy widzieli ludzi spadających z wagonów. Co się z nimi stało, nie wiedzą. Alejandro Nuńez z Casa Alianza, organizacji, która pomaga dzieciom ulicy, w tym migrantom, opowiada o przytułkach, rozsianych po miasteczkach wzdłuż torów, w których wegetują dzieci z poobcinanymi przez Bestię nogami i rękami. Czekają tam na jakąkolwiek pomoc; często na deportację.

Sen, gałęzie i policja czyhająca na stacjach to nie jedyni wrogowie. Do wagonu, w którym Jeansy schowała się z kilkunastoma migrantami, wsiedli wytatuowani pandilleros, z maczetami i pistoletami – tacy sami jak w rodzinnym San Pedro Sula.

Polityka 51-52.2014 (2989) z dnia 16.12.2014; Reportaż na Święta; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Dziecięca odyseja"
Reklama