Świat

Putin na ludowo

Chwiejna pozycja rosyjskiego prezydenta

Ogólnorosyjski Front Narodowy powstał w maju 2011 r. by wesprzeć Putina, który po czteroletniej przerwie wracał na Kreml. Ogólnorosyjski Front Narodowy powstał w maju 2011 r. by wesprzeć Putina, który po czteroletniej przerwie wracał na Kreml. ITAR-TASS / Forum
Prezydent Rosji pozwolił, aby jedna z kremlowskich frakcji – siłowicy – zdominowała jego otoczenie. Dlatego traci równowagę, która jest tajemnicą jego potęgi.
Pięć lat temu gazeta „Moskowskij Korrespondent” przestała istnieć, gdy jako pierwsza napisała o związku Putina z gimnastyczką Aliną Kabajewą.Wikipedia Pięć lat temu gazeta „Moskowskij Korrespondent” przestała istnieć, gdy jako pierwsza napisała o związku Putina z gimnastyczką Aliną Kabajewą.

Na niedawnym zjedzie Frontu Ludowego Za Rosję Władimir Putin mówił: „Jesteśmy razem, ponieważ kochamy naszą ojczyznę, wierzymy w nią, chcemy pracować dla dobra wspólnego. Jednoczą nas wyższe wartości niż polityczne upodobania, grupowe interesy i osobiste ambicje. Łączy nas prawo i sprawiedliwość”. Zgromadzeni w obszernej sali członkowie ruchu skandowali: „Naród, Rosja, Putin!”. Współprzewodniczący sztabu organizacyjnego reżyser Stanisław Goworuchin w pewnym momencie zapytał: „Kto powinien stanąć na czele frontu?”. W chwilę później Władimir Putin został wybrany przez aklamację.

Jednak poparcie społeczne dla Putina spada. Nie jest to jeszcze pikowanie w dół, raczej powolne opadanie ze zbocza. Ale tej tendencji Kreml nie może zignorować. Spowolnienie gospodarcze, niższe niż przed laty wpływy z eksportu surowców naturalnych odchudzają federalny budżet, a roszczenia socjalne ludności rosną. Eksperci ostrzegają: kolejna fala społecznych protestów może nie być już tak pokojowa, zwłaszcza jeśli na moskiewskie ulice, zamiast sytej klasy średniej, wyjdzie głodna prowincja. Front Ludowy ma tu zadziałać jak antidotum: przekierować społeczne niezadowolenie na wskazanych przez Putina winnych.

Ogólnorosyjski Front Ludowy to koalicja społeczno-politycznych organizacji: związków zawodowych, patriotycznych, kobiecych, zrzeszeń młodzieży, studentów, weteranów, artystów oraz partii Jedna Rosja. Powstał w maju 2011 r., aby zmobilizować zwolenników Putina, który po czteroletniej przerwie właśnie wracał na Kreml.

Decyzja o jego powrocie – ogłoszona we wrześniu 2011 r. – wzburzyła nową rosyjską klasę średnią, czyli względnie młodych, nieźle zarabiających Rosjan z dużych miast. Ta grupa miała nadzieję, że druga kadencja Dmitrija Miedwiediewa przyniesie reformy skostniałego systemu politycznego. Ich postulat był jasny: im mniej państwa, tym lepiej. W grudniu 2011 r., po wyborach parlamentarnych, wielu z nich wraz z opozycją wyszło na moskiewskie ulice. Były to pierwsze od lat wielotysięczne protesty przeciwko Kremlowi. Przeciwwagą dla kontestującej klasy średniej ma być właśnie Front – „zdrowa tkanka narodu”, zwolennicy Putina i państwa socjalnego.

Głównym postulatem Frontu jest bezpieczeństwo socjalne Rosjan. Frontowcy chcą obniżyć opłaty za usługi komunalne, obiecują wsparcie dla rodzin wielodzietnych, krytykują rządową reformę służby zdrowia, która doprowadziła do zamknięcia wielu szpitali w mniejszych miejscowościach. Lewicowy program ekonomiczny Frontu ma zapewnić Władimirowi Putinowi poparcie mas.

Chłopcy do bicia

Jednym z zadań Frontu jest odwrócenie uwagi od skompromitowanej skandalami partii władzy Jedna Rosja, do której przylgnęło określenie „partia żulików i złodziei”. Jest ona dla Putina coraz większym balastem, a stojący na jej czele Miedwiediew stracił resztki autorytetu. W Internecie krąży dowcip: „Amerykanie podsłuchiwali Miedwiediewa. Tylko sami nie wiedzą, po co”. Premier nie ma posłuchu nawet wśród urzędników. – Gdy był prezydentem, zraził do siebie podwładnych. Był ostry i krytykancki. Teraz ludzie korzystają z okazji, by wbić mu szpilę – mówi były współpracownik Miedwiediewa.

