Prezydent tego małego archipelagu na Pacyfiku, Anote Tong, zakupił 20 km kw. terenów na wyspie Vanua Levu wchodzącej w skład Fidżi, jakieś 2 tys. km od domu. Kościół anglikański sprzedał te tereny za 9,3 mln dol. australijskich (26 mln zł). Jest to rodzaj polisy, aby 110 tys. mieszkańców rozrzuconych na 33 wysepkach koralowych miało się w razie czego gdzie schronić. Ma to być też rezerwuar żywności, bo w związku z ekspansją morza gleba na Kiribati szybko ulega zasoleniu.
Kiribati bowiem tonie, poziom morza podnosi się rocznie o 1,2 cm, cztery razy szybciej niż wynosi średnia światowa. I jak się nic nie zmieni, los archipelagu jest przypieczętowany. Prezydent szukał miejsca na nową ojczyznę na Sri Lance i w Indiach, ale z Fidżi łączy Kiribati stara przyjaźń i interesy. W latach 50. przeprowadzili się tu mieszkańcy kiribatyjskiej wysepki Banaba, gdy wypędziła ich z domu kopalnia fosfatów.