Demokracja się wam nie opłaci, to w skrócie sens osobliwych ogłoszeń, które w hongkońskiej prasie zamieściła tzw. wielka czwórka, czyli czołowe firmy doradzające biznesowi na całym świecie. Ich zdaniem masowy ruch domagający się reformy zasad wyboru szefa lokalnej administracji niepotrzebnie rozdrażni władze ChRL, przyczyni się m.in. do spadków na miejscowej giełdzie i sprowadzi na miasto katastrofę. Metropolia (7 mln mieszkańców), dawna kolonia brytyjska, od 17 lat jest częścią Chin kontynentalnych i zachowuje szeroką autonomię i protestujący chcą, by także szef administracji regionu wybierany był w głosowaniu powszechnym. W tej sprawie na początku lipca ruch Okupuj Central z Miłością i w Pokoju (Central to dzielnica finansowa) zorganizował nieformalne referendum. Wzięło w nim udział 780 tys. osób, zaś w wieńczącej głosowanie manifestacji szły setki tysięcy, może nawet ponad pół miliona. Demonstrację zakończyła akcja siedzącego protestu przerwanego przez policję, która brutalnie usunęła pół tysiąca okupujących. Hongkong pozostaje rozdarty. Miasto jest antykomunistyczne, ale z drugiej strony dobrze się ma i pozostaje jedną ze stolic Azji dzięki interesom, które robi z resztą Chin.