Dziewiczy start Airbusa A350 obserwowało w Tuluzie 10 tys. widzów. Po ośmiu latach prac, dwóch latach opóźnień i zainwestowanych 7,5 mld euro. Pilotowała sześcioosobowa załoga ubrana w spadochrony, ale czterogodzinny lot odbył się bez kłopotów. A350 jest bezpośrednim konkurentem Boeinga 787, czyli dreamlinera, ma podobną lekką konstrukcję, ale ma spalać o jedną czwartą paliwa mniej, no i nie ma litowo-jonowych akumulatorów, które niedawno na cztery miesiące uziemiły Boeingi. Nowy eurosamolot, budowany we francuskim Nantes i Saint-Eloi, Hamburgu oraz hiszpańskich Getafe i Illescas, a montowany w Tuluzie i angielskim Broughtan, ma wejść do eksploatacji w drugiej połowie przyszłego roku. Jak wszystko dobrze pójdzie. Airbus ma już 616 zamówień na A350, Boeing – na 890 dreamlinerów. Na prestiżowych targach w Paryżu amerykańska firma ma ogłosić projekt nowego, większego dreamlinera, który zabierze na pokład 320 pasażerów. Czym znów umknie Europejczykom.