Gdyby chodziło o inną wysepkę tej wielkości, żądania autochtonów pewnie nie miałyby takiego echa. Ale tu chodzi o Wyspę Wielkanocną i 1,5 tys. rdzennych Rapa Nui (na ok. 5 tys. mieszkańców), którzy myślą o ogłoszeniu niepodległości oraz planują zaskarżyć państwo chilijskie przed haskim Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. Uważają, że odległa o 4 tys. km stolica (Chile zagarnęło wyspę w 1888 r.) ruguje ich z ziemi i z biznesu – i w istocie pozbawia prawa do decydowania o losach ojcowizny. Domagają się ograniczenia ruchu turystycznego, rosnącej chilijskiej imigracji, dopominają o służbę zdrowia i edukację. Od blokady lotniska dwa lata temu (aby ograniczyć czas pobytu turystów na wyspie, przybywa ich tu co roku 65 tys.) sytuacja systematycznie się pogarsza. Raz, podczas okupacji lokalnego budynku, który miał być przekształcony w luksusowy hotel, interweniowały wysłane na wyspę chilijskie siły porządkowe. Zdaniem prezydenta Sebastiana Pińery, cytowanego przez „Le Monde”, da się tu znaleźć pokojowe rozwiązanie, ale w ramach przynależności do Chile. Zobaczymy.