Kto w ostatnich tygodniach zawitał do stambulskiej dzielnicy Fikirtepe, przecierał oczy ze zdumienia. 30 tys. m kw. wyrównanego przez ciężki sprzęt piachu, na samym środku wzgórze, a na nim jednopiętrowy dom z ceglastą dachówką. Koparki z chirurgiczną precyzją nadały wzgórzu plan prostokąta, co sprawiło, że budynek wyglądał, jakby stał nad otaczającą go z czterech stron przepaścią. Widok uderzał tym silniej, że ukazywał się zupełnie niespodziewanie, wśród gęstej zabudowy miasta.
Od czterech lat władze Stambułu usiłują zrealizować w Fikirtepe tzw. plan rewitalizacyjny. Zakłada on wyburzenie tradycyjnych budynków i wzniesienie w ich miejsce nowoczesnych osiedli. Podczas gdy kolejni właściciele godzili się na sprzedaż swoich domów realizującemu przedsięwzięcie deweloperowi, jedna z rodzin – państwo Demirelowie – uparcie odmawiała. Opór stawiała do momentu, gdy ministerstwo środowiska i planowania miejskiego podjęło decyzję o zastosowaniu wobec niej przepisów o natychmiastowym wywłaszczeniu, tym samym de facto zmuszając ją do zaakceptowania warunków dewelopera. 14 sierpnia koparki wgryzły się w bladoróżowe ściany budynku, kilka minut później kładąc kres istnieniu domu oporu, pod którą to nazwą był znany w całej Turcji.
Rodzina Demirelów stała się symbolem walki z transformacją, jaką przechodzi Stambuł. Jej architektem jest sam Recep Tayyip Erdoğan, który był premierem Turcji od 2003 r. Swoją karierę polityczną zaczynał od urzędu burmistrza Stambułu. Zupełnie jakby nigdy nie przestał go sprawować, nadal osobiście podejmuje decyzje dotyczące 16-milionowej metropolii.