Jest jak jest
Relacje międzynarodowe: czy i co się zmieni po katastrofie malezyjskiego samolotu
Po katastrofie lotniczej w okolicach Doniecka trwają ustalenia, co się właściwie wydarzyło, oraz jak i czy to tragiczne wydarzenie wpłynie na relacje międzynarodowe. O eskalacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i jego możliwych następstwach rozmawiali goście Jacka Żakowskiego w Poranku Radia TOK FM.
– W tej sprawie jest pewien dynamit – mówił Marek Ostrowski, publicysta POLITYKI. – Ta historia budzi oczywiście przerażenie i emocje tym większe, że w świadomości opinii ci, którzy zginęli, to ludzie z tym konfliktem zupełnie niezwiązani – stwierdził. Ale i pozornie niezwiązani, jak mieszkańcy Dzikich Pól. Wiele osób – przypomniał dziennikarz – podróżuje samolotami na co dzień, więc informację o katastrofie przyjęło osobiście. – Dlatego potencjał tej sprawy jest ogromny i konsekwencje polityczne są większe niż tych nieszczęśników, których zabijają np. w Gazie. Z brutalną niesprawiedliwością podchodzimy do ofiar.
Goście Jacka Żakowskiego – ale też znaczna część opinii publicznej – nie mają wątpliwości, że odpowiedzialność w tej sprawie ponoszą separatyści. – Rosjanie będą rozwijali prawdopodobnie taką narrację, że za wszystko odpowiadają Ukraińcy i zrobili to po to, by wskazać potem Rosję jako winną. Czy potrafimy z tym argumentem polemizować? – pytał Jacek Żakowski, gospodarz programu, publicysta POLITYKI.
Zdaniem Marka Ostrowskiego trudno z tym dyskutować. – Jedyne, na czym możemy się oprzeć, to analogie z przeszłości – stwierdził. – W przeszłości można było, wbrew oczywistym faktom, podtrzymywać najbardziej szalone tezy. Publicysta przypomniał o Katyniu i postawie Brytyjczyków, którzy 60 lat po tragedii utrzymywali, że nie dysponują żadnymi danymi i nie potrafią tej sprawy w żaden sposób rozstrzygnąć.
Europa i USA wobec Rosji
Jacek Żakowski zastanawiał się nad tym, kto poniesie faktyczną polityczną odpowiedzialność za katastrofę malezyjskiego samolotu. – Domyślam się, że opinia publiczna w Holandii będzie bardzo radykalna – stwierdził. Rodzi się tylko pytanie, czy postawy europejskich polityków i liderów zmienią się istotnie i czy będzie to zmiana trwała. W tym kontekście zastanawia zwłaszcza dystans przywódców Niemiec.
– Te postawy zmienią się na pewien czas – ocenił Ostrowski. Co prawda odpowiedzialność spada na Rosję, ale Putin nie zmieni narracji. – On idzie w zaparte – mówił publicysta. – Niewzruszenie mówi swoje, wypina pierś na tę falę krytyki i właściwie nie robi to na nim najmniejszego wrażenia. Zmiana, zdaniem Ostrowskiego, może nastąpić dopiero wówczas, gdy znaczna część elity rosyjskiej – ludzi biznesu i władzy zwłaszcza – odwróci się od Putina.
Współczesna Jałta
Jacek Żakowski nie spodziewa się przełomu. „Będzie jak zawsze”. Co musiałoby się wydarzyć, żeby klimat w Europie i na świecie się zmienił? Według Ostrowskiego trudno wyrokować. – Jedyne, co mamy jako narzędzie analizy, to przeszłość. Weźmy rok 1956 i Budapeszt. Co się stało? Wojsko – nie rakieta na jeden samolot – weszło czołgami do miasta, zginęło 25 tys. Węgrów, milion ludzi – 1/7 całego kraju – musiało wyemigrować. Zdaniem publicysty historia dowodzi, że Zachód reaguje, jeśli ma w tym interes.
Żakowski przypomniał, że obowiązywały wówczas ustalenia z Jałty. I dziś, zgodzili się publicyści, Jałta też istnieje. – W myśl dzisiejszej, niepisanej Jałty Ukraina jest rosyjska – podsumował Żakowski.
Nie dziwi zatem reakcja Putina: prorosyjscy mają prawo się bronić, bo są obiektem ataku. Ostrowski jest pesymistą – Rosjanie, jego zdaniem, najwyżej zdecydują się wypłacić odszkodowania. Ale nie wezmą na siebie odpowiedzialności.
Tak już jest
– Media toną w szczegółach: jak długo rakieta leci, kto ją obsługuje, ile to kosztuje itd. – mówił Żakowski. – Ale kiedy patrzymy na tę sytuację politycznie i zastanawiamy się, co z tego może wyniknąć, to wysokie prawdopodobieństwo niewyniknięcia niczego jest przerażające.
Zdaniem Marka Ostrowskiego wiąże się to z powszechniejącą znieczulicą, ale nie tylko. – Również opinia publiczna ponosi winę – ponieważ świat staje się coraz mniej racjonalny i ludzie gotowi są wierzyć w byle co. Tak jak w Polsce wiele osób po katastrofie smoleńskiej uwierzyło w spisek, tak teraz są szanse, że „duża grupa ulegnie rosyjskiej propagandzie”.
Nie wiadomo też, czy katastrofa lotnicza przełoży się na wzrost nieufności wobec Rosji. – Ze względu na pragmatykę polityczną musimy udawać, że jest nieco inaczej – podsumował Ostrowski.
Żakowski podkreślił, że mamy do czynienia z niebezpiecznym przyzwyczajeniem do tego, że „tak po prostu jest”. – Giną setki, tysiące ludzi. Palestyna? Sorry, taki mamy klimat. Afganistan – zapaść kompletna, ale tam zawsze była zapaść, to nas nie obchodzi – podsumował. Trudno dziś przewidzieć, do czego ta obojętność doprowadzi.