Znak do ataku dał sam Putin. Prezydent nie szczędzi słów krytyki pod adresem rządu. „Tak być nie może i nie będzie” – powiedział w maju o przygotowanym przez rząd projekcie budżetu na lata 2013–15, który nie uwzględniał wyborczych obietnic głowy państwa.

Tandem przestał istnieć już dawno. Miedwiediew służy dziś za chłopca do bicia, pogodzony ze swoją rolą, jest dla Putina wygodny. Dlatego utrzymał się na stołku w przeciwieństwie do większości swoich współpracowników. – Wszyscy, którzy chcieli drugiej kadencji Miedwiediewa, a nawet tylko się wahali, zostali usunięci przez Putina – mówi publicysta Iwan Preobrażenski. Miejsce zdymisjonowanych liberałów Miedwiediewa zajęli siłowicy, czyli przedstawiciele resortów siłowych. Szczególne wpływy zyskał szef Komitetu Śledczego Rosji Aleksandr Bastrykin (patrz art. w POLITYCE 41/12). Jego ludzie przesłuchali zaufanego doradcę Miedwiediewa, rektora Rosyjskiej Szkoły Ekonomicznej Siergieja Gurijewa. Ten, obawiając się aresztowania, opuścił Rosję. „Lepszy Paryż niż Krasnokamieńsk” – powiedział na do widzenia (w kolonii karnej w Krasnokamieńsku przebywa Michaił Chodorkowski).

W 2011 r. Gurijew w zleconej przez Miedwiediewa ekspertyzie podważył zasadność drugiego wyroku dla byłych właścicieli Jukosu. Śledczy chcieli wiedzieć, czy nie dostał za to pieniędzy od byłego oligarchy. Gurijew wspierał (także finansowo) działalność opozycyjnego blogera Aleksieja Nawalnego. To nie mogło się spodobać ludziom Putina, szczególnie Bastrykinowi, któremu znany bloger wypominał ukrywanie nieruchomości w Czechach. Emigracja ekonomisty odbiła się szerokim echem w Rosji i na świecie. – To był sygnał liberałów dla Putina: siłowicy nie dają nam pracować – twierdzi Preobrażenski.

Wcześniej jasny sygnał wysłał też wicepremier Władisław Surkow, gdy podczas wykładu w Londynie skrytykował działalność Komitetu Śledczego. Kilka dni później podał się do dymisji. Jeszcze niedawno Surkow koordynował politykę wewnętrzną Rosji: czuwał, by deputowani Jednej Rosji i gubernatorowie w regionach wykonywali polecenia Kremla. Stracił stanowisko na rzecz Wiaczesława Wołodina, który kieruje teraz działalnością Frontu Ludowego. – Walcząc o zachowanie władzy, Putin stracił balans – wyjaśnia Preobrażenski. – W rezultacie zamiast dwóch konkurujących ze sobą grup w elicie rządzącej – liberałów i siłowików, dziś obok siebie ma tylko tych drugich, co pozbawia go możliwości tradycyjnych manewrów.

Genialny fortel

Władimir Putin był człowiekiem kompromisu. Przejął władzę w Rosji, bo zagwarantował nietykalność osobistą i majątkową Borysowi Jelcynowi, jego bliskim i współpracownikom, zwanym potocznie rodziną. Byłego szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa, a wcześniej oficera KGB, poparli również przedstawiciele struktur siłowych. Sprowadzeni z Sankt Petersburga twardogłowi konkurowali z rodziną o polityczne wpływy na Kremlu. – Putin wywoływał konflikty między liberałami i siłowikami, a potem występował jako arbiter w ich sporach, dzięki czemu umacniał swoją władzę – kontynuuje Preobrażenski.

Prezydent nie łamał zawartych sojuszy. Mógł w ostrych słowach zakazać milionerowi Olegowi Deripasce zamykania nierentownej fabryki, by Rosjanie zobaczyli, że oligarchowie chodzą u niego na smyczy, ale na co dzień ten zięć Jelcyna pomnażał bez przeszkód swój bajeczny majątek.

Co ważniejsze, Putin był wiernym kontynuatorem Jelcynowskich reform ekonomicznych. Ich cel był jeden: sprywatyzowanie państwowego majątku i utrzymanie go w wąskim kręgu elity sprawującej władzę. Nad tym zadaniem z równym entuzjazmem pracowali wychwalani przez Zachód ojcowie rosyjskiej prywatyzacji, oligarchowie, rodzina Jelcyna, potem petersburscy siłowicy.

