Nowym prezydentem Słowacji został wybrany w powszechnym głosowaniu w sobotę Andrej Kiska – biznesmen, którego cały kraj poznał jako filantropa, twórcę fundacji Dobry Anjel, wspierającej leczenie nowotworów u dzieci. To człowiek powszechnie znany i szanowany, ale w polityce zupełnie świeży. Jego wybór to wielka niewiadoma – a mimo to słowackie media i intelektualiści są zachwyceni.
Kiska pokonał bowiem w II turze wyborów obecnego premiera kraju, Roberta Fico – kontrowersyjnego socjaldemokratę, który najwyraźniej chciał kraj zawłaszczyć. Wygrana Kiski jest tak naprawdę przegraną Fica: Słowacy wystraszyli się, że jeden pazerny polityk z przerostem ambicji dostanie za dużo władzy. Stąd powszechna mobilizacja przed II turą i stąd wyraźna, dwudziestoprocentowa przewaga po ogłoszeniu wyników.
Sam Kiska do tej pory niczego konkretnego nie powiedział. Jak w kampanii wyborczej powtarza o potrzebie jednoczenia społeczeństwa i budowaniu kraju, z którego wszyscy będziemy dumni, że chce pomóc ludziom. Jego wielkim atutem były pieniądze. W mediach przez cały czas powtarzano, że człowiek tak zamożny nie potrzebuje sięgać po publiczne. Choć ma za sobą przeszłość emigranta, dorobił się już po krótkim i nieudanym pobycie w USA. Na Słowacji założył sieć firm sprzedających na raty sprzęt AGD. Ponieważ kupował bezpośrednio u producentów, oferował niższe ceny.
Parę lat temu wszystko sprzedał potężnemu bankowi i zajął się dobroczynnością. Nie obnosi się z bogactwem: ze stolicy lata prywatnym samolotem do rodzinnego Popradu, ale mieszka tam w połówce zwykłego bliźniaka. Jest żonaty po raz drugi, ma czworo dzieci.
***
Autor jest dziennikarzem Polskiego Radia RDC