Na pierwszy rzut oka wygląda to imponująco. Sąd we Włoszech, nie bacząc na status oskarżonego, skazał wieloletniego premiera kraju na bezwzględne więzienie za nadużycie władzy i skłanianie osoby nieletniej do prostytucji. W wielu krajach spalono by się ze wstydu, ale casus Berlusconiego przeczy wszystkim znanym w Europie regułom. Najbogatszy premier w Europie, reszta przy nim to hołysze, cienkie bolki; łączenie wielkich pieniędzy i władzy politycznej i jednoczesne rządzenie mediami gdzie indziej w Europie byłoby wykluczone, ale nie we Włoszech. O nikim poważny tygodnik „The Economist” wcześniej nie napisał na okładce, że po prostu nie nadaje się do rządzenia. Część Włochów może myślała, że człowiek, który dosłownie z niczego zrobił tak ogromny majątek – postawi kraj na nogi, ale przecież bilans gospodarczy kraju na końcówkę jego rządów był mizerny. Mimo prześmiewek w Europie, że „Cavaliere” uprawia kult jednostki w stylu Ceausescu – polityk wydał i rozesłał miliony książek o swym życiu i poglądach.
Mimo, że duża część elity intelektualnej i świata artystycznego kraju ze zgrozą protestowała przeciw stylowi Berlusconiego, demokratyczna większość wybierała jego rubaszność. Ceniła go jako showmana, prowadzącego najlepsze programy telewizyjne. Jego zwolennicy żartowali, że ich żony marzą skrycie o romansie z Berlusconim. Tak jak republikanie w USA zmonopolizowali symbole: patriotyzm i flagę, tak Berlusconi zawłaszczył takie włoskie kanony jak piłkę nożną, pieprzne kawały, pogodę ducha i postawę Casanovy – zamieniając to wszystko w liczbę głosów wystarczającą do kilkukrotnego sprawowania urzędu.
Wszystko to jednak blednie przy dwudziestu postępowaniach karnych od 1993 roku z zarzutami naprawdę serio - od prania pieniędzy i łapówkarstwa po korupcję i przekupywanie sędziów. Występował przeciw niemu nawet kultowy ówczesny sędzia śledczy Antonio Di Pietro w antykorupcyjnej kampanii „Mani pulite” (czyste ręce). Wszystkie zarzuty albo umorzone, albo przedawnione, albo zawieszone, albo zastopowane na podstawie specjalnego immunitetu, albo za późno wznowione, albo puszczone w niepamięć z powodu amnestii. Wszyscy prokuratorzy się mylili, tylko on miał rację? Berlusconi nieustannie podkreślał rzekomy polityczny charakter tych spraw i nie wahał się odnosić do sędziów z pogardą („stanowią raka we Włoszech”, „są antropologicznie odmienni od rasy ludzkiej”). Mówił to o sędziach we własnym, demokratycznym kraju.
Założę się, że i po tym sensacyjnym wyroku Cavaliere do więzienia nie trafi. A jeśli trafi, to nawet w celi załatwi sobie bal bunga bunga.