Równocześnie należy podkreślić, że Izrael jest ostatnim chyba na świecie krajem, w którego interesie leży osłabienie obecnego reżimu. Przez ostatnie 40 lat granica z Syrią była najspokojniejszą granicą państwa żydowskiego. Baszir al-Asad nie dopuszczał do żadnych incydentów, które mogłyby ten spokój naruszyć. Upadek krwawego dyktatora i przejęcie władzy przez obozy rebeliantów (największe z nich to 50 tys. Armia Wolnej Syrii, 37 tys. Front Wyzwolenia Islamskiej Syrii oraz 13 tys. jednostki Frontu Islamskiego – wszystkie wspierane przez Arabię Saudyjską, a także wspomagane przez Katar Wnuki Proroka Mahometa oraz Front Zwycięstwa stanowiący przedłużone ramię irackiej Al Kaidy) niewątpliwie przechyliłyby szalę na niekorzyść Izraela. Tak więc niespodziewany atak izraelskich bombowców na bazy istniejącego reżimu, choć może się wydawać pozbawiony sensu, w gruncie rzeczy stanowił dokładnie przemyślaną akcję.
W ślad za miliardem dolarów, które szyicki reżim w Teheranie przelał ostatnio na konta syryjskich, reżimowych Alawitów popłynęły ogromne transporty nowoczesnej broni transportowanej drogę lądową przez północny Irak; droga ta jest skutecznie monitorowana przez Mosad. Ani w Damaszku, ani w Jerozolimie nikt nie ma złudzeń: nie jest ona przeznaczona do walki z syryjskimi rebeliantami. Za finansową i polityczną pomoc Asad odpłaca się Ajatollahom przekazywaniem irańskiego sprzętu bojowego do rąk szyickiego Hezbollahu, działającego w południowym Libanie. Na wypadek izraelsko-irańskiej wojny, Teheran zapewnia sobie w ten sposób możliwość otwarcia skutecznego drugiego frontu. Dlatego atak na bazy Asada stanowił w gruncie rzeczy atak na siły Hezbollahu. Wyposażona w broń chemiczną silna i zdyscyplinowana organizacja terrorystyczna może stanowić poważne zagrożenie dla państwa żydowskiego.
Niemal równocześnie w ubiegłą niedzielę izraelski sztab generalny zarządził częściową, nigdzie nie publikowaną mobilizację rezerwistów zamieszkujących północną Galileę. Stwarza się sytuacja, w której jedna niekontrolowana iskra przekształcić może konflikt, który od wielu miesięcy zdawał się stanowić wewnętrzną sprawę Syrii, w pożar całego regionu. Bliski Wschód zawsze był i wciąż jeszcze jest trudnym do zrozumienia, skomplikowanym światem.