Gwarantem sukcesu Putina było jego wysokie poparcie społeczne zbudowane na micie silnego, lecz sprawiedliwego władcy. Putin umiejętnie gra na nostalgii za ZSRR występującej u tych Rosjan, którzy uważają się (niebezpodstawnie) za ofiary ekonomicznych reform lat 90. Genialny fortel polega na tym, że polityk, który publicznie twierdził, że rozpad Związku Radzieckiego był największą tragedią XX w., konsekwentnie pozbawiał swoich obywateli socjalnych gwarancji, które zachowali po ZSRR. „To nie byłoby możliwe za czasów Jelcyna. Pierwszy prezydent Rosji był niepopularny i w przypadku niechcianych reform ludzie by się zbuntowali. Z Putinem wszystko przeszło” – napisał w jednym z artykułów politolog Stanisław Biełkowski.

Równowaga systemu

W trzeciej kadencji Putin musi uwiarygodnić swoje zwycięstwo, ponownie zyskując poparcie mas. Dlatego, by odzyskać społeczny mandat, kreuje się na lidera narodu. Wysiłki orientuje na zwolenników rządów silnej ręki, a kierowana przez niego władza polaryzuje społeczeństwo. – Co kilka tygodni telewizja funduje nam nową histerię – mówi były kremlowski politolog Gleb Pawłowski i wylicza: mityngi w obronie Putina, afera z Pussy Riot, prawo Dimy Jakowlewa, zabraniające Amerykanom adopcji rosyjskich dzieci. – Dzięki temu Putinowi krótkoterminowo rośnie poparcie.

Zgodnie z własną zapowiedzią Putin dokręca śrubę. Uczestnicy ulicznych protestów z 6 maja 2012 r. dostali 4,5 i 2,5 roku więzienia. Toczą się procesy następnych. – System w Rosji jest coraz bardziej autorytarny. Nastroje protestacyjne rosną, nic dziwnego, że Putin zawarł ścisły sojusz z siłowikami – mówi Siergiej Topol, dziennikarz, który w 2008 r. jako pierwszy napisał w tygodniku „Moskowskij Korrespondent” o związku Putina z gimnastyczką Aliną Kabajewą. Ten krótki tekst doprowadził do zamknięcia gazety. Pięć lat później prezydencka para już w blasku fleszy sama ogłosiła, że się rozwodzi. Ta niespodziewana szczerość pozostanie jednak wyjątkiem. Tydzień później Duma Państwowa przyjęła prezydencką nowelizację kodeksu cywilnego, która zabrania publikacji informacji o życiu prywatnym obywatela bez jego zgody. Ma to zapewnić politykom ochronę przed wścibskimi dziennikarzami i blogerami.

Krążą też pogłoski o planowanym trzecim procesie Michaiła Chodorkowskiego. – Ludzie z Komitetu Śledczego pracują już nad nowym procesem – twierdzi były współpracownik Miedwiediewa. – Los Chodorkowskiego ma być ostrzeżeniem dla przedstawicieli elit, by się nie wychylali, nie popierali opozycji, nie prowadzili własnej gry politycznej. Rosyjski rozmówca przekonuje jednak, że tak znacząca przewaga siłowików na Kremlu nie będzie trwała wiecznie. – Kompromis zostanie wyznaczony w innym, pewnie nieco bardziej konserwatywnym punkcie, ale równowaga zostanie przywrócona. Ten system jest tak skonstruowany, że działa na styku rywalizujących ze sobą elit.

Już dziś istotną rolę we Froncie Putina odgrywa Jurij Jurgens, jeden z liderów rosyjskiej myśli liberalnej. Ekonomista na wstępie oznajmił mediom, że nie podoba mu się nazwa „Front”: „Przeciwko komu walczymy? – pytał retorycznie w jednym z wywiadów. – Potrzebna jest nie walka, a dialog”.

Trudno dziś powiedzieć, czy nowy ruch spełni oczekiwania Kremla. – To zbieranina ludzi z różnych parafii, nie mogą być traktowani poważnie – przekonuje publicysta Dmitrij Babicz. Inni eksperci zwracają jednak uwagę, że Front może posłużyć Putinowi do zagarnięcia dyktatorskiej władzy. W przypadku kryzysu instytucjonalnego prezydent mógłby rozwiązać Dumę Państwową, a Front przekształcić w quasi-parlament, złożony z „przedstawicieli ludu”. Byłby to jednak zbyt radykalny scenariusz. Mimo wszystko Putin jest człowiekiem kompromisu.

Polityka 27.2013 (2914) z dnia 02.07.2013; Świat; s. 48
Oryginalny tytuł tekstu: "Putin na ludowo"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną