Świat

Jak Piłat

Zachód nie chce stawać ramię w ramię przeciwko Rosji

Separatyści, zwani coraz częściej terrorystami na miejscu tragedii lotu MH-17. Separatyści, zwani coraz częściej terrorystami na miejscu tragedii lotu MH-17. Max Seddon / Twitter
Najtrafniej odpowiedzialność za zestrzelony samolot ocenił premier Australii, Tony Abbott: „Chodzi o terytorium kontrolowane przez Rosjan, rebeliantów popieranych przez Rosjan i prawdopodobnie o broń dostarczoną przez Rosjan. Nie może Rosja umywać rąk”.

Te słowa wypowiedział  premier kraju, z którego pochodzi niemała część ofiar tragedii. Ale też dodał: „Obawiam się, że Rosja powie rzeczy słuszne, lecz w terenie będzie jak dotąd – ingerencja na miejscu katastrofy, przeszkadzanie śledczym, brak poszanowania dla godności zwłok”.

Wielu przywódców, w tym Angela Merkel w bezpośredniej rozmowie z Władimirem Putinem, postuluje międzynarodowe śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy i zgadza się co do potrzeby rozejmu między separatystami a siłami ukraińskimi. Rozejmu nie widać, a śledztwo – jak wiemy – może trwać nawet lata. Wprawdzie amerykański sekretarz stanu John Kerry zwrócił uwagę, że dowody narastają: znana jest trajektoria rakiety i miejsce jej wystrzelenia, ale co z tego? Przy złej woli można bez końca analizować i kwestionować dochodzenie nawet w sprawach oczywistych. Nawiasem mówiąc, przykład tego – co do innej katastrofy – mamy w Polsce.

Więc pytanie: co dalej? Jak zmusić Putina, by nie umywał rąk? By wycofał swoje poparcie dla rebelii? Niestety, kraje sojusznicze wyraźnie są podzielone: USA, Wielka Brytania, Holandia, Australia, zapewne, choć dyskretniej, Polska, kraje bałtyckie domagają się surowszych sankcji dla rosyjskich władz. Większość jest ostrożniejsza, nie chce zerwania dialogu z Rosją, nawet jeśli widać, że to dialog z głuchym i nie przynosi żadnych jak dotąd rezultatów. Gdyby Putin chciał uszczelnić granicę z Ukrainą, dawno by to zrobił.

Zwykli ludzie, zaskoczeni ostatnią tragedią, liczyli, że wstrząs, jaki wywoła, przyczyni się do zmiany polityki. Tymczasem postawę większości krajów europejskich dobrze opisuje ostatni komentarz francuskiego dziennika „Le Monde”, czyli kraju, który – jak to wygląda – niedługo sprzeda Rosji nowoczesne okręty wojenne Mistral. „Putin – pisze „Le Monde” – dąży do swoich celów: uzyskać gwarancję, że Kijów nigdy nie wejdzie do NATO, opóźnić marsz Ukrainy do Unii Europejskiej i narzucić krajowi taki ustrój federalny, który da Kremlowi prawo wglądu w sprawy ukraińskie”. I słuchajcie teraz, co pisze szanowany dziennik: „Problem nie polega na treści tych żądań. Można [z Rosją] rozmawiać, biorąc je za podstawę. Problemem jest zła wola Kremla, jego sposób podsycania konfliktu”.

Słowem: jak Kreml wykaże nieco dobrej woli, to się Paryż i inni łatwo z nim dogadają. Cóż, tak wygląda polityka. Jest cyniczna.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną