Świat

Generalna głupota

Wojskowy zamach stanu w Egipcie

Wieczorem 3 lipca szef egipskiej armii gen. Abdel Fatah al-Sisi ogłosił zawieszenie konstytucji i zapowiedział przyspieszone wybory prezydenckie.

Do tego czasu władzę w kraju będzie sprawował szef sądu najwyższego, którego decyzje będą miały moc rozporządzeń. W praktyce oznacza to wojskowy zamach stanu i obalenie prezydenta Mohameda Morsiego, który nieco ponad rok temu został wybrany w pierwszym demokratycznym głosowaniu w historii Egiptu. To największy błąd egipskiej armii, od czasu kiedy jej oddziały weszły między rozstępujące się wody Morza Czerwonego.

Morsi był fatalnym prezydentem. Pod jego rządami w Egipcie rozszalał się kryzys gospodarczy. Szybko narastały konflikty społeczne. Jako głowa państwa działał od gafy do gafy. Ale to wszystko nie do końca jego wina. Państwo jest w opłakanym stanie po 60 latach rządów wojskowych (!); w ciągu roku niewiele można było z tym zrobić. Morsi był posłusznym narzędziem Bractwa Muzułmańskiego, z którego się wywodzi. Nie był wymarzonym kandydatem Bractwa na prezydenta. Pierwszy z nich nie został dopuszczony do wyborów. Morsi nie potrafił też wybić się na niezależność, bo nie miał zaplecza w samym Bractwie, które wykorzystywało go przez ostatni rok jako zderzak – realizował niepopularne reformy i przyjmował na siebie całe niezadowolenie społeczne.

W żaden jednak sposób nie usprawiedliwia to interwencji egipskiej armii. Jej szefostwo, niesione entuzjazmem milionów demonstrantów na ulicach Kairu i innych miast, najpierw dało prezydentowi dwie doby na samodzielną rezygnację. Gdy ten się nie zgodził, 3 lipca oddziały wojska zajęły budynek telewizji i obstawiły kluczowe miejsca stolicy. Po godzinie 21 polskiego czasu gen. al-Sisi wystąpił przed kamerami i ogłosił zawieszenie konstytucji. Zaraz po nim w kuriozalnej sekwencji przemówili rektor uniwersytetu Al-Azhar (najważniejszy duchowny islamski w Egipcie) i koptyjski papież, wspierając tym samym obalenie islamskiego prezydenta w muzułmańskim kraju – trudno powiedzieć czy to jeszcze nieroztropność, czy już głupota. Wszystkich przebił jednak przemawiający na końcu lider demokratycznej opozycji Mohamed el-Baradei, który zza pleców wojskowych poparł jawne gwałcenie demokracji.

Armia przez ponad pół wieku swoich fatalnych rządów niczego się nie nauczyła. Ale jeszcze gorsze jest to, że niczego nie nauczyli się również ci Egipcjanie, którzy 3 lipca wiwatowali na ulicach ze szczęścia po decyzji wojskowych. Czy jeśli kolejny demokratycznie wybrany prezydent też im się nie spodoba, znów będą się domagać wojskowej interwencji?

Najgorszym rezultatem tego zamachu stanu może być jednak radykalizacja egipskich islamistów. Jak mają teraz zareagować członkowie i zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego? Co sobie pomyślą o demokracji? To właśnie demokracja była najlepszym, być może jedynym sposobem na wciągniecie ich do oficjalnej polityki, a oddanie im władzy – jedyną drogą do stępienia ich radykalizmu. Teraz jednak islamiści wyciągną wnioski. Jeśli nie mogą zdobyć władzy poprzez wolne wybory, to zapewne poszukają innych dróg.

Wyrazy współczucia Drodzy Egipcjanie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną