Izrael i argentyńscy Żydzi są wściekli, że Buenos Aires dogadało się z Teheranem. W La Plata mieszka największa diaspora w Ameryce Łacińskiej, boleśnie skrzywdzona podczas ataków na miejscowe żydowskie centrum kulturalne – w 1994 r. zginęło 85 osób i setkę raniono. Dwa lata wcześniej wybuch w ambasadzie Izraela zabił 29 osób. Wszystko wskazuje, że chociaż obie akcje przeprowadził libański Hezbollah, to sponsorem i prawdziwym mózgiem operacji był Iran. Jednym z głównych podejrzanych jest obecny minister obrony, a napiętych stosunków nie polepszyło to, że kilka lat temu argentyński ambasador w Teheranie został przyłapany na szmuglowaniu perskich zabytków.
Teraz Argentyna i Iran podpisały porozumienie o utworzeniu wspólnej komisji śledczej, dzięki której Latynosi będą mogli po raz pierwszy pojechać na Bliski Wschód i przesłuchać podejrzanych oraz świadków. Izrael uważa, że komisja to farsa, która formalnie pozwoli Iranowi się wybielić, bo ten nigdy nie zgodziłby się na takie przedsięwzięcie, gdyby nie był pewny swego. Buenos Aires też ma swój interes w całej sprawie. Argentynę trawią coraz większe kłopoty finansowe, więc z premedytacją ignoruje sankcje gospodarcze nałożone na Iran i jest już siódmym największym eksporterem towarów do tego kraju.